Tylko jeden pozytyw po meczu Polaków. Za to plejada gwiazd obok Bońka na trybunach

Polska przegrała z Kolumbią 0:2 na inaugurację mundialu U-20 w naszym kraju. Kadra Jacka Magiery zagrała beznadziejnie, ale kibice pożegnali ją nieśmiałymi brawami. Szanse na awans do 1/8 finału wciąż są bardzo realne. Kluczowy będzie mecz z Tahiti. Spostrzeżeniami z meczu z Łodzi dzieli się Dominik Wardzichowski ze Sport.pl.

Najbardziej zawiedli liderzy

Zaczęli dobrze, nawet bardzo dobrze, ale z każdą kolejną minutą gra Polaków wyglądała coraz gorzej. Niecelne podania, błędy w kryciu, a do tego duża nerwowość. Najbardziej zawiedli ci, którzy mieli stanowić o sile kadry Jacka Magiery: Sebastian Walukiewicz (popełnił katastrofalny błąd przy pierwszym golu Kolumbijczyków), Bartosz Slisz (zdarzały mu się proste straty w środku pola) i Tymoteusz Puchacz (w meczu z Kolumbią nie wychodziło mu nic). Zawiódł też Mateusz Bogusz, który niespodziewanie znalazł się w wyjściowym składzie i wygryzł ze składu Adriana Łyszczarza. Piłkarz Leeds United był poza grą i kompletnie nie potrafił znaleźć wspólnego języka z Dominikiem Steczykiem, który nie dostawał piłek i był osamotniony przed bramką Kolumbijczyków. To przełożyło się kompletny brak sytuacji Polaków. Kevin Mier, bramkarz reprezentacji Kolumbii, nawet przez chwilę nie był zmuszony do wysiłku. - Chcemy grać ofensywnie, budować akcje w ataku pozycyjnym, ale zdajemy sobie sprawę z siły Kolumbijczyków - mówił przed turniejem Jacek Magiera. I Polska rzeczywiście budowała akcje w ataku pozycyjnym, ale mecz otwarcia mistrzostw świata U-20 w Polsce tylko podkreślił fakt, że polscy piłkarze mają z tym olbrzymie problemy.

Zobacz wideo

Spokój Jacka Magiery, wielkie nerwy młodych piłkarzy

Jacek Magiera najczęściej stał przy linii bocznej boiska z założonymi rękoma. Swoim piłkarzom podpowiadał sporadycznie. Był spokojny i opanowany, czego kompletnie nie można powiedzieć o jego zawodnikach. Polska w meczu z Kolumbią nie stworzyła ani jednej dobrej sytuacji na gola. Kolumbijczycy potwierdzili, że są zespołem świetnie zorganizowanym i tracącym bardzo mało goli. Do tego nie popełniali prostych błędów, byli szybsi i lepiej wyszkoleni technicznie. Na boisku brylował Ivan Angulo, który w kilku akcjach wręcz ośmieszył Polaków. Magiera próbował reagować, zmiana Mateusza Bogusza na Marcela Zyllę wniosła trochę ożywienia, ale zbyt mało, żeby urwać choćby punkt Kolumbijczykom.

Awans wciąż bardzo realny

Gra była beznadziejna, ale sytuacja Polaków w tabeli taka nie jest. Senegal ograł Tahiti tylko 3:0, a Polska w meczu z Kolumbią (najsilniejszym rywalem w grupie) straciła dwa gole. To sprawia, że przy wysokim zwycięstwie z Tahiti i ewentualnej porażce z Senegalem, wciąż możemy awansować do 1/8 finału. A to dlatego, że do fazy pucharowej wejdą też cztery drużyny z trzecich miejsc. Przy równej liczbie punktów o tym, kto awansuje, zdecyduje bilans bramkowy. Dlatego mecz z Tahiti (26.05) może być kluczowy dla reprezentacji Jacka Magiery.

Plejada gwiazd na trybunie VIP

Gianni Infantino, szef FIFA. Zbigniew Boniek, prezes PZPN. Witold Bańka, minister sportu, a wkrótce szef WADA (Światowej Agencji Antydopingowej). Tak wyglądał skład sektora VIP na stadionie w Łodzi. A to nie koniec. Na meczu byli też: Jerzy Brzęczek (selekcjoner reprezentacji Polski), Czesław Michniewicz (selekcjoner kadry U-21), Marek Koźmiński (wiceprezes PZPN) i Maciej Sawicki (sekretarz generalny PZPN). Do Łodzi przyjechali też Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk, Radosław Mroczkowski, nowy szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec, czy Artur Płatek, skaut Górnika Zabrze.

Krótka i kolorowa ceremonia otwarcia

Mundial w Polsce oficjalnie otworzyli Andrzej Juskowiak, król strzelców turnieju olimpijskiego z Barcelony i Juan Pablo Angel, 33-krotny reprezentant Kolumbii. Obaj przywitali kibiców krótkimi przemowami i zapewnili, że Polskę czeka piękna impreza. Później na murawie królowali tancerze, którzy zaprezentowali krótki i kolorowy układ z flagami wszystkich uczestników mundialu U-20 w Polsce.

Świetna atmosfera na trybunach stadionu w Łodzi

Kompletu nie było. Na mecz Polska - Kolumbia przyszło 17 tysięcy 462 kibiców. I stworzyli świetną atmosferę. Śpiewali, skakali, machali szalikami, a na jednej z trybun pojawił się zorganizowany doping. Prowadzili go kibice Widzewa, który kilka razy zaznaczyli swoją obecność skandując nazwę klubu. Było kulturalnie i bezpiecznie. Dobrze bawili się też Kolumbijczycy. Ubrani w narodowe barwy mieszali się z biało-czerwonymi, którzy po stracie drugiego gola zaczęli opuszczać trybuny stadionu miejskiego w Łodzi. Na szczęście nie wszyscy. Ci co zostali, pożegnali polskich piłkarzy nieśmiałymi brawami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.