Reprezentacja. Polska - Portugalia 2:3. Stały fragment gry i długo, długo nic

Środek pola mówi "rozgośćcie się" i nie nakłada żadnych ograniczeń. Obrona podąża jego śladem, a atak nie ma już nic do powiedzenia. Tylko drużyna cierpi - chociaż trudno o niej mówić, szczególnie w pełnym tego słowa znaczeniu. Polska przegrała z Portugalią 2:3 w drugim meczu Ligi Narodów.

Brak jedności

Tak naprawdę jakąkolwiek reakcję na pressing, niezależnie w jakim sektorze i w którym momencie, można wrzucić do jednego worka z napisem „bierność”. Przez cały mecz można było zauważyć jeden notorycznie popełniany błąd, który łączy większość akcji przeciwnika. Zarówno te rozpoczęte po stracie w centralnej strefie, jak również pod wpływem nacisku, czy przez za duże odległości.

Mowa o braku jakiejkolwiek próby odzyskania piłki lub poszukiwania bardziej optymalnego rozwiązania. To nie bierze się znikąd, a już na pewno nie z samej taktyki. Nawet najlepsza nie pomoże, jeśli w zespole nie będzie poczucia odpowiedzialności – nie tylko za siebie, ale również za kolegę z ekipy.

Nieważne czy chodziło o Kurzawę i Jędrzejczyka, którzy nie potrafili przypilnować lewego skrzydła, czy główna rola przypadła Krychowiakowi, który mając rywala „na widelcu”, nawet nie starał się przeciąć podania. Tego typu przykłady można mnożyć i raczej nie pomoże poszukiwanie jednego kozła ofiarnego. Zawaliła drużyna, bo w takim zestawieniu, w pełnym tego słowa znaczeniu, trudno było ją zauważyć.

Kilka minut na rozpęd

Polska-Portugalia, Screen TVPPolska-Portugalia, Screen TVP Polska-Portugalia, Screen TVP

Bednarek i Glik odrywają się od linii obrony, żeby ograniczyć pole gry przeciwnikowi. Co prawda w tym momencie brakuje asekuracji, ale ostatecznie piłka trafia do Zielińskiego, który – dzięki w miarę ciasnemu ustawieniu – jest w stanie zagrać do Klicha. Długie podanie i Piątek uderza zbyt lekko, żeby wystawić bramkarzana próbę.

Jeden z pierwszych i nielicznych przykładów udanego doskoku. Gdyby nie to, że do statystyk dopisano strzał, pewnie nie byłoby sensu o tym mówić. Zwłaszcza że odpowiedniego nastawienia starczyło raptem na te kilka pierwszych minut – zdecydowanie za mało, żeby (nawet na siłę) szukać jakichkolwiek pozytywów w grze Polaków.

Poza tym była jeszczejedna próba rozegrania w trójkącie i akcja bramkowa po rzucie rożnym. Przed zmianami (63. minuta – Błaszczykowski i Grosicki odpowiednio za Klicha i Kurzawę) nie wydarzyło się nic, co można by było uznać za krok w dobrym kierunku.

Niepokojąca powtarzalność

Polska- Portugalia, Screen TVPPolska- Portugalia, Screen TVP Polska- Portugalia, Screen TVP

Podczas gdy jeszcze chwilę po trafieniu Piątka można było mieć nadzieję, że faktycznie ta ofensywa jest w stanie zadziałać, w obronie problemy były od samego początku. Przede wszystkim dawały o sobie znać kłopoty z komunikacją na linii Kurzawa-Jędrzejczyk.

Warto cofnąć się o kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund wstecz, do fazy wprowadzenia piłki do gry. Wówczas bardzo często Polacy przechodzili na system, który przypominał trójkę z tyłu w zestawieniu Jędrzejczyk-Bednarek-Glik z wyżej wychodzącym Bereszyńskim. W rzeczywistości Kurzawa zamiast asekurować boczny sektor boiska, wielokrotnie zatrzymywał się bliżej środka.Jednocześnie pozbawiał się szans na odpowiednią reakcję. Dodatkowo trio ustawiało się dość wąsko, dzięki czemu rywal miał ogromne pole manewru na skrzydle.

W powyższej sytuacji, którą można uznać za „typową” dla tego meczu, Kurzawa trzyma się flanki, ale jest tak niezdecydowany, że Cancelo mija go jak pachołek. Nie pomagają Zieliński i Krychowiak, a im bliżej pola karnego, tym defensywa ustawia się węziej, umożliwiając mu ścięcie do środka. Kolejna taka akcja powtórzyła się niecałe trzy minuty później. Zamieszani byli ci sami zawodnicy, a jeszcze doszedł problem krycia AndreSilvy w polu karnym.

Polska- Portugalia, Screen TVPPolska- Portugalia, Screen TVP Polska- Portugalia, Screen TVP

Dla porównania można rzucić okiem na akcję przed bramką wyrównującą i postawę linii obrony. Jest to o tyle istotne, że wraz z upływem czasu Polacy coraz bardziej cofali się na własną połowę. Nawet już spychając na drugi plan wynik, można sobie wyobrazić, jakie to miało skutki dla aż tak niestabilnego i niezdyscyplinowanego ustawienia.

Tym razem Kurzawa przesunął się bliżej środka, ale trudno mówić o jakiejś asekuracji (drużyny i Jędrzejczyka), bo zza pleców wybiegł mu Pizzi. Portugalczycy ogólnie mieli ułatwione zadanie, bo Krychowiak ani myślał podjąć próbę odbioru. Jednocześnie Andre Silva od samego początku mógł spokojnie znaleźć sobie miejsce przed bramką Fabiańskiego (nie pierwszy i nie ostatni raz). Próbował reagować Bereszyński, ale krył od tyłu (Bednarek i Glik przesuwali się bez ładu i składu).

Kilometry przestrzeni

Problemy Polaków nie ograniczyły się do lewego sektora i komunikacji na linii Kurzawa-Jędrzejczyk. Sięgały znacznie głębiej i zaczynały się o wiele wcześniej. Wystarczy zwrócić uwagę na odległości pomiędzy poszczególnymi częściami formacji. Były na tyle duże, że Portugalczycy wedle uznania mogli przenosić ciężar gry z jednego skrzydła na drugie z wykorzystaniem środkowej strefy.

Polska- Portugalia, Screen TVPPolska- Portugalia, Screen TVP Polska- Portugalia, Screen TVP

Ustawienie w obliczu zmasowanego pressingu przeciwnika. Klich był praktycznie bez szans na utrzymanie się przy piłce, a do tego nie miał do kogo zagrać (wyłączony z trzech stron). Skończyło się stratą, której można było uniknąć. Kurzawa i Bereszyński zostali wysoko, Krychowiak po raz kolejny był spóźniony. Piłkę opanował Rafa Silva, a podopieczni trenera Brzęczka i tak nie wyciągnęli wniosków.

Polska- Portugalia, Screen TVPPolska- Portugalia, Screen TVP Polska- Portugalia, Screen TVP

Andre Silva miał mnóstwo miejsca w polu karnym, żeby spokojnie odegrać do Pizziego. Ponownie wspólnym mianownikiem są nie tylko problemy z komunikacją, a brak jakiegokolwiek poczucia obowiązku. Odpowiedzialność była nieustannie spychana z jednego piłkarza na drugiego. Do tego stopnia, że tak naprawdę trudno wskazać, jaką rolę odgrywał na boisku Krychowiak. Ani nie był ryglem, ani nawet nie odpowiadał za wstępne wprowadzenie piłki do gry. Żeby tego było mało, w drugiej połowie częściej pod linię obrony podchodził Zieliński.

To wszystko sprawiało, że Portugalczycy nie mieli większych trudności, żeby organizować złożone, wielopodaniowe akcje. Polacy zawsze doskakiwali już w momencie, gdy podanie było przygotowane i istniały bardzo małe szanse na reakcję w tempo.

Tuszowanie problemu

Pomimo że przykłady bierności można mnożyć, to kwintesencją postawyPolaków nie jest trzeci gol dla Portugalczyków (Bernardo Silva miał mnóstwo czasu, żeby skrupulatnie zaplanować uderzenie), a jedna z ostatnich akcji meczu.

Polska- Portugalia, Screen TVPPolska- Portugalia, Screen TVP Polska- Portugalia, Screen TVP

W momencie zagrania Cancelo spod linii końcowej wydawało się, że nie będzie nic prostszego od oddalenia zagrożenia. Nic z tych rzeczy. Chociaż Krychowiak nie powinien mieć trudności z przecięciem podania, to Renato Sanches dopadł do niego jako pierwszy i – na szczęście dla podopiecznych trenera Brzęczka – przeniósł piłkę nad poprzeczką. 

To wszystko sprawia, że bramka kontaktowa Błaszczykowskiego ma niewielki wpływ na obraz gry całej drużyny. W szerszym ujęciu był to zaledwie jeden zryw i to jeszcze poprzedzony rajdem Grosickiego, po którym futbolówka opuściła boisko (sędzia nie zauważył, że przekroczyła linię całym obwodem).

Obok tego jednego wydarzenia cały czas działo się dokładnie to samo. Środek pola przesadzał z gościnnością, obrona ulegała jego wpływom, a atak był pozostawiony samemu sobie. Trudno, żeby w takich warunkach zadziałała nawet najlepiej dopracowana taktyka.

Polska-Portugalia 2:3 w Lidze Narodów. Jeśli chodzi o kredyt zaufania, to Jerzy Brzęczek właśnie zaczyna pracę z reprezentacją od nowa

Mecz niewykorzystanych szans. Niewidoczny Piątek, fatalny Kurzawa, Jędrzejczyk cieniem samego siebie

Lewandowski? Nie! To Piątek! Czyli nowy Lewandowski. I łysy, który nadawał się do zmiany [SPOSTRZEŻENIA]

Polska - Portugalia. Kamil Glik: Tak nie może to wyglądać. Gramy nierówno, nie stwarzamy sytuacji

Więcej o:
Copyright © Agora SA