Reprezentacja. Brzęczek jak Nawałka, a jednak inny. Będzie rozmawiał z dziennikarzami, do sztabu wziął psychologa, ale rewolucji nie planuje

W sztabie reprezentacji Polski nastąpią zmiany, podobnie jak w relacjach selekcjonera z mediami. Bez zmian pozostaje taktyka kadry, jej kapitan i cele. Po konferencji Jerzego Brzęczka wiadomo także coś innego - choć 47-latek ma z Adamem Nawałką wiele wspólnego to chce być innym selekcjonerem.

Jerzy Brzęczek będzie drugim Adamem Nawałką? Raczej nic z tego. Nowy trener reprezentacji Polski na premierowej konferencji prasowej potwierdził, że choć z poprzednim trenerem kadry łączy wiele to wybrał swoją drogę. I nie ma co silić się na stwierdzenia, kto jest lepszy, a kto gorszy. Brzęczek jest po prostu sobą: ma odwagę, determinację, pewność siebie i błysk w oku. Nie da się przewidzieć, czy 47-latek będzie tak dobry jak Nawałka, ale widać, że plan na „bycie” szefem drużyny narodowej już posiada. Nie chce zmieniać taktyki czy kapitana, nie planuje rewolucji. Ale roszad także nie zabraknie.

Nowy selekcjoner podnosi przyłbicę

Rozpoczynający pracę z reprezentacją Brzęczek miał świadomość, że wśród dziesiątek pytań, kilka na poniedziałkowej konferencji prasowej paść po prostu musiało: o przyszłość kapitańskiej opaski, o relacje z siostrzeńcem Jakubem Błaszczykowskim i przede wszystkim – o Andrzeja Woźniaka, nowego trenera bramkarzy kadry, który dołączył do sztabu mimo korupcyjnej przyszłości. Brzęczek już na początku spotkania z reporterami, których na PGE Narodowy przybyło ponad stu, podniósł przyłbicę i zdecydował się na każde z pytań odpowiedzieć bez owijania w bawełnę. Gdy zapytano go o opaskę i jej właściciela, bez zawahania stwierdził: „Nie było momentu, gdy zastanawiałem się nad tym, aby zmienić kapitana. A więc Robert Lewandowski pozostanie kapitanem reprezentacji narodowej”. Kiedy pojawił się natomiast temat rodzinnych powiązań z Błaszczykowskim, selekcjoner wyjaśnił: „Zdajemy sobie sprawę jaka to sytuacja, ale są sprawy rodzinne i zawodowe, a my jesteśmy profesjonalistami. Tym będę kierował się podejmując decyzję. Kuba będzie powołany, gdy będzie zdrowy i w formie”.

Konkretnie Brzęczek mówił także o Andrzeju Woźniaku, który – mimo kontrowersji – znajdzie się w jego sztabie. Przypomnijmy: dziewięć lat temu Woźniak za korupcję został skazany na rok zakazu działalności w polskiej piłce. Mimo to nowy selekcjoner uparł się, aby były bramkarz ŁKS znalazł się w jego zespole. Brzęczek na swoje barki wziął tłumaczenie zaangażowania do współpracy szkoleniowca z plamą w życiorysie i wyjaśnił, dlaczego jest przekonany do tego budzącego dużą dyskusję wyboru. – Popełnił błąd, przyznał się do niego i poniósł konsekwencje. Wciąż je ponosi, choć w moim odczuciu niezupełnie słusznie. Wierzę w Andrzeja i jego umiejętności, spotkaliśmy się w Lechii, i stąd decyzja. Jestem przekonany, że jego motywacja i chęć pracy dają gwarancję, że to dobra osoba w sztabie, że to osoba odpowiednia, która da naszym bramkarzom odpowiedni impuls – tłumaczył selekcjoner.

Brzęczek: Nie zamknę się na media, nie zamknę też piłkarzy

Jeżeli chodzi o przekaz to konferencja nowego selekcjonera różniła się nieco od przemówień Adama Nawałki. W jego trącących banałem słowach często brakowało konkretów. Brzęczek natomiast unikał mowy-trawy. Zapytany na przykład o piłkarzy, którzy zastanawiają się nad reprezentacyjną karierą, od razu wskazał na Łukasza Piszczka i wyjaśnił, skąd bierze się wahanie obrońcy Borussii Dortmund. To spora zmiana w porównaniu do ostatnich lat. Brzęczek przyznał zresztą, że wciąż zastanawia się nad modelem współpracy z mediami sugerując jednak, że będzie on znacznie bardziej otwarty, niż za kadencji jego poprzednika. W tej chwili rozważane są regularne briefingi na których dziennikarze będą mogli spotykać się z selekcjonerem. Na razie Brzęczek chętnie umawia się także z reporterami na rozmowy indywidualne. Podobnie zresztą, jak na początku Adam Nawałka, który jednak po kilku miesiącach postanowił, że całkiem nie będzie udzielał się medialnie poza konferencjami prasowymi.

– Chciałbym wypracować takie relacje współpracy, żeby to miało sens. Musimy współdziałać. Krytyka mediów jest ważna, abyśmy mogli się rozwijać. Czasem uznam, że potrzebujemy trochę ciszy i proszę, aby to zrozumieć, ale należę do tego typu ludzi, którzy nie zamierzają się zamykać, nie zamierzam też zamykać zawodników. Ale jednocześnie za dużego cyrku też nie będziemy robić – wyjaśniał Brzęczek.

Nowości: Gilewicz ze świeżym spojrzeniem i psycholog

Niemal od początku kadencji Nawałka zamknął się w gronie swoich najbliższych, przywdziewając na siebie zbroję odgradzającą go od zewnętrznych opinii i sugestii. Jako selekcjoner chciał mieć na wyłączność mędrca szkiełko i oko. Do pewnego momentu świetnie zdawało to egzamin, bo Nawałka, powołując do kadry piłkarzy, których nikt wcześniej nie postrzegał w kontekście reprezentacji, stworzył u ligowców przekonanie, że każdy z nich może trafić do reprezentacji. Było to przeciwieństwo przekazu, który wysyłał w świat choćby Franciszek Smuda. Gdyby nie upartość Nawałki kto wie, czy kibice oglądaliby w drużynie narodowej takich zawodników jak Michał Pazdan, Krzysztof Mączyński czy Sebastian Mila. W pewnym momencie hermetyczność Nawałki przestała mu pomagać. Na jakiekolwiek głosy krytyki czy sugestii selekcjoner odpowiadał paplaniną, aż w końcu sam obwiązał się siecią pustych słów, które z czasem stały się obiektem kpin kibiców. Tak było z „optymalnym przygotowaniem” o którym mówił po meczu z Kolumbią czy z „niskim pressingiem”, którym tłumaczył końcówkę meczu z Japonią.

Wydaje się, że Brzęczek chętniej pragnie korzystać z różnicy zdań swoich współpracowników. Sam zresztą mówił o tym na konferencji, gdy włączenie do sztabu kadry Radosława Gilewicza, wyjaśniał: „Radek to człowiek z którym spędziłem wiele lat na boisku, był kiedyś super zawodnikiem. Teraz zaczyna zbierać doświadczenie jako trener. Zaprosiłem go do sztabu reprezentacji by była to osoba, która będzie miała inne spojrzenie, niż ja, bo jeszcze nie współpracowaliśmy. Liczę właśnie na to”.

Tym, co odróżnia Brzęczka od Nawałki, jest także decyzja o dołączeniu do sztabu psychologa Damiana Salwina, który od teraz będzie obecny na wszystkich zgrupowaniach reprezentacji. – To moja decyzja. Uważam, że w tym czasie jest to potrzebna osoba. Jego rola nie będzie polegała na spotkaniach grupowych, ale na wsparciu indywidualnym. Ja z panem Salwinem współpracuję, z tego co wiem kilku kadrowiczów także. Żadnego przymusu, aby korzystać z jego usług, nie będzie, ale psycholog ma być do dyspozycji wszystkich zawodników, a także członków sztabu szkoleniowego – mówił Brzęczek.

Powrót do czterech obrońców i brak rewolucji personalnej

Pomiędzy Brzęczkiem a Nawałką jest także wiele punktów zbieżnych. Tym najważniejszym jest chyba ustawienie reprezentacji Polski, które na stałe wróci do bazowej w czasach poprzedniego trenera taktyki z czterema obrońcami. Oznacza to koniec eksperymentu z ustawieniem z trzema defensorami, które nie zdało egzaminu podczas mistrzostw świata. Mimo, iż Brzęczek nie odbył jeszcze żadnego treningu z kadra, z dużym przekonaniem stwierdził: „Naszymi ustawieniami będą 4-2-3-1 i 4-4-2”. Wydaje się, że to dobra decyzja, bo sami piłkarze w nieoficjalnych rozmowach przyznawali, że w taktyce 3-4-3, którą przez blisko rok doskonalił Nawałka, nie czuli się najlepiej. Brzeczek, który spotkał się już z czołowymi piłkarzami kadry, wsłuchał się w głos szatni i postanowił wybrać to, co ona uważa za najlepsze. Jak pokazują wyniki drużyny, która grała tą taktyką – może to być strzał w dziesiątkę.

Nie będzie także rewolucji personalnej, o czym Brzęczek mówił: „Pierwsze powołania nie do końca będą efektem obserwacji. A ja wszystkich zawodników chce obejrzeć na żywo, chcę porozmawiać. Baza jest, ale nie będziemy zamykać się z grupą zawodników. Są różne sytuacje, czasem trzeba kogoś dowołać. Dla mnie ważną rzeczą jest jednak wprowadzanie piłkarzy na jakość, a nie na ilość. Młodzi mają nie „być” w reprezentacji, a tworzyć siłę tej drużyny”. To retoryka wręcz wyjęta z ust Nawałki, którego wersją 2.0 Brzęczek jednak nie będzie. Oby jednak nowy selekcjoner przynajmniej dorównał wynikom swojego poprzednika, który reprezentację Polski zastał drewnianą, a zostawił murowaną. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA