Liga Narodów. Polska - Włochy 0:1. Witamy w przeciętności

Choć prawdopodobnie ten mecz zostanie zapamiętany głównie przez pryzmat totalnej dominacji Włochów w pierwszej połowie, w drugiej części spotkania nasi zawodnicy byli w stanie nieco zniwelować przepaść dzielącą ich od rywali. Uzyskaliśmy chyba tym samym odpowiedź na pytanie o docelowy kształt taktyczny polskiej reprezentacji

Pressing widmo

Jerzy Brzęczek ponownie postawił na "diamentowe" 4-4-2, tym razem w nieco bardziej defensywnym kształcie, z zabezpieczającym środek pola Góralskim i towarzyszącymi mu Linettym i Szymańskim. Zieliński został ustawiony w roli typowej dziesiątki, operującej za plecami dwójki napastników. Na papierze ustawienie to wydawało się dość zbalansowane między ofensywą i defensywą. Po raz kolejny jednak dały o sobie znać problemy z rozciąganiem gry, przez co kadra była skupiona przede wszystkim na kreowaniu akcji środkiem ma małej przestrzeni, co bardzo ułatwiało Włochom zamykanie naszych reprezentantów. Dodatkowo wzmocniony środek pola nie miał praktycznie żadnego wsparcia od ofensywnego tria w działaniach defensywnych. Można było odnieść wrażenie, że napastnicy i Zieliński nie mają żadnych zaleceń odnośnie atakowania przeciwników i robią to na własną rękę, bez ściśle założonego planu. Nie dziwi więc, że efektywność tego typu działań była zerowa, a Polacy ledwie dwa razy przejęli w pierwszej połowie piłkę na połowie przeciwnika, Włochom udało się to sześciokrotnie częściej.

Polska - Włochy. Robert Lewandowski krytykuje decyzję trenera. Jerzy Brzęczek: Niech piłkarze zajmą się graniem

Co ja robię tu?

Pressing Włochów był znacznie skuteczniejszy, agresywnie doskakiwali do naszych zawodników możliwie wysoko, uniemożliwiając jej dostarczenie do naszego ofensywnego tria. Szybko okazało się, że na spokojne wyprowadzenie piłki nie mamy co liczyć, więc Szczęsny szukał możliwie długich piłek, by zminimalizować ryzyko strat na własnej połowie. Włochom udało się sparaliżować nasz środek, zaś brak skrzydłowych utrudniał przeniesienie piłki poza pressowaną strefę. Nieźle jeszcze odnajdował się w takiej grze kreatywny Zieliński, ale dla Linettego i Szymańskiego były to za wysokie progi. Pierwszy z nich zagrał ledwie pięć celnych podań atakujących, Góralski zaś klasycznie skupiony na destrukcji, gry do przodu unikał. Konstruktywne podanie był w stanie zagrać raz na dziewięć (!) minut.

Polska - Włochy. Polacy mogą mieć problem w el. Euro 2020

Zmartwychwstanie

Po dramacie w pierwszej połowie, cudem niezakończonym stratą bramek, na drugie 45 minut Polacy wyszli z innym nastawieniem. Trener Brzęczek wpuścił na boisko skrzydłowych, co wreszcie rozszerzyło grę i umożliwiało dużo bardziej składne wyprowadzanie akcji, a przede wszystkim stworzyło przestrzeń do kontr. Zieliński zaczął nieco bardziej angażować się i w działania w obronie i rozprowadzanie piłki w głębi pola, zaś skrzydłowi tworzyli miejsce do zagrania piłki w wolne strefy. Wreszcie przy tym pojawiła się okazja na kontry, które mogły nawet przynieść Polakom (mało zasłużone, ale jednak) prowadzenie. Nieco sprawniej wyglądała też defensywa. Zawodnicy ustawieni w "diamencie" w środku, mieli kłopot z odpowiednim zabezpieczeniem bocznych sektorów boiska, a ich przesuwanie się za piłką pozostawiało wiele do życzenia. W przypadku bardziej "płaskiej" linii pomocy i wyraźniejszym podziale ról, wsparcie dla skrajnych obrońców wyglądało lepiej. Nadal przewaga Włochów była bardzo duża, ale nasza obrona stawała się mniej rozpaczliwa, a mogliśmy się pokusić nawet o zdobycie gola, jednak zabrakło wykończenia. Lub szczęścia, którego kadra Nawałki wykorzystała chyba zapas na tę dekadę, a które w podobnych okolicznościach meczu z Niemcami sprzyjało naszym aż nadto.

Polska - Włochy. Jerzy Brzęczek przyznał się do największego błędu

Klęska, ale z morałem

Zobaczyliśmy tym samym, że od elity nadal dzieli nas sporo, a dwukrotne wyjście z łatwych grup eliminacyjnych i solidny (choć także szczęśliwy) występ na EURO to nie oznaka rozwoju polskiej piłki, co bardziej szczęśliwy zbieg okoliczności dla ponadprzeciętnej, ale nie bardzo dobrej drużyny. O tym, że ten zespół odpowiednio ustawiony ma potencjał, żeby napędzić stracha najlepszym, pokazała druga połowa starcia z Włochami, gdzie stosując proste i sprawdzone środki, udawało się tworzyć zagrożenie pod bramką rywali. Nadmiar eksperymentów zaczął jednak kadrze szkodzić, a zespół męczony trójką z tyłu, diamentami i innymi trudnymi do wdrożenia na reprezentacyjnym poziomie pomysłami, kazał nam zapomnieć, w czym jest najlepszy. Oby ta druga połowa o tym przypomniała, przede wszystkim selekcjonerowi.

Polska - Włochy. Jerzy Brzęczek tłumaczy kontrowersyjną decyzję. Dlaczego Krzysztof Piątek nie wszedł na boisko?

Polska - Włochy. Zbigniew Boniek: Niektórzy nie wytrzymują 90 minut. Może być jeszcze gorzej

Polska - Włochy. Robert Lewandowski nie rozpacza po spadku. Liga Narodów? "Nie rozumiem"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.