El. MŚ 2018. Okiem za piłkarzem: Michał Pazdan i jego mecz z Kazachstanem. Będzie transfer do Turcji?

Zwycięstwo 3:0 z niezbyt mocnym Kazachstanem może nie sprawiło, że Michał Pazdan zapracował sobie na transfer do Turcji. Ale prędzej go ten mecz do tego transferu przybliżył, niż go od niego oddalił.

Po ostatniej wpadce z Danią (0:4) najwięcej gromów spadło na legionistów. Jeśli jednak ktoś myślał, że Adam Nawałka posadzi na ławce Michała Pazdana, to znaczy, że nie zna Adama Nawałki. Nasz selekcjoner to przecież konserwatysta. Ustalona hierarchia - albo jak kto woli: przywiązanie do nazwisk - to u niego podstawa.

Dlatego o ile jeszcze zmiana na lewej obronie (Maciej Rybus za Artura Jędrzejczyka) była całkiem zrozumiała (obaj u Nawałki cieszą się podobną reputacją), o tyle grzebanie w środku - gdzie do wyboru byli odpowiednio: Thiago Cionek, Marcin Kamiński i Jan Bednarek - byłoby już zbyt dużą ekstrawagancją. Zbyt dużym - jak dla Nawałki - odchyleniem od normy.

Tym bardziej że Pazdan od Euro 2016 to pewny punkt jego reprezentacji. Może nie jest on piłkarzem o takiej reputacji jak Lewandowski, Grosicki czy Glik, ale jest tuż za nimi. A w meczu z Kazachstanem nawet krok przed nimi. To znaczy krok przed Glikiem, który mimo zdobytej bramki w drugiej połowie, w obronie zaprezentował się gorzej od Pazdana.

Dysproporcję widać było szczególnie na początku spotkania, kiedy Pazdan nie tylko musiał pilnować swojej części boiska, ale też mieć oko na sektor Glika. Dwukrotnie musiał naprawiać jego błędy. I to dość poważne błędy. Najpoważniejszy w 14. minucie, kiedy Glika ograł Roman Murtazajew, którego Pazdan nie tylko dogonił, ale też zabrał mu piłkę.

Ale Pazdan w tym meczu nie tylko dobrze orientował się na Glika, bo orientował się też na grę. I to grę do przodu. Może mało kto spostrzegł, ale to właśnie od jego przejęcia piłki i celnego podania, zaczęła się bramkowa akcja Polaków w 11. minucie.

Celnych podań do przodu w całym meczu Pazdan miał aż 21. Ale sam do przodu biegał rzadko. Po raz pierwszy pod pole karne Kazachów zapędził się w 70. minucie, kiedy najpierw odebrał piłkę na własnej połowie, a po chwili ruszył za akcją, znowu dopadł do piłki i wywalczył dla Polski - wślizgiem, bo jakżeby inaczej - rzut rożny.

Więcej ofensywnych zapędów Pazdana nie było. Ale przecież to tylko dodatek, bo jeśli z czegoś trzeba go rozliczać, to ze skutecznej defensywy. A tam w poniedziałek źle nie było. Pazdan nie tylko naprawiał błędy za Glika, ale sam też ich nie popełniał. Co prawda nie za bardzo miał kiedy, bo Kazachowie nie atakowali - szczególnie przed przerwą - zbyt często i groźnie, ale przecież czepiać się go o to nie można. Prędzej wypada pochwalić. Też za to, że gdy odbierał piłkę, to nie faulował.

Zwycięstwo 3:0 z niezbyt mocnym Kazachstanem może nie sprawiło, że Pazdan zapracował sobie na transfer do Turcji. Ale prędzej go ten mecz do tego transferu przybliżył, niż go od niego oddalił. Bo że Pazdan chce z Legii odejść, wiadomo od roku. Ale to, czy odejdzie, wcale takie pewne nie jest, bo na Łazienkowską jeszcze w poniedziałek po południu żadna oferta za niego nie wpłynęła.

Ale może wpłynie we wtorek, a może w piątek. To właśnie wtedy zamyka się okno w lidze tureckiej, gdzie jeszcze rok temu Pazdan grać nie chciał (mimo że chciał go Besiktas). Teraz chce. Ale niekoniecznie chce go puścić Legia, która na pewno nie sprzeda Pazdana za mniej niż 2 mln euro.

Michał Pazdan w meczu z Kazachstanem:

minuty gry: 90

strzały: 0

strzały celne: 0

podania celne do tyłu i do boku: 8

podania celne do przodu: 21

straty (przegrane pojedynki): 1

przejęte piłki: 9

wybite piłki: 9

faule: 0

faulowany: 0

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.