MŚ 2018. Nazywam się Glik. Kamil Glik. I jestem piłkarzem ze skały [KOMENTARZ]

Szansa, by zagrał na mundialu, jest naprawdę niewielka. Ale jeszcze jest. A skoro jest, choćby minimalna, to on na pewno spróbuje, podejmie ryzyko - o kontuzji Kamila Glika pisze Bartłomiej Kubiak ze Sport.pl.

Do ogłoszenia kadry na mundial została nieco ponad godzina. Do sali konferencyjnej wparował Adam Nawałka. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale też nerwy. Od razu było widać, że coś jest nie tak.

- Baza danych się zgadza? Zgadza. Ekran? Działa. Muzykę słychać? Słychać. No, to wszystko jest w porządku. Idę. - rzucił w kierunku realizatorów, klepnął po ramieniu reportera Łukasza Wiśniowskiego, spojrzał po sali, przez chwilę się uśmiechnął, spuścił głowę i schował za drzwiami.

Już wtedy wiedział. Na pewno wiedział, że nie wszystko jest w porządku. Kilka minut później wiedzieli też inni, bo Łukasz Olkowicz z „Przeglądu Sportowego” poinformował, że Kamil Glik uszkodził bark i pojechał do szpitala w Przemyślu.

Ironią losu jest, że taki piłkarz jak Glik uszkodził się podczas gry w siatkonogę. Trudno uwierzyć, że ktoś taki w ogóle próbował składać się do przewrotki. No, ale próbował. Próbował teraz, próbował też dwa lata temu, o czym w książce „Dekalog Nawałki” pisał dziennikarz Polsatu Sport Marcin Feddek. Opisywał, jak Glik z Wojciechem Szczęsnym rywalizowali, kto więcej razy uderzy przewrotką.

Wtedy wygrał Glik. Teraz, choć toczy już walkę sam ze sobą, też może wygrać. To przecież twardziel jakich mało. W przeszłości wielokrotnie udowadniał, że nie da się go tak łatwo złamać. Grał z rozbitą głową, spuchniętymi kostkami i wielkimi siniakami, które bolały przy każdym, choćby najmniejszym kontakcie z rywalem.

Grał i nie pękał. Teraz też, kilka godzin po tym niefortunnym zdarzeniu, uśmiechał się w hotelu i zaczepiał doktora: „Ty, doki, sprawa jest: na finał się wyrobię czy nie - zapytał Jacka Jaroszewskiego. - Na finał... tak - odpowiedział uśmiechem na uśmiech lekarz kadry, a wszystko rejestrowały kamery „Łączy nas piłka”.

Ale wieczorem, gdy już kamer nie było (nie było też Gilka, który poleciał do Nicei), z otoczenia kadry docierały do nas mniej przyjemne wiadomości. Że jego szanse na wyjazd na mundial są naprawdę niewielkie.

I pewnie takie są, ale to przecież Glik. Piłkarz, który w ciągu ostatnich dwóch sezonów rozegrał ponad 100 meczów. Jeśli mielibyśmy wskazać kogoś z tej kadry, kto się szybko podniesie, wywinie z problemów, w pierwszej kolejności wskazalibyśmy właśnie na niego. Na Glika, który sam o sobie mówi, że jest ze skały.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.