Reprezentacja Polski. Polska - Irlandia. Wymarzonego debiutu nie było. Krzysztof Piątek zawiódł, podobnie jak cały zespół

Kila niecelnych podań, jednak groźna okazja i pozostawione słabe wrażenie. Krzysztof Piątek wymarzonego debiutu w reprezentacji Polski już nie zaliczy. W biało-czerwonych barwach po raz pierwszy zagrał bowiem we wtorek z Irlandią, i spisał się bardzo słabo. Boisko opuścił w 60. minucie, kiedy drużyna Jerzego Brzęczka przegrywała 0:1. Mecz ostatecznie zakończył się remisem (1:1), bo do wyrównania doprowadził Mateusz Klich.

Siedem zdobytych bramek, z czego trzy w pierwszych dwóch meczach ligi włoskiej. Pozycja lidera klasyfikacji najlepszych strzelców Serie A, i porównania z jej największymi gwiazdami, które bił statystykami. Krzysztof Piątek na pierwsze zgrupowanie dorosłej reprezentacji Polski przyjeżdżał podbudowany, wydawało się, że gotowy mentalnie i fizycznie. W debiucie miał błyszczeć i zachwycać, tymczasem stało się zupełnie inaczej...

Niewidoczny, nieobecny

„Piątek jest niewidoczny, Piątek jest nieobecny. Czy Piątek w ogóle jest na boisku?” - takie komentarze można było usłyszeć w trakcie wtorkowego spotkania reprezentacji Polski z Irlandią. Na boisku we Wrocławiu piłkarz Genoi miał udowodnić, że coraz częstsze porównania do Roberta Lewandowskiego nie są przypadkowe, a w ustawieniu z Arkadiuszem Milikem za plecami, może zrobić równie dużo, co jego bardziej doświadczony kolega.

Stało się jednak zupełnie inaczej. 23-latek dostał od Jerzego Brzęczka godzinną szansę udowodnienia swojej wartości. Szansę, którą całkowicie zmarnował. Od początku co prawda dużo biegał i się starał, ale na tym można w zasadzie skończyć wymienianie pozytywów, jakie po sobie pozostawił. Bo co z tego, że biegał, jak nie mógł stworzyć zagrożenia. Tak naprawdę niebezpiecznie pod bramką Darrena Randolpha po jego rajdzie zrobiło się tylko raz, w 27. minucie. Wówczas napastnik bardzo szybko stracił jednak piłkę na rzecz Johna Egana i Richarda Keogha, obrońców, z którymi miał największe problemy. Co z tego, że się starał, jak ze starań głównie wychodziły za mocne, za lekkie lub po prostu niecelne zagrania. W dodatku zagrania, które można było policzyć na palcach jednej ręki.

Piątek, podobnie jak cała reprezentacja po dobrym meczu z Włochami w Bolonii (1:1), miał dać kadrze Brzęczka, a także kibicom, kolejny pozytywny impuls. Zamiast niego pozostawił po sobie obawy o to, że napastnika mogącego rywalizować z Arkadiuszem Milikiem o miano „tego drugiego” po Lewandowskim, wciąż może brakować.

Nie miał z czego żyć

Na obronę Piątka, a może nie tyle na obronę, ile po to, by być sprawiedliwym, trzeba jednak przypomnieć, że wysunięty napastnik, taki, który jest najbardziej wysunięty spośród wszystkich zawodników zespołu, żyje z podań partnerów z drużyny, co oznacza, że we wtorek napastnik tak naprawdę żyć nie miał z czego, bo takich podań po prostu zabrakło. Piątek nie otrzymywał ani zagrań do nogi, ani zagrań prostopadłych, a i dośrodkowań było bardzo mało. W jego kierunku właściwie odnotować można było dwa – do jednego doskoczyć nie miał szans, a przy innym okazał się gorszy od rosłych i silnych irlandzkich obrońców.

Wystarczy zauważyć, że na pierwszą okazję, po której pod bramką Irlandczyków zrobiło się niebezpiecznie, 23-latek czekał aż do 27. minuty. A wcześniej nie dość, że nie miał pomocy w postaci podań, to często brakowało mu wsparcia Milika, m.in. w postaci pomocy w wyższym pressingu. Świadczy o tym sytuacja z 22. minuty, kiedy debiutujący w kadrze zawodnik dwukrotnie wymownie spojrzał w stronę swojego partnera z ataku, sugerując mu podłączenie się do atakowania rywali z piłką. Milik jednak ani myślał podchodzić wyżej, sztywno trzymając się wyznaczonej przez selekcjonera pozycji.

Jeżeli wtorkowe spotkanie miało dać odpowiedź na pytanie o to, czy Piątek poradzi sobie z presją debiutu i zastąpienia Lewandowskiego, to dało – nie poradzi. Jeżeli miało dać jednak odpowiedź na pytanie o to, czy Piątek może być realnym wzmocnieniem kadry w przyszłości – nie dało, bo to zawodnik młody, zawodnik, który w innych okolicznościach, być może z innymi kolegami dookoła, może zaprezentować się zdecydowanie lepiej. Jeżeli w Serie A utrzyma swoją formę, to okazję do kolejnego pokazania swoich umiejętności z pewnością dostanie w październiku, kiedy biało-czerwoni zmierzą się z rywalami notowanymi znacznie wyżej, niż Irlandia – z Włochami i Portugalią.

Więcej o:
Copyright © Agora SA