Reprezentacja. Brzęczek: - Nie odebrałem słów Lewandowskiego jako krytyki mojej pracy. Skrzydłowi? Pewnie nie ma już czasu, by ćwiczyć grę bez nich

- Nie ma mowy o żadnym konflikcie z Robertem Lewandowskim. Nie zmienia to faktu, że mamy dość jasne role. To trener obiera drogę, a zawodnicy powinni nią podążać - mówi Sport.pl selekcjoner Jerzy Brzęczek

Sebastian Staszewski: Pierwsze trzy miesiące pracy były trudniejsze, niż pan przypuszczał?

Jerzy Brzęczek: Nie, absolutnie.

A nie żal panu spadku z dywizji A Ligi Narodów? Co by nie mówić, to była elita.

Myślę, że mogliśmy się w niej utrzymać. Przecież w Chorzowie Włosi strzelili nam gola w ostatniej minucie, ze stałego fragmentu gry. Gdyby był remis, wciąż mielibyśmy szanse. Ale z drugiej strony nasze siły powinniśmy oceniać realnie, z chłodną głową. Gdybyśmy w grupie eliminacyjnej mieli rywalizować z Portugalią i Włochami, to raczej nie bylibyśmy faworytem.

Pana bilans to dwie porażki i dwa remisy.

Każdy zdaje sobie sprawę, ja również, że praca selekcjonera to praca całkiem inna od roboty w klubie. Przede wszystkim chodzi o czas. Oba te zawody łączy tylko jedno: są wyniki, to jest atmosfera. Od początku mówiłem więc, że przed nami długa droga. Potwierdzają to nasze ostatnie mecze. Oba są bardzo cenne dla naszego rozwoju, bo przetestowaliśmy nowy system. Miałem świadomość, że piłkarze mogą mieć z nim problem, ale chciałem sprawdzić ten wariant, chciałem przekonać się, jak poradzą sobie w nim na przykład napastnicy, którzy są w dobrej formie. Szukałem jakiegoś rozwiązania i dziś jestem o te doświadczenia bogatszy. Proszę zrozumieć jedno: w eliminacjach nie będę miał czasu na eksperymenty. Jeśli miałem coś przetestować, to odpowiednim na to momentem były właśnie te ostatnie trzy miesiące.

Co bardziej pana uwierało: błędy w defensywie czy brak kreatywności w ataku?

Nie tak postrzegam zespół. Traktuję go kompleksowo, jako całość. Dopiero kiedy i atak, i obrona funkcjonują dobrze, to mogę mówić o czymś pozytywnym. Tak było na przykład w Bolonii. Tam zagraliśmy systemem, który naszym piłkarzom odpowiada najbardziej.

Porzucił pan już pomysł grania taktyką bez skrzydłowych?

Nie porzuciłem. Wciąż mam przekonanie, że musimy nauczyć się czegoś nowego. Piłkarz nie mogli zrozumieć tej taktyki ot tak, w ciągu kilku dni, wiem o tym. Jednocześnie mam również świadomość, że w tej chwili brakuje nam trochę czasu, aby ten sposób gry dalej doskonalić. Sprawa wygląda mniej więcej tak: z jednej strony nie mam czasu, z drugiej widziałem, że po zmianie taktyki na tą ze skrzydłowymi prezentowaliśmy się lepiej. Wcześniej były deficyty.

Jakie ustawienie jest więc dla pana tym docelowym? 4-4-1-1?

Wiem, że zawodnicy są przyzwyczajeni do grania w systemach 4-4-2 czy 4-2-3-1. To dla nich ustawienia bezpieczne, znają je od dzieciństwa. Cały czas byli w nich szkoleni. Dlatego, gdy przychodzi nowa taktyka, okazuje się, że pojawia się problem z poruszaniem się po boisku, że po stracie piłki w niektórych sektorach brakuje piłkarzy. Ważna jest kwestia przyzwyczajeń i schematów. Bo schematy dają płynność. A do nauczenia się tych schematów potrzeba czasu.

W listopadzie zostanie nam – jak określił to Robert Lewandowski – „doszlifowywanie”?

Koncepcja będzie inna.

Jeszcze inna?

Nie, inna niż w październiku. Raczej będziemy poprawiać to, co pokazaliśmy w Bolonii.

Czyli po testach różnych konfiguracji: Zieliński-Lewandowski, Lewandowski-Piątek, Piątek-Milik i Lewandowski-Milik zdecyduje się na współpracę Piotrka i Roberta?

Myślę, że tak, choć nie chcę się ograniczać. Mam grupę piłkarzy, która daje pole manewru. Mam też świadomość, że nie mogę oczekiwać od Piątka by po jednym meczu rozumiał się z Robertem czy Arkiem bez słów. Jestem natomiast bardzo pozytywnie nastawiony do Piotrka Zielińskiego po tym, co już nam pokazał. I nie chodzi wcale o atak, ale o zaangażowanie, grę w defensywie. W obu meczach był zawodnikiem, który przebiegł najwięcej kilometrów. Mam takie przemyślenie: to nie jest chłopak ograniczony do ofensywy. Piotr rośnie nam cały czas.

Głos szatni jest dla pana istotny?

Pyta pan o ten po meczu z Italią? Z zawodnikami rozmawialiśmy wielokrotnie i oni mieli świadomość, że będziemy próbować czegoś nowego. Każdy zdawał sobie z tego sprawę.

Może piłkarze podeszli do nowej taktyki z rezerwą?

Każdy boi się nowości, taka jest ludzka natura. Czujemy się bezpieczniej, gdy znamy nawyki. Wtedy wykonanie czegoś jest prostsze. Ale zwróćmy uwagę też na inny czynnik: siłę rywali.

Nawałka w pierwszych meczach grał ze Słowacją, Irlandią, drugim zespołem Niemiec i Szkocją. A pan dwa razy z Włochami, z Portugalią i Irlandią. To chce pan powiedzieć?

Być może gdybyśmy grali ze słabszymi zespołami, to i ocena naszej gry byłaby dziś inna.

Zapytałem o zdanie szatni, bo po meczu z Włochami Robert Lewandowski zasugerował dość otwarcie, że on i koledzy lepiej czują się w ustawieniu 4-4-2 czy 4-4-1-1. Robert mówił: „Nie ma co kryć, nie ma co oszukiwać samego siebie czy innych, że jest system który nam bardziej odpowiada i w którym lepiej wyglądamy. Myślę, że trener też już zdaje sobie z tego sprawę”. Po meczu na konferencji zadałem panu pytanie, które przez niektórych zostało odebrane jako przeinaczenie słów Roberta.

W ogóle nie odebrałem  tego jako krytyki mojej pracy przez Roberta. Chodziło mi o same reguły oceniania pewnych decyzji. I to, co panu wtedy odpowiedziałem, to nie była erupcja złości, bo chłopcy  te same zdania słyszą cały czas na naszych odprawach. Dlatego nie ma mowy o żadnym konflikcie z Robertem. Nie zmienia to faktu, że mamy dość jasne role. To trener obiera drogę, a zawodnicy powinni nią podążać.

Odetchnął pan po golu Jakuba Błaszczykowskiego w meczu z Portugalią?

Dlaczego miałoby mi ulżyć?

Bo każdy słaby mecz Kuby w kadrze będzie sprowadzony do waszych więzów krwi.

Nie wymażemy naszej historii, naszych powiązań. Gdybym jednak uległ tej presji, to dziś nie mówilibyśmy o Kubie, który jednak coś reprezentacji daje. Przed meczem komentarzy było wiele, ale po meczu nikt nie przyszedł z wnioskiem, że Kuby w kadrze jednak nie powinno być. Ja w niego cały czas wierzyłem i wierzę. Czasem mam jednak wrażenie, że niektóre media czekają na jego błędy. Przecież wszyscy inni też je popełniają. Tak jak w meczu z Irlandią. Nie uważam, że Kuba popełnił wielki błąd, bo to było dośrodkowanie jakie w meczu zdarza się kilka razy. Zazwyczaj dawaliśmy sobie z nimi radę, a wtedy zaspała cała drużyna.

Nigdy nie miał pan żadnych wątpliwości? Kuba w tym sezonie rozegrał więcej minut w reprezentacji, niż w Wolfsburgu. A gdy zagrał z Włochami, to sprokurował rzut karny.

Spójrzmy w jakiej jesteśmy sytuacji: Arek Reca nie gra w Atalancie, Janek Bednarek gra mało w Southampton, tak samo kilku innych zawodników, w tym Kuba. Mają problemy, to żadna tajemnica. Z drugiej strony dają nam wciąż możliwości na kilku pozycjach. W sytuacji w której my w tej chwili jesteśmy, musimy po prostu ryzykować. To nie są łatwe momenty, proste decyzje. Ale nie mamy dziś do wyboru po kilku piłkarzy na każdej pozycji.

Zimą powie pan Kubie jak wujek-selekcjoner: musisz zmienić klub, aby grać w kadrze.

O tym jeszcze porozmawiamy, ale wszystko będzie tak, jak trzeba.

Czy PZPN zorganizuje zimowe zgrupowanie ligowców?

Myślimy o tym. Jest kilka kwestii, które trzeba przeanalizować przed pojęciem takiej decyzji.

Widzi pan w Ekstraklasie piłkarzy, którzy zasługują na taki sprawdzian? Czy w lidze mamy dwudziestu kilku Szymańskich czy Pietrzaków, których chce pan przetestować?

Nie możemy zapomnieć o bardzo ważnej kwestii: na razie do kadry nie powoływałem naszej młodzieży, która walczyła w eliminacjach. A tam mamy przecież kilku fajnych zawodników.

Na przykład Szymona Żurkowskiego.

Szymona, Dawida Kownackiego, ale są też inny, jak Sebastian Szymański, Konrad Michalak. To szeroka grupa młodych piłkarzy, których obserwujemy i o których mogę powiedzieć, że mają potencjał na grę w kadrze. Z drugiej strony nie przesadzajmy ze zbyt optymistycznymi ocenami, nie dajmy się zwariować.

Zmieniło się coś w kwestii ewentualnego powołania Adriana Mierzejewskiego? Patrząc na mecze z Portugalią i Włochami jego kreatywność momentami mogłaby się przydać.

Na tę chwilę nie. Ale przed nikim drzwi do reprezentacji nie zamykam.

Trener Nawałka też tak mówił. A później jego raport po mistrzostwa świata pokazał, że sztab kadry Mierzejewskiego w ogóle nie obserwował.

Mamy listę zawodników, których obserwujemy i nad którymi się zastanawiamy, ale kluczowa jest dla nas ich przydatność i perspektywy. Zawsze mogę rzucić nazwiskami, ale jeżeli my za każdym razem będziemy chcieli dołączać kogoś nowego, to w końcu zaczniemy się gubić. A nam w tej chwili potrzeba stabilizacji, automatyzmów i wyborów w które mocno wierzymy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.