Była 18. minuta majowego meczu z Górnikiem Zabrze w sezonie 2014/15, kiedy piłkarz Pogoni Szczecin - Hubert Matynia - schodził z boiska, a jego miejsce zajmował Dominik Kun. Chwilę wcześniej lewy obrońca "Portowców" starł się z pomocnikiem rywali - Rafałem Kurzawą.
23. występ w ekstraklasie okazał się dla 19-latka bardzo pechowy. W debiutanckim sezonie na najwyższym poziomie w Polsce, Matynia zerwał więzadła krzyżowe, a lekarz dawał mu minimalne szanse na powrót na boisko. Ostatecznie, poważna kontuzja wykluczyła zawodnika z gry na ponad rok. Matynia na boisko wrócił w sierpniu 2016, kiedy w drugoligowych rezerwach Pogoni rozpoczął powrót do najwyższej formy. Formy, która zaprowadziła go aż do reprezentacji Polski prowadzonej przez Jerzego Brzęczka.
Powrót nie należał do łatwych. Pierwszy mecz po kontuzji w ekstraklasie Matynia rozegrał 3 grudnia 2016 roku, kiedy wszedł na minutę w zremisowanym 1:1 meczu ze Śląskiem Wrocław. W całym sezonie 2016/17 zawodnik rozegrał łącznie 13 spotkań w pierwszej drużynie, przebywając na boisku raptem przez 421 minut.
W poprzednich rozgrywkach też nie było dobrze. Na pierwszy występ Matynia czekał aż do 20. kolejki ekstraklasy, kiedy zaliczył zaledwie 12 minut w meczu z Lechią Gdańsk. Łącznie znów rozegrał 13 meczów, przebywając na boisku przez 803 minuty. Do tego doszedł występ w przegranym spotkaniu Pucharu Polski z Bytovią Bytów.
Kosta Runjaić zdawał się nie być przekonanym do zawodnika, który grywał albo na lewej obronie, albo na lewym skrzydle. W obronie trener Pogoni bardziej cenił Ricardo Nunesa, na bokach pierwszeństwo mieli m.in. Adam Frączczak, Spas Delew czy Dariusz Formella.
364 - tyle minut Matynia rozegrał w pierwszych 10 kolejkach obecnego sezonu. Przełomem okazała się 11. kolejka i wyjazdowy mecz z Wisłą Płock (4:0), kiedy w 50. minucie 23-latek zmienił kontuzjowanego Nunesa. Matynia, który do tamtej pory grał tylko na skrzydle, wrócił na lewą obronę.
I kolejne trzy mecze z Jagiellonią (1:2), Lechem Poznań (3:0) i Arką Gdynia (3:2) zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. Nie strzelił gola, nie zaliczył asysty. Po prostu trzy razy z rzędu zagrał dobry mecz w podstawowym składzie, co nie zdarzyło mu się od końcówki poprzedniego sezonu.
Jak się okazało to wystarczyło, by Matynia otrzymał powołanie do reprezentacji Polski na mecze z Czechami oraz Portugalią. 23-latek o fakcie dowiedział się od samego selekcjonera, który zadzwonił tuż przed oficjalnym ogłoszeniem kadry.
- Zdziwiony nie jestem, bo wierzę w siebie, ale na pewno jestem bardzo zaskoczony. Nikt do tej pory mi nie powiedział, że kadra mnie obserwuje, żadnych przecieków nie było - powiedział Matynia w rozmowie ze Sport.pl.
Powołanie do kadry przyszło w momencie niespodziewanym, ale też wyjątkowym, bo w niedzielę zawodnik Pogoni obchodził urodziny. - W ogóle to mam nauczkę, żeby odbierać połączenia od nieznajomych numerów, bo wcześniej bywało z tym różnie. Na szczęście telefon od trenera Brzęczka odebrałem. Rozmawialiśmy przez chwilę, ale i tak dał mi tyle radości, że jeszcze nie mogę spokojnie o tym opowiadać. Nie ma żadnego znaczenia, że prezent przyszedł dzień po urodzinach. Chciałbym bardzo, aby w moim życiu były wyłącznie takie niespodzianki - dodał.
Dla Matyni to pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski. Wcześniej zawodnik trzykrotnie powoływany był do zespołu U-20 prowadzonego przez Marcina Dornę. Zanim jednak piłkarz Pogoni podzieli szatnię m.in. z Robertem Lewandowskim czy Kamilem Glikiem, czeka go jeszcze poważny sprawdzian. W piątek szczecinianie podejmą u siebie mistrza Polski - Legię Warszawa.
Początek meczu o godz. 20.30, relacja na żywo na Sport.pl.
Reprezentacja Polski. Hubert Matynia: Na początku pomyślałem, że telefon od selekcjonera to żart
Reprezentacja Polski. Powołania na mecze z Czechami i Portugalią
Jerzy Brzęczek powołał piłkarzy do reprezentacji Polski. Decyzje wzbudziły spore kontrowersje