Reprezentacja Polski. Dzieciaki Adama Nawałki w odwrocie

Młodzi piłkarze mieli rozwiązać problemy reprezentacji Polski, ale na razie nie radzą sobie ze swoimi kłopotami. Dzieciaki na które postawił Adam Nawałka są w odwrocie: Karol Linetty i Dawid Kownacki w ogóle nie przyjechali na kadrę, a Jan Bednarek popełnia błąd za błędem.

Sztandarowym odkryciem Adama Nawałki miał być Dawid Kownacki. Niektórzy widzieli w nim kolejnego Bartosza Kapustkę, który może zabłysnąć na wielkim turnieju. Gdy więc Polacy na mistrzostwach świata fatalnie zagrali z Senegalem, w meczu z Kolumbią Nawałka właśnie Kownackiemu powierzył misję ratowania sytuacji. Manewr nie wyszedł jednak zbyt okazale, Dawid opuścił boisko po blisko godzinie gry, a cztery dni później wołgogradzkie pożegnanie z Rosją obejrzał z ławki rezerwowych. A miało być inaczej: Kownacki najpierw strzelił bramkę w towarzyskim spotkaniu z Litwą, a później dał niezłą zmianę w meczu z Senegalem. Był iskierką, która rozpalała nadzieje. Dwa zrywy to było jednak za mało, aby na stałe wywalczyć sobie miejsce w kadrze. I dziś zamiast partnerem Roberta Lewandowskiego, Dawid jest największym zawodem ostatnich miesięcy kadencji poprzedniego selekcjonera.

Dawid Kownacki. Talent dekady czy leniwy rezerwowy?

W tym sezonie na boiskach Serie A Kownacki pojawił się dziesięciokrotnie, ale rozegrał tylko 125 minut, czyli mniej niż trzy połowy. Najdłużej na murawie przebywał w spotkaniu z Milanem (grał przez 29 min). Zazwyczaj jego epizody trwały jednak zaledwie po kilka chwil. Odbiło się to na statystykach wychowanka Lecha Poznań, który do siatki trafił tylko jeden raz (spośród napastników będących w kręgu zainteresowania kadry tylko jego przyjaciel Łukasz Teodorczyk ma gorsze liczby). Jeszcze niedawno Nawałka mówił o Kownackim, że „to talent, jaki zdarza się raz na dekady”. Niedawno włoski portal „Il Secolo XIX” nazwał go jednak „rozleniwionym rezerwowym”. Być może oba określenia są przesadzone, ale faktem jest, że Dawid ostatnio nie otrzymuje powołań do kadry A i nie jest to wcale spowodowane jego występami w drużynie U-21, która w czwartek przegrała 0:1 z Portugalią w barażu o awans na Euro. W kadrze Czesława Michniewicza miał znaleźć się także Adam Buksa, ale Brzęczek zdecydował jednak, że napastnika Pogoni Szczecin bardziej potrzebuje w Sopocie. Tego samego nie pomyślał o Kownackim, który jest przecież liderem i kapitanem zespołu.

Za kilka dni kadra U-21 rozegra z Portugalczykami mecz rewanżowy, który być może zakończy istnienie drużyny Michniewicza. Wtedy Kownacki straci reprezentacyjne alibi. I jeżeli w Sampdorii nie zacznie grać regularnie, to kolejne mecze będzie oglądał jako widz. Ale nie siedząc na zgrupowaniu młodzieżówki, tylko w swoim mieszkaniu w Genui.

Wszystkie problemy Jana Bednarka

Był moment, gdy Jan Bednarek medialnie rósł tak szybko, że zaskakiwało to nawet fanów talentu chłopaka z Kleczewa. Nowy Jacek Bąk – w ten sposób eksperci słodzili młodemu stoperowi Lecha Poznań. A gdy przyjechali Anglicy z Southampton i zaoferowali za niego pięć milionów euro, co było rekordem Ekstraklasy, hamulce oczekiwań puściły na dobre. W Bednarku zaczęto widzieć kogoś, kto u boku Kamila Glika może stać się gwiazdą polskiej defensywy. Nagle kadrze niepotrzebny stał się Thiago Cionek, a za Michałem Pazdanem przestano tęsknić. Przestano też dostrzegać, że piłkarz w momencie wyjazdu z Ekstraklasy rozegrał w niej mniej niż 50 meczów. Nie przeszkodziło to w zaimponowaniu Nawałce. Bednarek dobrze zaprezentował się na obozie w Arłamowie na który przyjechał mając za sobą kilka niezłych gier w Premier League. W nocy przed meczem z Senegalem to on był głównym kandydatem do gry u boku Pazdana. Ale nad ranem okazało się, że zagra Cionek. Bednarek pojawił się na murawie po przerwie i nie zszedł z niej do końca mundialu. Ale poza strzeloną Japonii bramką zapisał się w pamięci kibiców głównie gapiostwem przy drugim golu Senegalu i złym ustawieniem przy trafieniach Yerrego Miny i Falcao Garcii z Kolumbii.

Mimo problemów z grą w klubie (ostatnio Polak siadał na trybunach), to w Bednarku partnera Glika – podobnie jak Nawałka – dostrzegł Jerzy Brzęczek. Sam Janek na razie nie pomaga mu w obronie tej decyzji. W tym sezonie w reprezentacji rozegrał więcej meczów (o jeden) i zanotował więcej minut (o 130), niż w Southmapton. Nie mogło to pozostać bez wpływu na jego grę. Gdy Janek pojawia się na boisku, jak magnes przyciąga problemy. Tak jak w meczu z Czechami, gdy dał się przepchnąć Patrikowi Schickowi, który wykonał pracę dla Jakuba Jankto. Nie był to pojedynczy przypadek, gdy piłkarz był zamieszany w utratę bramki. Gdy w Chorzowie do wyrównania doprowadził Portugalczyk Andre Silva, Bednarek zamiast rywala, krył… Glika. A gdy Glik pechowo wbijał piłkę do bramki Łukasza Fabiańskiego, Bednarek akcję obserwował stojąc kilkanaście metrów za kolegą z obrony. Przy golu Bernardo Silvy to 22-latek stał na wprost uderzającego pomocnika Manchesteru City, ale nawet nie wystawił nogi, aby zablokować lecącą piłkę. W żadnej z tych sytuacji reprezentant nie był głównym winowajcą, ale jednocześnie nie zrobił niczego, aby pomóc kolegom. Nie ma żadnych wątpliwości, że jego ambicja czy też zaangażowanie zastąpią nierozegrane w Anglii minuty.

Jednocześnie Brzęczek ma inny problem: Bednarek nie ma rywala na odpowiednim poziomie. Marcin Kamiński niemal każdy mecz kadry kończy z jakimś błędem (w czwartek w pierwszej połowie minął się z piłką w taki sposób, że rywale groźnie zaatakowali. Sytuację wślizgiem uratował dopiero Bednarek). Cionek do Sopotu przyleciał dlatego, że urazu pachwiny nabawił się Glik. Wcześniej on i Bartosz Salamon w ogóle nie mieścili się w koncepcji Brzęczka. Tak samo jak pomijany Maciej Wilusz z Rostowa. Bednarek gra więc, bo selekcjoner nie ma alternatyw. Ale takie podejście może się już wkrótce obrócić przeciwko samemu trenerowi.

Zablokowany Karol Linetty

Jeszcze inaczej wygląda sytuacja Karola Linettego, którego Jerzy Brzęczek nie powołał na listopadowe zgrupowanie. Dla piłkarza Sampdorii Genua musiało to być spore zaskoczenie, bo odkąd Nawałka zabrał go na obóz ligowców do ZEA, Linetty był żelaznym kadrowiczem. Za kadencji poprzedniego selekcjonera rozegrał w drużynie narodowej dwadzieścia meczów. W żadnym z nich – a dziewięć było o punkty eliminacji mistrzostw Europy i świata – Linetty nie zachwycił. Trudno właściwie wskazać występ pomocnika w którym ten wyrósł ponad przeciętność. Słabą grą Karol wielokrotnie budził irytację Nawałki, który jednak do samego końca wierzył w jego talent. Wiara skończyła się na mundialu, gdzie Linetty jako jedyny piłkarz – obok bramkarza Łukasza Skorupskiego – nie rozegrał nawet jednej minuty.

Prawda o tamtym turnieju ma dwa odcienie. Jednym są słabe wyniki kinazy, które wykazały badania krwi: Linetty w Juracie przesadził z wizytami w kriokomorze, przez co poczuł się gorzej i przez kilka kolejnych dni musiał odpoczywać. Jak sam stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty, w Arłamowie jego wyniki były już lepsze. Sztabowcy Nawałki nieoficjalnie mają jednak na ten temat inne zdanie i twierdzą, że w Rosji po prostu nie chciano ryzykować zdrowiem zawodnika. Prawdą jest także to, że na treningach Linetty nie prezentował się rewelacyjnie i Nawałka stwierdził po prostu, że w tym momencie nie pomoże jego drużynie.

Nawałka miał do swojego ulubieńca jeszcze jedną pretensję: że ten nie ma duszy wojownika. Na taką ocenę wpłynęło kilka sytuacji, na przykład ta z treningu przed meczem z Niemcami we Frankfurcie, gdy Karol dostał piłką w twarz po strzale Kuby Błaszczykowskiego i opuścił zajęcia tłumacząc, że ma zawroty głowy. Albo z meczu z Nigerią, gdy znów otrzymał cios w głowę i znów zgłosił zmianę. Selekcjoner uważał, że Linetty powinien zacisnąć zęby i grać dalej jak choćby Jacek Góralski, który mimo kolejnych fauli za każdym razem podnosił się.

Najbardziej zastanawia to, że obraz Karola z kadry różni się diametralnie od obrazu Karola z Serie A. Tam nazywany jest „komarem”, który utrudnia przeciwnikom życie. Od trzech lat jest podstawowym piłkarzem Sampdorii i dość regularnie rozgrywa świetne mecze przeciwko silnym rywalom. Gdy jednak wkłada koszulkę z orłem, coś się w nim zacina. Dostrzegł to Brzęczek, który nie miał podobnych obiekcji, co Nawałka, i przy powołaniach Linettego po prostu pominął. Nie wiadomo tylko czy jednorazowo, aby go pobudzić, czy też na dłużej.

Przemysław Frankowski na tak, Jarosław Jach na nie

Wśród zawodników powoływanych w ostatnich miesiącach Adama Nawałki jest również Przemysław Frankowski. On ostatecznie nie pojechał na mistrzostwa świata, odpadając z wyścigu o mundial na finiszu. Wcześniej w kadrze A były lider reprezentacji do lat 21 zdążył rozegrać jeden mecz – z Nigerią. Nie zawiódł, ale nie zachwycił też selekcjonera na tyle, aby ten zabrał go do Rosji. Od początku kadencji Frankowskiemu ufa jednak Brzęczek, który w meczu z Czechami dał mu drugą szansę (wcześniej skrzydłowy wystąpił z Irlandią). 23-latek stoi przed olbrzymią okazją, bo w klubach nie grają Kuba Błaszczykowski i Rafał Kurzawa. Jeżeli do marca nic się nie zmieni, a Frankowski wygra rywalizację z Damianem Kądziorem, na starcie eliminacji mistrzostw Europy to właśnie gdańszczanin może grać w podstawowym składzie. Najpierw musi jednak solidną ligową formę przełożyć na kadrę. W czwartek był jednym z jaśniejszych punktów reprezentacji – mógł nawet zanotować asystę, gdy do pustej bramki nie trafił Robert Lewandowski. Do sporych umiejętności Frankowski musi jednak dołożyć odwagę i przebojowość, a wtedy może stać się reprezentantem pełną gębą.

Dużych szans na powołanie nie ma natomiast Jarosław Jach, który po listopadowych meczach wydawał się solidnym kandydatem do wyjazdu na mistrzostwa świata. Trener Nawałka sprawę postawił jednak jasno: jeżeli Jach po transferze z Zagłębia Lubin do Crystal Palace nie będzie grał, to nie ma szans na podróż do Rosji. Rok po tamtych słowach Jacha nie ma już w Londynie, a w tureckim Rizesporze, gdzie obecnie jest wypożyczony, ostatnio częściej niż na boisku można spotkać go na ławce rezerwowych. Licznik jego występów w reprezentacji zatrzymał się na dwóch i – mimo talentu Jacha – nic na razie nie wskazuje by się to zmieniło.

Więcej o:
Copyright © Agora SA