Reprezentacja Polski. Adam Buksa: Być jak Robert Lewandowski [ROZMOWA]

- Nie zamierzam nikogo przepraszać za to, że tutaj jestem. Wiem, że stać mnie, by w tej reprezentacji zagościć na dłużej, w przyszłości stanowić o jej sile - mówi Adam Buksa, 22-letni napastnik Pogoni Szczecin, który od poniedziałku przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Polski.

Bartłomiej Kubiak: Po zwycięstwie 2:1 z Legią łatwiej przyjechać na debiutanckie zgrupowanie kadry?

Adam Buksa: Skoro zasłużenie wygrywasz z mistrzem Polski, to pewność siebie rośnie. Humor też jest lepszy. Można sobie pożartować, choćby z Artura Jędrzejczyka [obrońca Legii powołany przez Jerzego Brzęczka na listopadowe mecze z Czechami i Portugalią], z którym w piątek toczyłem wiele pojedynków.

Kapitan reprezentacji Robert Lewandowski na poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział, że liczy na to, iż młodzi zawodnicy - tacy jak ty - nie staną z boku, tylko będą przebojowi, wniosą do tej drużyny fantazję.

- W pełni się z Robertem zgadzam, też na to liczę. To znaczy, nie zamierzam na zgrupowaniu nikogo przepraszać za to, że tutaj jestem. Wiem, że stać mnie, by w tej reprezentacji zagościć na dłużej. W przyszłości stanowić o jej sile.

Co będzie kluczowe, by ci się udało?

- Wiele rzeczy.

Mamy czas, możesz mówić...

- Regularna gra, ale przede wszystkim praca - nad techniką, taktyką, psychiką. Słowem: rozwój, pod każdym względem. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem, najmłodszym na tym zgrupowaniu, więc muszę pracować nad wszystkim. W tej chwili jeszcze trudno ocenić, która z tych sfer może mi w przyszłości zapewnić sukces.

Zaskoczyło cię to powołanie?

- Tak. Oczywiście było moim celem, ale nie spodziewałem się, że efekty mojej ciężkiej pracy zostaną tak szybko docenione. Że selekcjoner zadzwoni już teraz.

Miałeś zapisany numer Jerzego Brzęczka w telefonie?

- Miałem, wyświetlił mi się. Selekcjoner nie zmienił numeru przynajmniej od kilku lat.

Łatwiej jest wejść do drużyny, której selekcjonerem jest Brzęczek, czyli człowiek poznany przez ciebie kilka lat temu w Lechii Gdańsk?

- Pewnie, że łatwiej. Trener Brzęczek jako pierwszy dał mi poważną szansę na zaistnienie w ekstraklasie. Rozwinąłem się przy nim jako piłkarz, zbudowałem swoją pewność siebie. 

Nie stresuje cię pobyt na zgrupowaniu, choćby spotkania z dziennikarzami, ich natłok?

- No, jest was zdecydowanie więcej niż na młodzieżówce. Ale nie, zupełnie mnie to nie stresuje. Nowe doświadczenie, a zarazem wspaniałe przeżycie, z którego czerpać chce jak najwięcej - tak do tego podchodzę.

Polska - Czechy. Mateusz Klich: Tak dobry jeszcze nie byłem. Marcelo Bielsa wyciska ze mnie maksa [ROZMOWA]

Rozmawiałeś już z Lewandowskim?

- Za nami dopiero jeden dzień, organizacyjny. Nie było okazji, ale z pewnością taka niebawem się nadarzy. Z wielką chęcią usłyszę, co ma mi do powiedzenia Robert, ale też inni bardziej doświadczeni kadrowicze. Z drugiej strony też jestem świadomy swoich umiejętności. Mogę tej kadrze wiele zaoferować.

W ataku czy na skrzydle?

- Środek ataku to moje nominalne miejsce na boisku, ale grając na skrzydle, też mogę zbiegać do środka i np. oddawać strzały z dystansu, co uważam za swój duży atut.

Thiago Cionek: Na mundialu wszystko się rozsypało

Brzęczek na konferencji sugerował, że może nie zmieścić cię w ataku, że raczej sprawdzany będziesz na innej pozycji.

- Tak, wiem o tym. Rozmawiałem z selekcjonerem. Kiedy pracowałem z nim w Lechii, wystawiał mnie na obu skrzydłach. Czułem się wtedy dobrze, dlatego nie ma teraz dla mnie żadnego problemu, bym znowu tam zagrał.

Wzorujesz się na którymś napastniku?

- Jest ich wielu, ale nie będę oryginalny, jeśli powiem, że jednym z nich jest Robert Lewandowski. To bardzo dobry przykład dla młodych chłopaków z Polski, jak można się wybić i poprowadzić swoją karierę.

Myślisz, że masz predyspozycje, by w przyszłości go przypominać?

- Poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko, ale będę robił wszystko, by zajść jak najdalej. Jak najdłużej podążać tą samą ścieżką co Robert.

Portugalia kluczowa. Lewandowski krok od najgorszej serii w meczach o punkty

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.