Włodzimierz Lubański: Duńczycy zagrali dla nas niewygodnie, bo postawili na długie
podania i dużo fizycznej walki, zwłaszcza w powietrzu. Zupełnie nie pozwalali nam złapać rytmu, w którym wyglądamy dobrze i w którym chętnie gramy. My lubimy spokojnie budować akcje oskrzydlające, a w Kopenhadze na nasz spokój gospodarze odpowiedzieli agresją, na co nie byliśmy przygotowani. Poza tym indywidualna forma kilku naszych zawodników nie była na poziomie reprezentacyjnym.
- Trudno zgadywać co tak naprawdę myśleli zawodnicy. Z ich wypowiedzi, i z tego co mówił trener Adam Nawałka, wynikało, że jesteśmy przygotowani, że zdajemy sobie sprawę z tego, że Duńczycy będą chcieli narzucić swoje warunki, że zagrają agresywnie, bo to dla nich mecz ostatniej szansy. Słyszeliśmy „Wiemy jak Duńczycy grają, jesteśmy na to przygotowani” i tak dalej i tak dalej, a okazało się, że nie. Duńczycy zaskoczyli nas i agresywnością, i szybkością wykonania, i pomysłowością, i skutecznością. Polski zespół w całości bardzo zawiódł. Nie ma nawet sensu mówić o poszczególnych zawodnikach, bo rozczarowali absolutnie wszyscy.
- Nie, dlatego zawód dla wszystkich sympatyków kadry jest naprawdę duży. Wszyscy się spodziewaliśmy jakiegoś oporu. OK, można trafić na zły dzień, może się okazać, że
przeciwnik jest lepszy. Ale sposób w jaki przegraliśmy jest bardzo, bardzo niepokojący. Po meczu niektórzy na określenie stylu używali takich słów jak „skandaliczny” i
„kompromitujący”. Te słowa są, niestety, bliskie prawdy.
- Niestety, obrażanie się to cecha niektórych zawodników reprezentacji. Są tacy, którym
brakuje samokrytyki. A po takim występie samokrytyka powinna być bardzo konkretna,
każdy powinien się uderzyć w pierś, powiedzieć „przepraszam, zagrałem słabo”. Obrażać się na oceny? Niech nasi zawodnicy nie myślą, że są na swoich pozycjach najlepsi na świecie. Trzeba się przyznać do słabej gry, skoro taka była i uznać, że po Danii krytyczne oceny są jak najbardziej na miejscu.
- Nie boję się, oczekuję bardzo szybkiej reakcji zespołu jeśli chodzi o agresywność, szybkość, chęć wygrania meczu. Ale wywalczenie zwycięstwa może długo trwać, bo Kazachowie nie są takim zespołem, który się rozbija. Oni mają paru niezłych zawodników, o czym najlepiej przekonała się niedawno Legia Warszawa, przegrywając z Astaną w eliminacjach Ligi Mistrzów. Spodziewam się, że Kazachstan postawi nam solidny opór, ale jesteśmy faworytem i mam nadzieję, że z tej roli nasz zespół się wywiąże w dobrym stylu.
- W reprezentanci powinni grać zawodnicy najlepiej przygotowani, a o aktualnej formie
wszystkich graczy na pewno najwięcej wie trener. Czy Adam Nawałka za mocno przywiązuje się do niektórych nazwisk? To inna sprawa, tu decyduje jego pomysł. Ale gdyby miał w tej chwili do dyspozycji innych, lepszych zawodników, to nie wyobrażam sobie, że nie powołałby ich.
- Mam nadzieję, że jakieś zmiany nastąpią. Trzeba pamiętać, że gramy w domu i ten mecz musimy wygrać. To jest „musimy”, a nie „możemy” jak w Danii. A jak się musi wygrać mecz, to trzeba się bardzo ofensywnie nastawić i myśleć o strzelaniu bramek.
- Wydaje mi się, że Arek Milik dostanie szansę. Wierzę, że on podeprze Roberta i że w takim ustawieniu lepiej będą funkcjonować skrzydła. Spodziewam się, że częściej będziemy mieli piłkę i będziemy kreować sytuacje bramkowe. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy znów biegali za piłką, a nie z nią. Naprawdę źle się oglądało, jak latamy za Duńczykami, jak nic nie potrafimy stworzyć, jak rywale przejmują każdą drugą piłkę. To był straszny mecz, trzeba jak najszybciej wrócić do naszego, pewnego grania.
- Mam pełne zaufanie do Adama Nawałki jeżeli chodzi o selekcję. Do tej pory robił ją
perfekcyjnie, nie było żadnych problemów i jestem przekonany, że tak będzie dalej. Nie
spodziewam się rewolucji w składzie, tylko korekt, które pomogą drużynie zagrać lepiej.
- Nie, nie, nawet o tym nie mówmy. Gdybyśmy nie pojechali na mistrzostwa świata do Rosji, byłaby to wielka tragedia. Na pewno się jej nie spodziewam. Przegraliśmy jeden mecz, jedną bitwę, ale ta wojna musi być dla nas zwycięska. Za dużo sobie wcześniej wypracowaliśmy, żeby to teraz zmarnowować.
Rozmawiał Łukasz Jachimiak