Austriacka i niemiecka Bundesliga - rozpracowując najbliższego rywala Polaków w eliminacjach Euro 2020 trzeba było skoncentrować się przede wszystkim na tych dwóch rozgrywkach. Trzynastu piłkarzy powołanych przez trenera Franco Fodę gra w Niemczech. Pięciu na co dzień występuje w Austrii, z czego aż czterech w najmocniejszym zespole tamtejszej ligi, czyli Red Bull Salzburg. Jerzy Brzęczek plan monitorowania swoich kadrowiczów - jeśli była taka możliwość - starał się łączyć z podglądaniem rywali. Wyjazd 14 marca do Salzburga był idealną okazją, by na żywo zobaczyć nie tylko Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika, ale też austriackich obrońców - Andreasa Ulmera czy Stefana Lainera oraz będącego w kręgu zainteresowań Fody młodego napastnika Hannesa Wolfa (19-latek przez uraz został ostatecznie z kadry wyeliminowany). Mało brakowało, by plany Brzęczkowi pokrzyżowali... Austriacy.
Psychologiczne zagrywki w Salzburgu?
Red Bull Salzburg na prośbę skierowaną przez PZPN o udostępnienie wejściówki na to spotkanie odpowiedział odmową, mimo że taki wniosek skierowano do klubu ponad dwa tygodnie przed meczem. Zwykle z rezerwacją tzw. scout ticket czy kart wstępu dla gości z zagranicy problemów nie ma. Federacje i kluby w całej Europie współpracują ze sobą w tym zakresie i zaproszenia czy bilety wydają. Austriacy mimo ponowień prośby byli jednak nieugięci. Tłumaczyli się w banalny sposób, że wejściówek już nie mają. W Warszawie odebrano to oczywiście jako rodzaj gry psychologicznej, a nie rzeczywisty powód. Ostatecznie sprawę załatwiono przez UEFA. Karty wstępu się znalazły. Brzęczek na Red Bull Arena zasiadł. Zwycięstwo gospodarzy z Napoli 3:1 oglądał uważnie. Prawdopodobnie jemu też się przyglądano.
Nie było to zresztą jedyne spotkanie, które interesowało nasz sztab. Operacja śledzenia ligi austriackiej rozpoczęła się niemal zaraz po losowaniu grup el. Euro 2020. Jeszcze w grudniu Radosław Gilewicz udał się na przykład na derby Wiednia. Ostatecznie z zawodników, którzy wtedy grali na stadionie dobrze mu znanej Austrii Wiedeń powołanie do kadry dostał tylko Richard Strebinger, bramkarz Rapidu. Ponieważ ostatnio słabo spisuje się główny golkiper reprezentacji Heinz Lindner (w tym sezonie w Grasshopper Zurich w 24 meczach puścił 47 goli) niewykluczone, że notatki sztabu z występów Strebingera mogą się przydać.
Brzęczka oko na gwiazdy Austrii
Brzęczek chciał też osobiście zobaczyć najważniejszych piłkarzy ekipy Fody. Sporo uwagi przyciągnął Marko Arnautović.
- Arnautović jest trochę szalony. Jeśli jest dobrze dysponowany, potrafi sam rozstrzygnąć losy spotkania. Tak jak cała drużyna jest groźny przy stałych fragmentach gry - komplementował napastnika West Hamu i pojechał, by oglądać go na żywo choćby w spotkaniu z Manchesterem City. Zresztą napastnik z Premier League jest też solidnie rozpracowywany przez nasz bank informacji. Konkluzja? Groźny, nieprzewidywalny, ale na wiosnę wciąż szuka lepszej formy. Liczby w 2019 roku dla Arnautovicia dobre nie są. Ostatnie dwie bramki w lidze zdobył 2 stycznia. W 22 spotkaniach uzbierał siedem goli.
Wizyta w Manchesterze była też okazją do przyjrzenia się Łukaszowi Fabiańskiemu, który na tę chwilę wydaje się bliżej pozycji numer jeden w polskiej bramce niż Wojciech Szczęsny.
Kolejnym spotkaniem z gatunku"Jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu" było starcie Fortuny Duesseldorf z Eintrachtem Frankfurt, bo oprócz Marcina Kamińskiego i Dawida Kownackiego Brzęczek mógł obejrzeć na nim w akcji Martina Hintereggera, który zimą przyszedł do Frankfurtu z Augsburga i gra niemal wszystko, co może. W kadrze zresztą też. Przy okazji spotkań Bayernu Monachium i wizyt u Roberta Lewandowskiego sporo notatek powstało też na temat chyba najbardziej znanego obecnie austriackiego piłkarza w naszym kraju - Davida Alaby. Zresztą swoje przemyślenia na jego temat dołożył też kapitan biało-czerwonych.
Niemiecka trójka
W monitorowaniu naszych rywali w Bundeslidze pomagał nie tylko Gilewicz, ale też drugi trener kadry, Tomasz Mazurkiewicz. Asystent Brzęczka niegdyś przez ponad pięć lat grał w Niemczech, komunikuje się w tym języku i w realiach rozgrywek dobrze rozeznaje. Niegdyś reprezentował barwy VfL Herzlake, SV Wilhelmshaven 92 oraz Rotenburger SV 1977. W rozeznaniu rywala być może mamy zatem nad Austriakami przewagę. Chociaż nasi oponenci szukają o nas informacji, gdzie mogą. Zdaje sobie z tego sprawę nasz sztab. Wie, że to, co robi czy mówi jest przez Austriaków starannie monitorowane.
- Jak coś mówię, o naszej czy ich reprezentacji, to mam z tyłu głowy, że to na pewno do nich dotrze. Gdzieś pali się taka lampka - mówi nam Radosław Gilewicz, niegdyś gracz Tirolu Innsbruck czy Austrii Wiedeń, który ma w dorobku dwa tytuły mistrza Austrii. Już kiedyś doświadczył zresztą, jak działa przekazywanie informacji. Jego wywiad dla jednej z polskich gazet z 2004 roku został mocno nadinterpretowany i przetłumaczony w taki sposób, że bezpardonowo uderzał w Austrię. Ówczesny trener tej reprezentacji Johann "Hans" Krankl użył go, by podenerwować swoich piłkarzy i zmotywować do walki z Polską. Rozmowę z Gilewiczem, który był kolegą niektórych reprezentantów Austrii, wywiesił w szatni. Szybko rozdzwonił się jego telefon.
Teraz Gilewicz udzielił kilku wywiadów austriackim mediom, dziennikarze chętnie do niego dzwonią, ale trudno znaleźć mu dla wszystkich czas. Było też kilka zapytań o rozmowę z Brzęczkiem, ale PZPN odmówił i polecił zadać pytania na konferencji, która odbędzie się dzień przed spotkaniem. Ten wyjazd do Wiednia i mecz o stawkę, już w roli trenera polskiej kadry pewnie będzie dla Brzęczka wyjątkowy. W biało-czerwonej kadrze jako zawodnik debiutował w czerwcu 1992 roku właśnie w spotkaniu z Austrią. Teraz to właśnie z Austrią zadebiutuje, ale już jako nasz trener, w swoim pierwszym meczu o punkty el. ME.
- To ekipa agresywna, wybiegana, nieprzyjemna - powtarza w hotelowych korytarzach jak mantrę. Przekonał się o tym już w Salzburgu, jego gracze mają doświadczyć tego w Wiedniu, ale woli ich uprzedzić.