Polska - Meksyk. Nieudany Dzień Młodzieży. Niewidzialny Linetty, Zieliński bez błysku. Jach zasłużył na zaufanie

Od dawna reprezentacja Polski nie zagrała tak młodym składem. W Gdańsku na murawie pojawiło się aż pięciu piłkarzy z roczników 1994 i 1995. Niestety, poza Jarosławem Jachem, wszyscy zawiedli. Oczekiwań selekcjonera Adama Nawałki nie spełnili szczególnie Piotr Zieliński i Karol Linetty.

– Policzyliśmy średnią wieku i wyszło nam, że w reprezentacji Polski wynosi ona 29 lat – mówił na konferencji prasowej trener Meksyku Juan Carlos Osorio. W poniedziałek musiał się zdziwić, bo połowa podstawowego składu kadry Adama Nawałki nie miała skończonych 25 lat. Mecz z Meksykiem selekcjoner potraktował jako okazję na przetestowanie młodych następców Lewandowskiego, Grosickiego i Glika, którzy jeszcze niedawno rywalizowali na młodzieżowych mistrzostwach Europy. W Gdańsku szansę dostali piłkarze z roczników 1994 i 1995: Jarosław Jach, Tomasz Kędziora, Mariusz Stępiński i Karol Linetty. Na murawie pojawił się także Piotr Zieliński.

Jach ciach ciach!

Wygranym listopadowego zgrupowania okazał się Jarosław Jach. On, jako jedyny z młodych piłkarzy, w obu spotkaniach zagrał po 90 minut. Był pewny siebie, zdecydowany, nie popełnił kardynalnych błędów. Nieźle współpracował nie tylko z Kamilem Glikiem, ale i z Thiago Cionkiem. Chociaż zdecydowanie lepiej wyglądał u boku doświadczonego stopera AS Monaco.

Nerwowość to jedyne, co można zarzucić Jachowi po poniedziałkowym meczu. Obrońca Zagłębia Lubin – tak, jak w spotkaniu z Urugwajem – dobrze radził sobie w destrukcji, podejmując może niezbyt ryzykowne, ale bezpieczne i skuteczne wybory. Kilkukrotnie pojawiał się na prawej stronie boiska, ale większość czasu spędził na asekuracji Cionka (Meksykanie akcje przeprowadzali zazwyczaj właśnie prawą flanką). Krótkimi chwilami w poczynania Jacha wkradała się jednak „elektryczność”. Piłkarz nie był tak zdecydowany, jak w Warszawie. Było to widać chociażby w 66 min., kiedy próbował wybić piłkę, ale trafił ją tak niefortunnie, że ta poleciała w drugą stronę na rzut rożny. Kilka minut później Jach futbolówkę wybił zbyt krótko i ta trafiła pod nogi Carlosa Veli. Lider Realu Sociedad dośrodkował, a w dobrej sytuacji znalazł się Oribe Peralta. Na szczęście dla Jacha – uderzył niecelnie.

Zasłużony kredyt

Kilkukrotnie przydały się natomiast warunki fizyczne byłego stopera kadry do lat 21. Szczególnie przy wrzutkach piłkarzy z Ameryki Środowej, które utalentowany stoper wybijał bez problemu. Uwagę selekcjoner zwróci zapewne na to, że Jach – podobnie, jak cztery dniu temu – praktycznie w ogóle nie decydował się na wyprowadzanie piłki lewą nogą. Piłkarz starał się za to nadrabiać aktywnością przy stałych fragmentach gry na połowie rywali, chociaż nic z tego nie wynikało. Chłopak z Dzierżoniowa zapewnił sobie jednak kredyt zaufania Nawałki, który coraz częściej będzie zaglądać na Dolny Śląsk.

Spalony debiut

To nie był dzień Tomasza Kędziory. Mecz z Meksykiem od samego początku ułożył się dla obrońcy Dynama Kijów pechowo. Pierwsze minuty byłego już kapitana młodzieżówki były bardzo nerwowe. Pewności nie dodała mu „siatka”, którą na starcie założył 23-latkowi jeden z rywali. Później wydawało się, że Kędziora się pozbierał. Wziął udział w kilku akcjach ofensywnych, do gry angażował go szczególnie Zieliński (także znajomym z reprezentacji U-21, ale tej, która o awans na młodzieżowe Euro walczyła trzy lata temu). Raz były lechita był nawet bliski pokonania Jesúsa Corony, ale jego uderzenie z 15 metrów okazało się zbyt mocne i poszybowało nad poprzeczką.

Debiutant brał także udział w akcji, która zakończyła się stratą bramki. W 13 min. Kędziorze uciekł Javier Aquino. Polak dopadł skrzydłowego Tigres pod naszym polem karnym i nawet wybił mu piłkę, ale ta pechowo wstrzeliła się futbolowego flippera – najpierw odbiła się od Thiago Cionka, później od Karola Linettego, aż w końcu trafiła pod nogi Raúla Jiméneza. Meksykanin huknął lewą nogą tak, że Wojciech Szczęsny nie zdążył nawet podnieść rąk. Polska przegrywała 0:1. A Kędziora stał się nerwowy.

Poprawność zamiast błysku

Duże oczekiwania selekcjoner miał wobec duetu Piotr Zieliński-Karol Linetty. Obaj młodzi, ale w reprezentacji już doświadczeni; obaj do tej pory często zawodzili. I w Gdańsku nie było przełomu. Od początku w rolę lidera próbował wcielić się Zieliński. W końcu wydawało się, że zobaczymy magika, którego piłkarskie czary zachwycają kibiców w Italii. Piotr od początku był bardzo aktywny, pokazywał się do gry z czego skrzętnie korzystali jego koledzy, nie bał się dryblingów i gry z piłką przy nodze pod polem karnym rywala. Niestety w ofensywie wynikało z tego niewiele. Co więcej, z każdą minutą było gorzej. Zieliński gasł, gasł aż zgasł. Po przerwie piłkarz Napoli całkowicie zniknął. Dużo pomagał w obronie, ale od piłkarza tej klasy oczekujemy jednak błysku. A zamiast niego była tylko poprawność.

Zielińskiemu na pewno nie można odmówić umiejętności i chęci, natomiast piłkarzowi z Ząbkowic Śląskich Meksykanom krzywdy nie zrobił. Szkoda, bo wydawało się, że właśnie w takim meczu – w którym 23-latek miał być boiskowym wodzem – udowodni krytykom, że dorósł do roli lidera kadry.

Peleryna-niewidka

Ponownie zawiódł Karol Linetty, który wraz z Jachem, Kędziorą, Stepińskim i Przemysławem Frankowskim wystąpił na młodzieżowym Euro. Scenariusz był podobny, jak w meczach z Rumunią, Czarnogórą czy Danią: Karol biegał, walczył, włączał się do akcji defensywnych i ofensywnych, raz nawet był bliski zdobycia bramki, ale wymiernych efektów jego zaangażowania nie było. Niestety, ale długimi fragmentami wydawało się, że zarzucił na plecy pelerynę-niewidkę. Selekcjoner wciąż czeka, aż Karol przeniesie coraz lepszą formę z boisk Serie A do reprezentacji. Bo o tym, że Linetty ma wielki potencjał, wiedzą wszyscy. Najwyższy czas jednak, aby udowadniać to w biało-czerwonej koszulce.

Na murawie pojawił się także Mariusz Stępiński, ale przez 20 minut niczym się nie wyróżnił. Oba mecze z ławki rezerwowych obejrzał natomiast Przemysław Frankowski.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.