Krzysztof Piątek: Gram regularnie w klubie, przyjechałem na zgrupowanie w dobrej formie. Decyzja należy do trenera. Uszanuję każdą, ale przyjechałem grać.
- We wtorek mamy pierwszy normalny trening. W poniedziałek dopiero się zjeżdżaliśmy, odbyliśmy tylko zajęcia regeneracyjne. W piłce wszystko jest realne. Takie ustawienie mogłoby wyjść reprezentacji na dobre, ale i wpłynąć na nią źle. A to ona jest w tym wszystkim najważniejsza.
- Tak, że to nie jest moja pozycja. W życiu zagrałem dwa mecze na skrzydle. Nie wiem, jak selekcjoner zestawi skład, ale gdyby zdecydował się na nas trzech, to i tak pewnie byłaby duża rotacja. To znaczy: żaden z nas kurczowo nie trzymałby się skrzydła, tylko w trakcie meczu dużo biegał i wymieniał pozycjami.
- Ja nie będę. Wiadomo, że każdy, kto jest w formie, przyjeżdża po to, by grać. Nasi napastnicy nie występują w słabych klubach. Sportowa złość będzie w każdym, ale powtarzam: najważniejsze jest dobro drużyny.
- Czyli jeśli usiądę na ławce, nie będę chodził i się frustrował, tylko uszanuję tę decyzję. Ale gdzieś w środku ta złość będzie, bo czuję się na siłach, by grać.
- Arek Milik też jest formie, a Robert wiadomo - światowy top. Konkurencja jest bardzo duża. Dlatego może podchodzę do tego wszystkiego inaczej. Wiem, że mogę nie zagrać w jakimś meczu.
- Doczekaliśmy czasów, w których mamy topowych napastników. Nawet jeśli będę rezerwowym, dam z siebie wszystko na treningu. A potem - jeśli trener da mi szansę - w trakcie meczu.
- Wydaje mi się, że trener może podzielić siły zawodników na dwa mecze. I każdy dostanie czas na boisku.
- Na pierwszym trochę się stresowałem - poznawałem kolegów i reprezentację, wszystko było dla mnie nowe. Zostałem jednak bardzo dobrze przyjęty. Czuję się częścią tej drużyny.
- Tak. Kiedy Robert został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Bundesligi, wysłałem mu esemesa. On wcześniej gratulował mi transferu do Milanu. Z Arkiem z kolei porozumiewamy się na WhatsAppie. Rywalizujemy, ale szanujemy się i kolegujemy.
- Nie mam pojęcia. Nie jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, by odpowiedzieć na to pytanie. Mamy nową reprezentację, sztab, zawodników. Potrzebowaliśmy czasu, ale na eliminacje będziemy gotowi.
- Rok temu grałem w Cracovii. To nie był nawet top w Polsce. Zdawałem sobie sprawę, że mogę się nie zmieścić w kadrze na mistrzostwa. Może dzięki temu jestem dziś w miejscu, w jakim jestem?
- Poprawiłem się taktycznie, fizycznie i technicznie. Jest tego bardzo dużo. Ale do Włoch wyjechałem gotowy. Miałem w Polsce dobrych trenerów, którzy prowadzili zajęcia na najwyższym poziomie.
- Tak.
- Tym, że pół roku po wyjeździe z Polski przechodzę do Milanu i nie czuję przeskoku. Jestem na tym samym poziomie, nawet niektórych przerastam na treningach. To nadzieja dla młodych zawodników ekstraklasy, że mogą wyjechać i grać.
- Można.
- A nie wiem, jakoś tak przyszła naturalnie. W Genoi przepracowałem solidnie okres przygotowawczy, mocno trenowałem też wcześniej, jak już wiedziałem, że przechodzę do Włoch. Pojechałem tam naprawdę dobrze przygotowany. Na zajęciach od razu pokazywałem się z dobrej strony, strzelałem gole w sparingach, więc ta pewność siebie też rosła automatycznie.
- Nie komunikuję się jeszcze tak dobrze, jakbym chciał. To znaczy: dużo rozumiem, cały czas staram się używać nowych słów, ale bariera jeszcze jest. Trochę się boję, by nie popełniać błędów, ale staram się, rozmawiam. I z trenerem, i z kolegami z drużyny komunikuję się po włosku.
- Walczę o koronę króla strzelców w tym sezonie, ale choć to nie jest mój cel, to wiadomo, że chce strzelać. No i wyobrażam sobie, że będę strzelać. I w tym sezonie, i w następnych.
- Wszystko.
- Robert jest niesamowity. To świetny napastnik - po prostu kompletny - jeden z trzech najlepszych na świecie. Super gra tyłem do bramki, jest silny, a do tego ma fenomenalne wykończenie.
- To zależy od meczu i od przeciwnika. Napastnik z reguły widzi, ale często też wcześniej wie, który ze środkowych obrońców rywali jest słabszy. I wtedy, jeśli grasz dwójką napastników, zawsze starasz się wymieniać - rotować - żeby ten ruch z przodu był większy.
- Na pewno, bo obrona zawsze wtedy skupia się na tym lepszym, bardziej doświadczonym zawodniku. I siłą rzeczy ten drugi ma więcej przestrzeni na boisku.
- Rozmawialiśmy, ale raczej o Bundeslidze, o Bayernie - tak ogólnie o piłce. Wskazówek raczej nie było, ale każdy widzi, jakim zawodnikiem jest Robert. Jego doświadczenie, profesjonalizm. Każdy młody piłkarz powinien go podpatrywać, może od Roberta się wiele nauczyć.
- Mamy sporo wspólnych cech charakteru, na boisku też zachowujemy się podobnie. Zresztą ja Roberta obserwuję od dawna, więc to pewnie też ma na wpływ na to, że nieco się do niego upodabniam.
- Gdybym sprawdzał, tobym chyba popadł w depresję, bo Lewy strzela gola co tydzień. Ale tak poważnie, cieszę się, że Robert i Arek Milik są formie. Bo to też napędza. Na końcu, wiadomo, liczy się przede wszystkim dobro drużyny, ale taka naturalna rywalizacja też jest potrzebna. Zawsze pomaga.
- Nie, bo w ogóle nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Wszyscy jesteśmy w formie, strzelamy w swoich klubach i do trenera należy decyzja, jak to wykorzysta.
- Nic, bo nie postrzegam tego w ten sposób. To znaczy: nie wyobrażam sobie, że Robert usiądzie na ławce. Poza tym nie oszukujmy się: wiele mi do niego brakuje. Wiem, że mogę osiągnąć ten sam poziom, ale potrzeba jeszcze dużo pracy.
- Jedziemy po trzy punkty, ale celem jest przede wszystkim awans. Mnie osobiście nie robi różnicy czy skończymy grupę na pierwszym, czy na drugim miejscu. Najważniejsze, żebyśmy zagrali na Euro.