Reprezentacja Polski. Nowa twarz kadry. Na zgrupowaniu zamiast festiwalu nadęcia trwa festiwal uśmiechu

Mundialowa gorączka dawno się skończyła i może dzięki temu piłkarze reprezentacji Polski pokazują nam normalną, uśmiechniętą twarz? Bo w hotelu kadry zamiast festiwalu nadęcia obserwujemy festiwal uśmiechu. W dużej mierze także dzięki trenerowi Jerzemu Brzęczkowi.

W hotelu reprezentacji w warszawskim Wawrze krąży od kilku dni branżowy dowcip. Do pokoju selekcjonera grubo po północy pukają doktor Jacek Jaroszewski i kucharz Tomasz Leśniak. Pukają, pukają, aż w końcu słyszą zza drzwi głos Jerzego Brzęczka: „Cicho, śpię!”.

Co w tym śmiesznego? W trakcie kadencji Adama Nawałki lekarz, szef fizjoterapeutów i kucharz musieli składać całodzienne raporty nawet o drugiej w nocy, a sztab obradował za zamkniętymi drzwiami (których musiał strzec jeden z dwóch reprezentacyjnych ochroniarzy) aż do rana. Z początkiem pracy Brzęczka zniknęły nocne meldunki, ochroniarze nie muszą podpierać zaspanych powiek zapałkami, piłkarze chodzić w takich, a nie innych, koszulkach. Nawet autokar może cofać co u poprzedniego selekcjonera było grzechem niewybaczalnym. Z nadętej kadry zostało spuszczone powietrze. Można stwierdzić krótko: wróciła równowaga.

Jaki tu spokój, nic się nie dzieje

W pierwszej chwili Robert Lewandowski wydawał się być nieco zaskoczony tym, że w holu czeka na niego ledwie trzech czy czterech łowców autografów. Wcześniej przecież podróż od obrotowych drzwi hotelu do drzwi windy zajmowała mu dobre kilka minut, a przebijanie się przez błyszczący fleszami komórek tłum było możliwe tylko dzięki kilku ochroniarzom. Tym razem nie trzeba było się przebijać, bo kibice zajęli Robertowi dosłownie trzydzieści sekund. Do kilku innych piłkarzy – głównie debiutantów – w ogóle nie podeszli, bo ich… nie poznali.

– Kibiców rzeczywiście było mniej, ale wrócą – żartował na środowej konferencji prasowej Wojciech Szczęsny, bo chłodne przywitanie zauważyli także piłkarze. Małe zainteresowanie kadrą można było obserwować nie tylko w niedzielę, ale także we wszystkie pozostałe dni.

Kadrowicze nie musieli więc chować się w pokojach, chętnie spacerowali nawet po parterze hotelu, czego wcześniej unikali. Na taką zmianę wpłynął chłód, którym po nieudanych mistrzostwach powiało z Rosji, ogólne rozgoryczenie polską piłką i trwający już rok szkolny.

Stołowe rewolucje

Swoją cegiełkę dołożył także selekcjoner Brzęczek. Ten od razu zapowiedział, że rezygnuje z kilku zasad, które dla jego poprzednika były przystankami obowiązkowymi na drodze ku glorii. W dzień meczowy kadrowicze nie muszą już chodzić wyłącznie w białych koszulkach, na stole każdego z nich nie musi leżeć pietruszka, a autokar może cofać. Jedyną widoczną zmianą jaką poczyniono jest rezygnacja z sześciu stołów przy których w sali jadalnej siadali zawodnicy czy sztab szkoleniowy i stworzenie jednego długiego stołu przy którym zasiadają wszyscy. – Nie musimy już czekać na resztę, by zacząć jedzenie, nie musimy siedzieć przy stole, aż ostatni kolega zje. Teraz spotykamy się, a niektórzy koledzy kończą jeszcze obiad. Za Nawałki byłoby to niemożliwe – tłumaczył w rozmowie ze Sport.pl Bartosz Bereszyński.

Brak rygoru wpłynął na całą grupę. Brzęczek pokazał ludzką twarz, pokazują ją też piłkarze, którzy przestali chować się przed dziennikarzami. Młodsi chętnie opowiadają o nadziejach na grę i ambicjach, starsi o powodach porażki na mundialu. Zapanowała zaskakująca symbioza.

Po pierwsze: trening. Po drugie? Trening!

Zamiast szamańskich przesądów Brzęczek postawił na pracę. Najpierw mocno naciskał, aby większość piłkarzy w hotelu pojawiła się już w niedzielę, a nie jak to bywało w ostatnich latach – dopiero w poniedziałek. Dzięki temu już pierwszego dnia można było zorganizować trening (w całości otwarty dla mediów). Na wtorek i środę trener zaplanował po dwie jednostki treningowe, choć jednej nie udało się zrealizować. Od początku przekaz Brzęczka jest banalnie jasny: Przez pracę do wyników. A przez wyniki do jeszcze lepszej atmosfery.

Już w piątek pierwszy poważny test kadry prowadzonej przez 47-latka. I dopiero po meczach z Italią w Bolonii i Irlandią we Wrocławiu okaże się, jaką twarz będzie miała reprezentacja.

Słowacja pokonuje Danię 3:0 w meczu kuriozum! Grali: youtuber, mechanik łodzi i strażnik więzienny

Pamiętacie polską sensację Euro 2016?". Nawet Bośniacy piszą o Bartoszu Kapustce

Liga Narodów. Reprezentanci Anglii nie rozumieją nowych rozgrywek

Więcej o: