Włochy - Polska. Stworzyli Glika i Zielińskiego, spełnili marzenia Szczęsnego, natchnęli Piątka. Mecz z Włochami będzie dla nich szczególny

Polacy na piłkarskim uniwersytecie we Włoszech nauczyli się wiele, szczególnie w obronie. Niektórym służy już nawet tamtejsze powietrze. Brzęczek do meczu z Włochami przystąpi uzbrojony w graczy, którzy stają się ważni dla Serie A. Czy to pomoże Polsce w starciu z Italią?

Wśród 31 zawodników powołanych do kadry przez Roberto Manciniego aż 26 występuje w Serie A. Chociaż trener Italii narzekał ostatnio, że w lidze gra za mało jego rodaków (szczególnie młodych), to ostatecznie zrobił potężny zaciąg z własnego podwórka.

W rozgrywkach, które są trzecią siłą w  Europie, Włochów wypierają m.in. polscy piłkarze. Obecnie jest ich tam 16. To rekord. Zresztą biało-czerwoną ofensywę z Półwyspu Apenińskiego widać też w kadrze Brzęczka. 8 zawodników to ludzie z Serie A. Niektórzy – jak Reca czy Piątek – dopiero co tam przyszli. Inni zdążyli nauczyć się już zdecydowanie więcej niż „bongiorno” i „grazie”. Z nauką języka, obcowaniem z tamtejszą kulturą, kuchnią i stylem życia przychodzi jednak też rzecz najważniejsza. „Sportowy uniwersytet”, jak często eksperci mawiają o Serie A, uczy futbolu w innym wymiarze.

TAKtyka

Polska trójka z Sampdorii pewnie doświadcza tego najbardziej, chociaż taktyka to dla wszystkich włoskich trenerów rzecz istotna.

- Marco Giampaolo to maniak. Odprawy, schematy, podział na grupy. A do tego zajęcia bez piłki, nie to, że raz w tygodniu - przez kwadrans, tylko w trakcie zgrupowań nawet codziennie. Codziennie kilkadziesiąt minut przesuwania się po boisku bez dotykania piłki – mówił Sport.pl Bartosz Bereszyński, od 1,5 roku zawodnik Genui. Jak przyznaje, teoria przydaje się jednak w czasie meczów. Inne zajęcia też robią swoje.

- Podczas swojego pobytu we Włoszech poprawiłem grę w defensywie, szczególnie jeden na jednego – zaznacza obrońca.

Z zadań w destrukcji w poprzednim sezonie znakomicie wywiązywał się też Karol Linetty, który był najczęściej odbierającym piłkę zawodnikiem w Serie A.

- Włochy najwięcej dały mi pod względem taktyki. Zupełni inne jest tu tempo gry. Trzeba szybko myśleć i szybko działać – przyznaje pomocnik.

- Na treningu oprócz pierwszych 10 minut rozgrzewki później wszystkie piłki musimy grać na dwa, trzy kontakty, i tak jest w zasadzie na każdych zajęciach. Myślę, że to właśnie dzięki temu Napoli tak szybko operuje piłką – tłumaczył z kolei Sport.pl Arkadiusz Milik. Napastnik przyznał, że podziwiał też jak u Sarriego funkcjonuje przesuwanie się i ustawianie kolegów w obronie.

Il Capitano

To właśnie we Włoszech „różnorodności” w obronie doświadczył Kamil Glik. Trener Torino Giampiero Ventura uskuteczniał tam system gry z czterema, ale i trzema obrońcami.

- To właśnie tam miałem przyjemność pracy ze szkoleniowcem, który świetnie się w tym systemie czuje i potrafi w nim z zawodnikami znakomicie pracować. To był czas, gdy bardzo się rozwinąłem. Teraz gra czwórką czy trójką z tyłu nie ma dla mnie problemu – doceniał swoją włoską przygodę obecny stoper AS Monaco. Zresztą francuski klub, ale i reprezentacja Polski na włoskiej edukacji Glika korzysta do tej pory. To właśnie w Turynie na treningach stałych fragmentów Ventura mocno kładł nacisk na rolę Polaka. Doceniał jego znakomitą grę w powietrzu i układał zespół tak, by akcję łatwiej wykańczać było Glikowi.

- Te gole to nie przypadek. Wszystkie były praktycznie takie same – komentował, gdy na listę strzelców wpisywał się nasz rosły obrońca. W sezonie doszedł tam do 7 trafień, został kapitanem drużyny i postacią darzoną wielkim szacunkiem.

Najbliższe spotkanie z ekipą Manciniego dla Glika będzie szczególne.

- Nigdy nie miałem okazji grać przeciwko Włochom. To będzie trochę inny mecz niż wszystkie, bo jednak spędziłem w tym kraju 6 fajnych lat. Mam tam wielu kolegów, z którymi się znam nie tylko z Torino – przyznawał obrońca jeszcze przed wylotem do Bolonii.

Zaskakujący Piątek, włoski Zieliński

Na liście naszych piłkarzy, którzy za występy w Serie A są cenieni i rozpoznawalni, wysoko znajduje się Piotr Zieliński. Pomocnik we Włoszech stacjonuje od 2011 roku. Przez Udinese oraz Empoli w końcu trafił do Neapolu, gdzie przez Sarriego został uznany za jeden z większych talentów, z którymi pracował. Były już szkoleniowiec Napoli, wróżył mu karierę w Realu Madryt. W swoim obecnym klubie jednak miejsce do nauki ma znakomite. Sam jako swoje piłkarskie wzorce wymienia Iniestę, Zidane’a, czy Ronaldinho, ale też swojego klubowego kolegę, przez którego jeszcze niedawno częściej siedział na ławce – Hamsika. 

31-letni Słowak, o Polaku mówił z uznaniem jako o swoim następcy.

O ile fenomen wytrwale budującego pozycję Zielińskiego zaskakujący nie jest, o tyle historia nowego polskiego bohatera Serie A już bardziej. Krzysztof Piątek po przyjściu do Genoi strzelił dla tego klubu 19 goli wliczając w to ligę, puchary oraz sparingi. Wszystko to w nieco ponad miesiąc. Recepty na to jak będąc dobrym graczem w ekstraklasie błysnąć z Serie A jednak nikomu nie da. Niektórym wystarcza samo włoskie powietrze, tym bardziej że Piątek do Genui przeniósł się z Krakowa.

- Sam nie wiem jak to się stało. Na pewno trenowałem ciężko i chciałem się pokazać. Piłka mnie szuka i strzelam gole. Serie A jest silną ligą, ale reprezentacja to trochę co innego. Tu mam bardzo silną konkurencję. Jest Robert, jest Arek, czyli piłkarze od których mogę się sporo nauczyć. Jeśli jednak dostanę szansę w meczu kadry będę chciał ją wykorzystać – tłumaczy nam napastnik. 

Włoskie marzenia Szczęsnego

To że piłka do bramki mu wpada, także na reprezentacji, potwierdza Wojciech Szczęsny, kolejny z naszych graczy, który włoskiemu losowi zawdzięcza sporo. 

- Jakbym nie trafił do Romy, która nieco uratowała moją karierę, to nie byłoby mnie też w Juventusie – mówił w programie „Sam na Sam” nasz bramkarz.

- Nigdy nie marzyłem, że zagram z Buffonem w jednej drużynie – kontynuował golkiper.  - Pewnie bywałem dla niego nieco wkurzający, bo chciałem się w tej współpracy jak najwięcej nauczyć, jak najwięcej z niej wynieść. Zadawałem dużo pytań – opowiadał o czasie spędzonym z jednym z najlepszych bramkarzy świata.

Buffona w Juventusie już nie ma, ale w kadrze Włochów na mecz z Polską jest 5 piłkarzy „Starej Damy”.

- Dodatkowe emocje rzeczywiście są, gdy gra się z kolegami z drużyny klubowej i z rywalami z kraju gdzie obecnie mieszkam. Wiele o tym spotkaniu jednak w Italii nie rozmawiałem – wyznał Szczęsny. Golkiper Juventusy był jednym z nielicznych graczy naszej kadry, który grał w ostatnim meczu z Italią. W listopadzie 2011 roku przegraliśmy we Wrocławiu 0:2.

- Mam nadzieję że piątkowy wynik będzie odwrotny – uciął pytany przez nas o tamte wspomnienia. Może tym razem kluczem do sukcesu okażą się gracze na co dzień chłonący włoski futbol. W 2011 roku w wyjściowej jedenastce Smudy nie było nikogo kto mógłby z Chiellinim czy Balotellim swobodnie wymienić pomeczowe uwagi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.