Powołanie dla Błaszczykowskiego, który nie gra regularnie w Wolfsburgu, było jedną z największych kontrowersji. Krytycy Brzęczka zarzucają mu, że traktuje go ulgowo - prywatnie jest jego wujkiem.
- Rytm meczowy nie ma tu żadnego znaczenia. Zaczynamy poświęcać za dużo uwagi tylko na to, ile gra, liczyć mu minuty. Z jednej strony wymagacie ode mnie konsekwencji, ale z drugiej to wam jej brakuje. Bo w ostatnich tygodniach Kuba rozegrał w klubie więcej spotkań niż Rafał Kurzawa, który podczas okresu przygotowawczego nie wystąpił w żadnym sparingu. Zdaję sobie sprawę z podtekstów, wiem, że od nich nie uciekniemy, ale mi zawsze będzie chodziło tylko o rozwój drużyny - powiedział Brzęczek w rozmowie z "PS".
Legia Warszawa. Arkadiusz Malarz "odstrzelony" przez Ricardo Sa Pinto? Portugalczyk: Nie skreślam go
Selekcjoner reprezentacji Polski został zapytany o to, czy temat Błaszczykowskiego go irytuje.
- Było dla mnie jasne, że tak będzie. Ale nie zapominajmy, że przed moim przyjściem do reprezentacji Kuba rozegrał sto spotkań w kadrze, choć trenerem nie był nikt z jego rodziny. Komentarze, które się pojawiają w internecie, zupełnie mnie nie interesują. Gdyby było inaczej, od razu bym przegrał. Jestem w zawodowej piłce ponad 30 lat, miałem wzloty, upadki, uwielbiano mnie i niszczono. Wiem, że na końcu zawsze i tak liczy się to, co faktycznie zrobisz.
- Od czterech czy pięciu lat Kuba jest traktowany w sposób poniżej krytyki. Miał nie jechać na mistrzostwa Europy, a był tam naszym najlepszym zawodnikiem. Media nie piszą tak o osobie, która nic nie znaczy. Robią to, bo jest jedną z największych osobowości w ostatnich dziesięcioleciach naszej piłki. Zrobił bardzo wiele dla kadry i wiem, że uczyni jeszcze dużo. On, jeden jedyny, z tą presją sobie poradzi. I znów będą takie chwile, że ludzie stwierdzą, że była to dobra decyzja. Co do tego jestem spokojny.