Karol Linetty: To był 2010 rok, zgrupowanie reprezentacji do lat 15. Zagrałem w sparingu z Łotwą, wygraliśmy 4:0. Szybko minęło te siedem lat.
Jak bardzo zmienił się trener Dorna?
- Na pewno nie zmieniły się jego odprawy przed treningami, haha.
- Stał się lepszym szkoleniowcem, bez dwóch zdań. Analizuje mecze, treningi i widać, że się rozwija. Pamiętam, że kiedyś był facetem, który potrafił być z zespołem. To bardzo ważne.
- Do dziś czuję niedosyt. Czasami wracają wspomnienia i ciągle mam w sobie złość, że nie udało się pokonać Niemców. Oskar Pogorzelec w bramce spisywał się wspaniale, co chwilę bronił sam na sam, ale my też mieliśmy sytuacje. I mogliśmy wygrać. Byliśmy o krok od medalu. W szatni po meczu płakałem. Zamiast krążka, zostały tylko wspomnienia.
- Wśród tych, którzy się przebili, wymieniłbym jeszcze Sebastiana Rudola, który regularnie był powoływany do kadry trenera Dorny. Wtedy na pewno wyróżniał się Stępiński, strzelał gola za golem. Właściwie to wystarczyło mu podać, a on zawsze coś wymyślił. Mieliśmy zgraną pakę, fajnych chłopaków. Horoszkiewisz, Cierpka, Rabiega. Ale o marzenia trzeba walczyć. Może niektórym zabrakło samozaparcia, może szczęścia?
- Nie było z tym żadnego kłopotu. Klub wiedział, że chce pomóc młodzieżówce, zgodził się od razu.
- Każdy zawodnik walczy o trofea. Skusił więc puchar. Przecież dla mnie to ostatnia szansa, aby zagrać w reprezentacji do lat 21. Przyjechałem, aby wygrać, bo na koniec liczy się to, co zostaje w gablotach.
- Z kadry U-17 znam Mariusza Stępińskiego i Igora Łasickiego, z czasów gry w Lechu Poznań moimi kolegami są Tomek Kędziora, Janek Bednarek i Dawid Kownacki, na pierwszej reprezentacji spotkałem Bartka Kapustkę. Połowę chłopaków więc znam, jeśli nie ze wspólnej gry, to z Ekstraklasy. A z resztą po prostu się zapoznałem. Atmosfera jest tu jednak znakomita, pełno jest żartów, nie brakuje śmiechów, więc od razu poczułem się jak wśród swoich.
- Zobaczymy, jak zregeneruję się po meczu ze Słowacją. Jeśli oczywiście wystąpię! Gramy co dwa dni, więc będę musiał odpoczywać szybko.
- W końcu zagrałem tak, że jestem z siebie zadowolony. Są rezerwy, pewne rzeczy będę musiał poprawić, ale było nieźle. Miałem luz i pewność siebie. Potrzebowałem takiego spotkania. Dodatkowo wygraliśmy, więc od razu człowiek dostaje energetycznego kopa.
- Tak i to dużym.
- To kolejne rozczarowanie.
- Byłoby idealnie! To będą moje trzecie mistrzostwa. I abym tym razem nie był rozczarowany, musielibyśmy zdobyć złoty medal. Jeśli dodamy nasze umiejętności do szczęścia to może nam się uda. Bo potencjał na pewno jest.