O'piłki Marciniaka. Godin inspiracją dla reprezentacji

Na podstawie dotychczasowych spotkań trudno budować optymizm przed eliminacjami Euro 2020. Ta kadra potrzebuje momentu przełomowego, meczu będącego fundamentem, na którym Jerzy Brzęczek zbuduje solidną konstrukcję - pisze w swoim cotygodniowym felietonie Krzysztof Marciniak, dziennikarz Canal+ Sport.

Stulecie odzyskania niepodległości sprzyja różnego rodzaju podsumowaniom i refleksjom. Celebrując ten ważny dzień media sportowe publikowały rankingi najlepszych piłkarzy, zespołów czy najważniejszych wydarzeń minionych stu lat. Jest co i kogo wspominać, jednak biorąc pod uwagę ostatnie kilka miesięcy w naszym futbolu o świętowaniu nie może być mowy. Do tego okresu o wiele bardziej pasuje „święto” importowane zza oceanu - Halloween. Też bywało upiornie, strasznie, a momentami także groteskowo.

Niedawno zdarzyło się to, co przewidywałem w sierpniu pisząc o smutnej lekcji piłkarskiej geografii. W rankingu UEFA właśnie wyprzedził nas Kazachstan, a jeszcze w tym roku to samo może zrobić Azerbejdżan. Widoki na poprawę sytuacji są marne, znów musimy czekać na pucharową weryfikację w lipcu i sierpniu 2019. Do tego czasu możemy wmawiać sobie, że poniżej obecnego pułapu już nie zejdziemy. Mundial oglądaliśmy w jakości 4K i nie mam tu na myśli samej technologii, a błyskotliwy komentarz Jacka Laskowskiego, który podsumował kibicowskie nastroje. Nadzieję w serca fanów miała wlać reprezentacja pod wodzą Jerzego Brzęczka. Początek był obiecujący, ale później było zdecydowanie gorzej. Do tej pory nie udało się wygrać żadnego meczu, a czas na eksperymenty i szukanie alternatyw personalnych szybko się kurczy. Mecz z Portugalią zakończy czas selekcji i wzajemnego poznawania się selekcjonera z piłkarzami. Na podstawie dotychczasowych spotkań trudno budować optymizm przed eliminacjami Euro 2020. Ta kadra potrzebuje momentu przełomowego, meczu będącego fundamentem, na którym Jerzy Brzęczek zbuduje solidną konstrukcję.

Na razie jednak pęka filar defensywy i problemów przybywa. Kamil Glik zapracował na wizerunek niezniszczalnego, bo od 2012 grał bez przerwy w klubie i reprezentacji. Jedyne pauzy były spowodowane kartkami, kontuzje go omijały, lub on je ignorował (wiele miesięcy grał z bolącym kolanem). Ostatnio fortuna się odwróciła, po urazie barku teraz nie wytrzymał przywodziciel, a to oznacza kolejny mecz w eksperymentalnym zestawieniu defensywy biało-czerwonych. Ciągle nie udało się znaleźć człowieka gwarantującego zabezpieczenie lewej strony defensywy. Arkadiusz Reca dostał najwięcej szans, to on został namaszczony na odkrycie selekcjonera, ale na razie w reprezentacji nie przekonuje, w klubie nie gra, a dodatkowo ma kontuzję. Jerzy Brzęczek szuka więc dalej, głównie w Ekstraklasie. Sprawdzony został Pietrzak, po raz kolejny na tę pozycję wrócił Jędrzejczyk, teraz czas na Huberta Matynię. Te powołania mogą wydawać się egzotyczne, ale tylko do momentu, gdy przeanalizujemy nasz stan posiadania. Poza Maciejem Rybusem nie mamy w ligach zagranicznych regularnie grającego lewego obrońcy. W Ekstraklasie według not wystawianych po każdym spotkaniu ranking najlepszych na tej pozycji wygląda następująco: Mladenović, Hlousek, Kirkeskov, Guilherme. Sami obcokrajowcy. Żeby dopełnić ten obraz posuchy trzeba dodać, że podstawowy obrońca reprezentacji U-21, Kamil Pestka w lidze zagrał dwa razy: w pierwszej i drugiej kolejce.

Aktualnie nie mamy więc Glika, drugiego solidnego stopera, lewego obrońcy, a przy obsadzie skrzydłowych nadal obracamy się w wąskiej grupie zawodników. Trudno znaleźć alternatywę w Ekstraklasie, bo według wspomnianego rankingu znów najlepsi są obcokrajowcy: Haraslin, Nagy, Kostal i Novikovas. Najlepszy czas w karierze Krzysztofa Piątka przełożył się na jednego gola w kadrze i to w przegranym meczu z Portugalią. Na dobrą sprawę dalej nie wiemy czy jego obecność na boisku da nam więcej pożytku niż sprawdzony układ Lewandowski-Milik. Co więcej po nieudanych próbach zmiany ustawienia selekcjoner zapowiada powrót do punktu wyjścia. Stan posiadania jest ubogi, więc przed meczami z Czechami i Portugalią trudno spodziewać się cudów.

Te jednak w piłce się zdarzają, o czym przekonujemy się niemal każdego tygodnia. W ostatni weekend taka niesamowita historia została napisana przez Diego Godina i jego Atletico. W 64 minucie urugwajski stoper goniąc rywala poczuł silny ból w udzie. W efekcie Althletic Bilbao strzelił gola na 2:1, a Godin zdał sobie sprawę, że jego dalsza gra jest niemożliwa. Problem polegał na tym, że Diego Simeone wykorzystał już wszystkie zmiany. Po konsultacji z zawodnikiem uznał jednak, że obrońca może przydać się przy stałych fragmentach gry, więc lepiej żeby został na boisku. Godin – statysta został bohaterem meczu, gdy w doliczonym czasie gry wpakował piłkę do siatki i dał Atleti zwycięstwo 3:2. Doskonały przykład jak można przekraczać własne możliwości. Waleczne serce, niezłomność, wiara w powodzenie – to atrybuty, których potrzebuje nasza kadra.

Marzy mi się taka historia z udziałem reprezentacji Polski. Mam bowiem wrażenie, że w końcowych fragmentach meczów zdecydowanie częściej dostajemy niż zadajemy ciosy. Najświeższy przykład to mecz z Włochami w Chorzowie i gol  Biraghiego w doliczonym czasie gry. Najbardziej bolesny to bramka Neuville’a dla Niemców w meczu o być albo nie być na Mundialu w 2006. W końcówce meczu straciliśmy też gola ze Szwajcarią na Euro 2016, ale tamta historia miała swój szczęśliwy finał. Teorię o tym, że decydujące gole w końcówce to domena naszych rywali wygłosiłem 8 października 2015 roku, gdy z grupą przyjaciół oglądaliśmy mecz Szkocja-Polska w eliminacjach do Euro 2016. Działo się to tuż przed rzutem wolnym, po którym Lewandowski wepchnął piłkę do bramki i zagwarantował nam niezwykle cenny punkt. Kolejny wyjątek potwierdzający regułę miał miejsce rok później. Ten sam piłkarz uratował nas przed wstydliwym remisem z Armenią. Znowu rzut wolny w doliczonym czasie gry, znowu jego spryt i eksplozja radości na trybunach Stadionu Narodowego. Nasza kadra bardzo potrzebuje napisania takiej historii na nowo, choćby w meczu z Portugalią. Byłoby na czym budować wiarę w pozytywny wynik eliminacji do Euro 2020. W przeciwnym razie czeka nas kolejne kilka miesięcy w upiornym nastroju.

***

Lewandowski krok od najgorszej serii w meczach o punkty

Pięć miesięcy bez gola w kadrze. Ponad rok od ostatniego trafienia w meczu o punkty. Sześć prestiżowych spotkań, w których do bramki rywala nic nie wpadło. Jeśli Robert Lewandowski nie strzeli gola z Portugalią (20.11), zanotuje najgorszą serię w meczach o punkty w historii występów dla Polski.

Lewandowski: Jestem zły, że przestałem strzelać

- Gdybym powiedział, że nie wkurza mnie to, że nie trafiłem w kadrze od czerwca, tobym skłamał. Zawsze chcę wygrywać, chcę też strzelać gole - zapewnia Robert Lewandowski, który na bramkę w reprezentacji Polski czeka od czerwcowego sparingu z Litwą.

Brzęczek będzie zajmował się głównie rozwiązywaniem problemów

Do eliminacji mistrzostw Europy selekcjoner Jerzy Brzęczek przystępuje trójskokiem. Dwa pierwsze odbicia nie wyszły mu najlepiej, ale trzecie - kluczowe - jest dopiero przed nim. W listopadzie przekonamy się, czy reprezentacja Polski jest przygotowana do walki o Euro 2020.

Więcej o:
Copyright © Agora SA