Tomasz Łapiński: Najważniejsze były trzy punkty i ten cel osiągnęliśmy. Co do samej gry, to rzeczywiście nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Z drugiej strony dawno już nasza kadra nie grała pod tak dużą presją, z którą ostatecznie sobie poradziła. Owszem, styl nie był porywający, ale też nie przesadzajmy z krytyką. Widzieliśmy też kilka ciekawych akcji, w których nasi zawodnicy ładnie poklepali na jeden kontakt. Po jednej z nich Arkadiusz Milik mógł strzelić gola na 2:0 w pierwszej połowie. W drugiej części gry Kuba Błaszczykowski nieco za mocno dograł do Arka, ale wcześniejsza szybka wymiana podań zasłużyła na pochwałę. Trochę więcej koncentracji, dokładności, lepszego wykończenia i ten obraz gry byłby zupełnie inny.
- Wszyscy zasłużyli na wysokie oceny. Rybus robił to, czego od niego w tym meczu wszyscy oczekiwali, czyli często włączał się w akcje ofensywne i groźnie dośrodkowywał. Z kolei Makuszewski genialnie zachował się przy pierwszym golu, odgrywając głową do Milika. Kilka razy dynamicznymi wejściami postraszył kazachskich obrońców. Arek strzelił gola, wykorzystując pierwszą dogodną sytuację. Szkoda tylko tej niewykorzystanej szansy, gdy mogliśmy podwyższyć prowadzenie. Było naprawdę bardzo blisko. Te niewykorzystane stuprocentowe okazje powoli stają się jego znakiem rozpoznawczym, do których chyba zaczęliśmy się przyzwyczajać (śmiech).
- Zobaczymy, jak będą się prezentować w swoich klubach przez następny miesiąc. Każdy z nich musi być w najwyższej dyspozycji, mają o co grać. Jeden dobry mecz z Kazachstanem to trochę mało, żeby stawiać ich w roli pewniaków do gry w najbliższych spotkaniach.
Polska - Kazachstan 3:0 KUBA ATYS
- O ile pamiętam przez ostatnie półtora roku wszyscy byliśmy zadowoleni z gry „Jędzy”. W Kopenhadze Artur spisał się słabo, to fakt, ale nie można go skreślać po jednym nieudanym meczu. Rybus zaprezentował się dobrze, ale nie zapominajmy, że rywalem był Kazachstan, najsłabsza drużyna naszej grupy.
- Cały czas uważam, że mecz z Danią przegraliśmy jeszcze przed jego rozpoczęciem. Podeszliśmy do tego spotkania za mało skoncentrowani i zbyt pewni siebie. To był główny powód porażki. Jeżeli reprezentacja Polski gra na maksimum możliwości i wychodzi na boisko, jakby miała walczyć o życie, to wtedy o naszą postawę i jej wyniki możemy być spokojni. Tabela nie kłamie. Jesteśmy najlepszą drużyną w grupie. Zdobyliśmy najwięcej punktów, których przecież nikt nam nie podarował. Będziemy na mundialu, zasługujemy na to, ale niewykluczone, że emocje związane z awansem będą nam towarzyszyć do ostatniej kolejki, czyli meczu z Czarnogórą w Warszawie.
Rozmawiał Damian Bąbol