Reprezentacja Polski. Zbigniew Boniek: Utrzymywanie się przy piłce to serce drużyny. I nasze serce jest chore

- Dlaczego mnie mecze Polski tak stresują? Bo nigdy nie wiem, co zobaczę. Widełki wahań naszej kadry są duże. Przez jakiś czas były małe. A teraz się powiększyły i musimy coś na to zaradzić - mówi Sport.pl prezes PZPN Zbigniew Boniek

Paweł Wilkowicz: Dwa mecze, dwie porażki z Portugalią i Włochami, a gra jeszcze gorsza niż wynik. Nie zwątpił pan?

Zbigniew Boniek: Trafiliśmy na bardzo mocnych rywali. Mogliśmy się przekonać w Chorzowie, dlaczego w Napoli pewne miejsce w składzie miał Jorginho, a nie Piotr Zieliński. Bo Piotr ma więcej inicjatywy pod bramką, natomiast jeśli chodzi o metodologię rozegrania piłki w środku pola to już jest inny piłkarz. Zresztą, my w ogóle nie mamy w polskiej piłce Verrattich czy Jorginhów. Nie mamy zawodników, którzy zarządzaliby fazą utrzymywania się przy piłce. Pójść z kontrą umiemy, ale tak pokopać sobie spokojnie jak Włosi czy Portugalczycy – nie umiemy. To jest nasz główny problem. Taka gra to jest serce drużyny. Nasze serce jest chore. Od piłki dziecięcej do ekstraklasy – nie umiemy tego: ty do mnie, ja do ciebie, próbujemy jedną stroną - zamknięta, więc przenosimy się na drugą, cierpliwie. Za trenera Nawałki to w pewnym momencie umieliśmy: utrzymać się przy piłce w środku pola. I musimy do tego wrócić. Staramy się zmieniać szkolenie, ale na efekty trzeba będzie poczekać siedem, osiem lat. Jerzy Brzęczek szuka rozwiązania na teraz, testuje. Ale w grze z bardzo mocnymi rywalami nie jest łatwo przećwiczyć coś nowego.

Wierzy pan że na mecze ze słabszymi rywalami ta taktyka bez skrzydłowych jeszcze się przyda?

Nie wiem. Dziś nasi piłkarze najbardziej lubią grać 4-4-2 i 4-5-1. Czy 4-1-4-1, bo i tak graliśmy, z Grzegorzem Krychowiakiem przed obroną. Oni się w takich ustawieniach najlepiej czują i z tym trudno dyskutować. I jeśli wszyscy piłkarze są w formie – nie ma problemu. Ale dlaczego trener chciał grać inaczej? Bo na dzisiaj nie ma piłkarzy, którzy gwarantują spokój w tym ustawieniu. Czy za dwa lata pojedziemy na mistrzostwa Europy, opierając swoją grę na Kamilu Grosickim i Kubie Błaszczykowskim? Nie chcę, żeby wyszło, że ja mam z nimi jakiś problem. Bo nie mam. Obydwaj dali nam bardzo dużo wchodząc w drugiej połowie z Portugalią i Włochami. Ale też musimy pamiętać, że w eliminacjach mistrzostw Europy będziemy grali po dwa mecze co trzy dni. I jeśli ktoś nie będzie regularnie grać w klubie to po prostu temu nie podoła. Ja chcę, żeby oni nam pomagali, grali, byli z nami, ale muszą grać w klubie, żeby to wytrzymać.

Może w takim razie zamiast zmieniać taktykę lepiej było testować innych skrzydłowych?

Ale każdy trener na początku pracy ma prawo do sprawdzenia w praktyce swoich przemyśleń. Chciał zobaczyć jak piłkarze będą funkcjonować w trochę innym schemacie. Przecież nie szukał w meczu z Portugalią oryginalności na siłę. W ataku grali piłkarze Bayernu i Genoi, w pomocy piłkarze Lokomotiwu czy Napoli, w obronie Monaco, Southampton. Nie jakieś ogórki. Potem w meczu z Włochami były wymuszone zmiany ale to nadal był mocny skład. Jurkowi w tych spotkaniach po prostu nie wyszło. No nie wyszło, boisko ten pomysł na ustawienie zweryfikowało. Ale każdemu wolno przez jakiś czas błądzić. Trener Adam Nawałka był przekonany, że rewelacjami mogą być Marciniak czy Kosznik, a życie to zweryfikowało. Ja też jak pierwszy raz wyjechałem samochodem na ulice Turynu, to się zacząłem cały pocić, choć uważałem się za dobrego kierowcę. Ale to była inna jazda. I kadra to inna jazda, nie każdy da radę się dostosować. Całe szczęście, że to tylko Liga Narodów. Ważna, chcieliśmy w niej być wyżej. No, ale trudno. Wrócimy do niej jesienią 2020. Też nie wiadomo, jak Liga Narodów będzie wówczas wyglądać, bo pewne luki wyszły. Jeśli dajmy na to Niemcy spadną z nami do Dywizji B, a awansują do niej, powiedzmy, Izrael czy Finlandia, to w 2020 Niemcy mogą jako mistrz Europy i lider rankingu UEFA grać w grupie B z dużo słabszymi rywalami. Telewizje niekoniecznie będą chciały płacić duże pieniądze za takie mecze. Ale tym się będziemy zajmować w przyszłości, na razie zasady są takie, trzeba grać i koniec. Najważniejsze jest, żeby wcześniej, przed Ligą Narodów 2020, zagrać w finałach mistrzostw Europy.

Mimo wszystko to bolesne: być zdegradowanym jako pierwsza drużyna.

Od dawna powtarzam, że miejsce tej reprezentacji jest między 15. a 30. miejscem w rankingach. Była wyżej i to było znakomite. Trafiliśmy na dobry moment, wygrywaliśmy. Ale jednak mecze w Lidze Narodów pokazały nam nasze miejsce. Mamy swoje ograniczenia, mamy takie pozycje, na które trudno znaleźć piłkarza na reprezentacyjnym poziomie. Choć piłka to piękny sport przez to, że tu nie zawsze lepszy wygrywa. I my po przetrwaniu pierwszej połowy z Włochami, gdy mogliśmy przegrywać już 0:4, a był remis, w drugiej połowie mieliśmy swoje szanse na zwycięstwo. A potem w zupełnie głupi sposób ten mecz przegraliśmy.

Za czasów Adama Nawałki ta drużyna miała ten nawyk, że gdy już nie umiała wygrać, to przynajmniej remisowała.

Nie oglądajmy się już na tamte czasy. Ładnie się rozstaliśmy z Adamem, budujemy coś nowego, Jurek Brzęczek dostał nasze zaufanie na ten czas przejścia do czegoś nowego. Ma pojechać  na mistrzostwa Europy i myślę, że mu się uda. Ale zdefiniowanie drużyny na nowo to naprawdę nie jest łatwa sprawa. Trzeba zawodników poznać, ocenić. Ale spokojnie, damy sobie radę.

A nie jest tak, że gdy Jerzy Brzęczek zdecydował się na retusz tego co zastał, jak w meczu z Włochami w Bolognii, to efekt był niezły. Ale gdy już wprowadził dużo swoich zmian, to gra się posypała?

Mnie martwiło to, w jaki sposób sobie Włosi stwarzali sytuacje. Bo to właściwie my je im stwarzaliśmy. Te najlepsze tak właśnie się rodziły: z naszych prostych błędów, niechlujności, niecelnych podań. Ale jeśli się tak zdarzy, że Jan Bednarek kopnie piłkę do Recy, gdy ten jest odwrócony i sunie kontra, jeśli się zdarzy że Góralski zamiast zacząć nasz kontratak, złym podaniem stworzy kontrę Włochów, jeśli Reca przez brak gry w klubie jest nerwowy, czasem źle się ustawi, łapią go kurcze, to my mamy zaraz winnych odrzucać, piętnować? No nie, trener ma z nimi rozmawiać, cierpliwie tłumaczyć, pocieszać, przygotowywać. Zdarzyły im się błędy, które na tym poziomie nie mogą się zdarzać. Ale trzeba wyciągać wnioski, a nie potępiać. Jurek sobie poradzi. Nie róbmy dramatu z porażek w Lidze Narodów bo w grupie Francja, Holandia, Niemcy też ktoś będzie musiał być trzeci.

Coś złego dzieje się z Robertem Lewandowskim w kadrze?

Dziś wszyscy piłkarze Bayernu mają problem z formą. Robert daje z siebie wszystko, kiedyś wszystko mu wpadało, teraz nie wpada. Może jest trochę podcięty fizycznie, może Grzegorz Krychowiak też jest trochę podcięty fizycznie, bo też w Lokomotiwie grał co trzy dni.

Gdyby to były mecze w wielkim turnieju, a nie w Lidze Narodów, to po porażkach z Portugalią i Włochami temat byłby jeden: przygotowanie fizyczne.

Gdyby to były mecze o wielką stawkę, a nie w Lidze Narodów, to w ogóle gralibyśmy inaczej. Z innym nastawieniem. Bo wiedzielibyśmy, jakie są konsekwencje porażki. A tutaj wiedzieliśmy, że porażka w LN niczym wielkim nie grozi. Więc Jurek pozwolił sobie na takie próby. Bo gdyby tego nie zrobił, to nigdy nie mielibyśmy pewności, czy to wypali czy nie.

A ma pan pewność że kadra nie wraca do tych czasów, gdy każde zwycięstwo było ewenementem?

Nie mam pewności, bo taki jest urok tej kadry. Dlatego mnie mecze Polski tak stresują? Bo ja nigdy nie wiem, co zobaczę. Czy my nie zejdziemy poniżej jakiegoś poziomu. Bo jednak widełki wahań naszej kadry są duże. Drużyny ze światowej czołówki te widełki mają małe. I Polska też przez jakiś czas miała małe. Teraz te widełki się powiększyły i musimy coś na to zaradzić.

Jak?

Zobaczymy. Może nadchodzi czas młodego Sebastiana Szymańskiego i to on pomoże rozwiązać problemy w środku boiska? A może ktoś inny z młodzieżówki?

Nie żałuje pan tego, że kazaliście pierwszej reprezentacji czekać na piłkarzy młodzieżówki?

Nie. Bo ich czas dopiero nadchodzi i trzeba ich wprowadzać powoli. Dziś każdy widzi w pierwszej reprezentacji Szymona Żurkowskiego, ale potem łatwo będzie rzucić: wielka piłka go zweryfikowała. Oni nie są jeszcze gotowi na regularną grę w pierwszej reprezentacji. Patrzymy i czekamy kiedy nastąpi ten moment. Może już za kilka miesięcy. Poczekajmy cierpliwie.

Będą w zimie mecze towarzyskie dla kadry w krajowym składzie?

Nie wiemy jeszcze. Ja jestem sceptyczny, bo czy nie lepiej, żeby piłkarze w tym czasie spokojnie pracowali w klubach? Z kim mocnym my w tym terminie możemy zagrać? Takie zgrupowania to nie jest standard mocnych drużyn. Już może bardziej byłbym za tym, żeby to U-20 pojechała na jakiś zimowy obóz. Ale nie wiem, jeszcze porozmawiamy z trenerem i wyciągniemy wnioski.

Rozmowa o tym, że zaczyna się poważna gra też będzie?

Gdy przedstawiałem Jerzego Brzęczka jako trenera, powiedziałem: z nim będziemy walczyć o mistrzostwa Europy. Koniec kropka. Mistrzostwa Europy. Liga Narodów miała być tylko etapem. Chcieliśmy w niej wypaść lepiej. Ale nic się nie stało. Albo inaczej: stało się, ale konsekwencje nie są straszne. Wiem, że nie był to najlepszy rok pierwszej reprezentacji. Trzeba przetrwać ten moment. Wrócimy.

***

Polska - Włochy. Robert Lewandowski krytykuje decyzję trenera. Jerzy Brzęczek: Niech piłkarze zajmą się graniem

Polska - Włochy. Polacy mogą mieć problem w el. Euro 2020

Polska - Włochy. Jerzy Brzęczek przyznał się do największego błędu

Polska - Włochy. Jerzy Brzęczek tłumaczy kontrowersyjną decyzję. Dlaczego Krzysztof Piątek nie wszedł na boisko?

Więcej o:
Copyright © Agora SA