El. MŚ 2018. Dania - Polska. Onyszko: Kadra Danii to nie LEGO, że ułożysz klocki i wszystko ładnie stoi

- Po 0:3 ludzie pisali, że było dobrze i gratulowali mi występu, to był szok - mówi Sport.pl Arkadiusz Onyszko o duńskiej mentalności i podejściu do futbolu. W Danii przeżył wiele, grał tam 11 lat. Rewanżowy mecz eliminacji mistrzostw świata z Polską obejrzy w Kopenhadze na żywo.

Onyszko to bramkarz srebrnej reprezentacji olimpijskiej z Barcelony oraz dwukrotny reprezentant Polski. W latach 1998-2009 grał w Danii, w Viborgu, Odense i Midtjylland. W Polsce występował m.in. w Lechu Poznań, Odrze Wodzisław czy Polonii Warszawa. Po zakończeniu kariery zawodniczej był trenerem bramkarzy w Górniku Łęczna. Teraz tę funkcje sprawuje w Motorze Lublin.

Kacper Sosnowski: - Wróciłeś z Danii do Polski ponad 7 lat temu. Kontakt ze Skandynawią masz? Żyjesz tamtejszym futbolem?

Arkadiusz Onyszko: - Wciąż często jeżdżę tam prywatnie. Jak pracowałem w Górniku Łęczna i miałem wgląd do bazy InStat Scout to monitorowałem sobie moje dawne kluby Viborg, Odense czy FC Midtjylland. Wciąż mam tu i tam kilku kolegów.

- Dobrze, że najbliższy mecz z Duńczykami to spotkanie reprezentacji. O rywalizacje na poziomie klubowym moglibyśmy w tym sezonie mocno się martwić. My w rozgrywkach europejskich już nie gramy, oni w LE maja Kopenhagę, a Midtjylland ostatecznie wyeliminował Arkę...

- W porównaniu z Polską bardziej podoba mi się funkcjonowanie tamtejszych klubów. Jest bardziej profesjonalne. Chodzi mi o sprawy finansów, kontraktów czy transferów. Podpisanie umowy z graczem oznacza tam pewność terminowej wypłaty. Kluby wydają tyle ile mają, nie mogą mieć długów inaczej nie przystąpiłyby do rozgrywek. Ja wiem, że u nas jest system licencyjny, ale tam regulaminy działają bardziej wnikliwie. Transfery nawet w tych mniejszych klubach są długo monitorowane i konsultowane.

My cieszymy się, że Legia po 20 latach zagrała w Lidze Mistrzów. Zagrała, bo zrobiła lepsze jakościowo transfery, miała Nikolicia, Ofoe czy Prjovicia. Sprzedała ich i kogo ma? Hildeberto? Dla mnie jako trenera to jest trochę wstyd, że kupiono gracza z 10-kilogramową nadwagą. Nie wiem jak w ogóle w takim stanie można pokazać się w klubie. To znak, że piłkarz jest nieprofesjonalny. Mam wrażenie, że od europejskich pucharów oddalamy się coraz bardziej.

- Na szczęście nasza kadra jest blisko mistrzostw świata. Kolejny krok to wygrana z Danią, drużyną która w 92 r. zdobyła mistrzostwo Europy, a jeszcze niedawno miała w swoim składzie Rommedahla, Sorensena, Poulsena czy Aggera. Teraz jest prawie bez gwiazd.

- Po części się zgodzę. Dania zrobiła zmianę pokoleniową. Wprowadziła sporo graczy, których średnia wieku niewiele przekracza 20 lat. Jest norweski trener Age Hareide, ich celem jest zbudować drużynę, która za kilka lat będzie o coś walczyła. Teraz nie ma tam jakiegoś napięcia i wielkiej presji. W Polsce to jest coś nie do pomyślenia. My mamy zasadę, że jak nie ma wyników to jest rewolucja, wszystko trzeba zmieniać, wszystkich krytykować.

- Czyli porażka w tych eliminacjach z Polską i Czarnogórą niespecjalnie ich bolała?

- Nie, trener Hareide ma kontrakt czteroletni. Bez względu na to, czy Dania awansuje na mundial, czy nie, będzie z kadrą pracował do 2019 roku. Oni wiedzą, że w reprezentacji pracuje się z ludźmi. To nie są klocki LEGO że kupisz, ułożysz je i wszystko ładnie stoi. Tu jeden ma kontuzję, drugi problemy, trzeci jest bez formy. Oni jednak są cierpliwi. Przecież Morten Olsen pracował z drużyną 15 lat. Media kilka razy sygnalizowały, że powinien odejść, a federacja go broniła. W końcu z pracy zrezygnował sam.

- Pytałem o te porażki, bo słyszałem, że w Danii się ich nie roztrząsa...

 - Jak pojechałem do Danii i przegrałem z Viborgiem pierwszy mecz, to byłem na siebie mocno wkurzony. Następnego dnia na treningu podczas gry wewnętrznej, mocno cisnąłem. Nie odstawiałem nogi. Robiłem wślizgi chciałem się niejako zrehabilitować. Trener wziął mnie na bok i spytał co ja robię. Opowiedziałem, że jestem zły po porażce. Powiedział, że czas na złość był wczoraj. Na poniedziałkowym treningu wczorajszego wyniku meczu nie zmienię i mam skupić się już na tym co czeka nas niebawem. W Polsce „jazda” po przegranej trwałaby jeszcze pół tygodnia. Chcesz być dobry nad Wisłą to musisz mieć mega mocną psychikę. Czasem mam wrażenie, że u nas wielu młodych, zdolnych chłopaków nie osiąga sukcesu właśnie dlatego, że jest za duża presja.

W Danii po porażce każdy zachowywał się normalnie. W czasie powrotów z przegranych meczów były śmiechy, gra w karty dyskusje przez telefon. U nas jest umartwianie się, bo inaczej źle by to wyglądało na zewnątrz. W Danii to nawet było trochę szokujące, jak po porażce 0:3 na mojej stronie internetowej czytałem wpisy ludzi, że mało nam zabrakło, by wygrać. Zbierałem też gratulacje za dobry mecz.

 - To już rozumiem dlaczego to najszczęśliwszy kraj na świecie. Tylko funkcjonując w ten sposób ograniczają swoje oczekiwania i chyba też ambicję... 

 - Żeby nie było, oni oczywiście chcą wygrywać. Są normalnie zmobilizowani, mają swoje cele, ale jeśli noga powinie im się w najbliższy piątek, to w sobotę będzie nowy dzień. W mediach też nie będzie nagonki i „jechania” jak to bywa u nas.

- Czyli np. taki Kasper Schmeichel ma lepiej, że na Wyspach czyta prasę duńską, a nie polską?

 - Z cała pewnością. Porównania do ojca po jego kilku błędach mogłyby być u nas mniej przyjemne. To jest świetny zawodnik. Został zresztą wybrany piłkarzem Danii 2016 roku. Zdobył wtedy mistrzostwo z Leicester. Oglądałem ostatnio jak obronił karnego w spotkaniu z Manchesterem United. Bramkarsko jest ok, a mentalnie porównuję go do Conora McGregora. Czasem ma więcej pewności siebie niż umiejętności, ale ta pewność daje mu dużo więcej niż sam kunszt golkipera.

- Dania problemów z bramkarzami nie ma, oprócz Schmeichela jest też Frederik Ronnow z Brondby...

- Młody, dwudziestokilkuletni, grał jak Schmeichel miał uraz. Nikt się o jego występy nie bał. Jednak to Kasper jest podstawowym graczem.

- A w polskiej bramce? Szczęsny poszedł do Juventusu, gdzie może siedzieć na ławce. Ty byś w meczu z Danią postawił na...

- Adam Nawałka i jego sztab doskonale monitorują sytuację swoich graczy. Wiedza o nich wszystko. Zagra ten który będzie w lepszej formie tu i teraz. To, że Fabiański rozegrał w tym sezonie trzy mecze ligowe nie musi być wielką przewagą. Dla mnie zdecydowanego faworyta nie ma i dobrze. O tę pozycję nie musimy się martwić. Od paru lat jesteśmy w światowej czołówce.

- Wracając do duńskich znanych nazwisk, to w kadrze ich ekipy jest groźny Christian Eriksen. Spotykałeś go w swojej karierze, gdy był o wiele młodszy.

 - Kilka treningów odbyłem z nim w Odense i to właściwie tyle, bo on nie zagrał nawet w duńskiej ekstraklasie. Przeszedł do Ajaxu Amsterdam. Na boisku spisywał się nieźle, sporo widział i był dobry technicznie. Najbardziej jednak wyróżniał się w szatni. Wchodził do niej pewny siebie jakby za sobą miał ze 100 meczów w lidze. Bił od niego spokój.

- Po prawie 2 latach przerwy wraca do kadry jej była gwiazda, napastnik Nicklas Bendtner...

- To jest ciekawy człowiek i śmieszny gość. Z racji tego, że grał w Arsenalu i Wolfsburgu zawsze było o nim w Danii głośno. Dobrze zarobił, nie bał się tego pokazywać. Widywany był z celebrytkami, chodził do telewizji, nie dawał o sobie zapomnieć. Ciekawy jestem jego powołania. Wiem, że teraz regularnie gra i strzela w Rosenborgu (w 19 meczach zdobył 9 bramek- przyp. red). Norweski trener Danii tamtą ligę siłą rzeczy ma monitorowaną doskonale. Może sztab doszedł do wniosku, że potrzebują doświadczonego, sprytnego gracza, a z będącego w formie Bendtnera nie można rezygnować. Trzeba będzie na niego uważać.

- Ponoć to piłkarz charakterny, przez co też mogło brakować go w kadrze. Nowy trener jest spokojniejszy niż Olsen?

- Olsen miał ostrzejszy charakter, choć to pojęcie względne. Duńskie wychowanie charakteryzuje się tym, że na dziecko nie można nawet krzyknąć, bo zaraz ktoś zadzwoni na policje. Oni wychodzą z założenia, że krzyczenie wywołuje u dziecka nerwicę i nie krzyczą. W tym kontekście to Olsen miał do współpracy z graczami zachodnie  podejście. Pewnie dlatego, że pracował m.in. w Niemczech. Trzymał dyscyplinę, był szanowany. Funkcjonowało to jednak dobrze. Jak raz czy drugi nie awansował na mundial czy Euro nikt nie robił z tego problemów.

Nowy trener jest łagodniejszy. Pamiętam go z ligi gdy był szkoleniowcem Broendby, zdobył wtedy nawet mistrzostwo. Z tego co wiem, to na zgrupowaniach kadry zawodnicy mają teraz większy luz. Powiedział graczom, że wszystkim ufa, bo każdy jest dorosły. Pewnie też wie co robi, nie pracuje w branży od dzisiaj. Oprócz klubów prowadził kiedyś reprezentację Norwegii.

- Z Polską jako szkoleniowiec Danii zdążył już przegrać. Jak oceniasz październikowe spotkanie. Z 3:0 ostatecznie zrobiło się 3:2.

- Dla mnie Duńczycy zagrali bardzo dobre 20 minut. Wyglądało to przyzwoicie gdy dochodzili to naszego pola karnego, a potem brakowało im takiego Roberta Lewandowskiego, który potrafiłby sytuacje wykończyć. Może właśnie dlatego teraz sięgnęli po Bendtnera, by mieć z przodu człowieka, który będąc w dobrej dyspozycji potrafi zrobić różnicę. Wie jak się zastawić, przytrzymać piłkę, jest wysoki, niebezpieczny. Nie uważam, że to było złe spotkanie Skandynawów. Lewy miał jednak dzień konia.    

- Teraz czeka nas rewanż w Kopenhadze. Myślałem, że Duńczycy to spokojny naród, ale na meczach często w ruch idą różne przedmioty, wylewają piwo. Na derbach w stolicy ktoś kiedyś wrzucił na boisko zdechłe szczury...

- W Danii podczas meczów piwo jest dostępne. Jak ja tam grałem, to też parę razy koszulkę miałem od piwa śmierdzącą. Normą są latające zapalniczki i monety. O szczurach nie słyszałem. Pamiętam jednak, że obiekt w Kopenhadze jest bardzo przyjemny do grania, chociaż murawa jest twarda. To jednak bardzo akustyczny stadion, każde uderzenie, okrzyki i gwizdy kibiców słychać dwa razy mocniej. Dla mnie to szczęśliwie boisko. Zdobywałem tam dwukrotnie Puchar Danii. 

- Twój typ na wynik?

- Wygramy 2:1, choć łatwo nie będzie, ale może przyniosę naszym szczęście. Będę na trybunach.

Więcej o: