Eliminacje MŚ 2018. Polska - Rumunia 3-1. Taktycznie dopasowani

Choć zmiany w drugiej połowie spowodowały nieco chaosu w poczynaniach Polaków, nasi reprezentanci odnieśli w starciu z Rumunią przekonujące i planowe zwycięstwo.

Złe miłego początki

Biało-czerwoni byli w tym meczu zdecydowanym faworytem, stąd też Christoph Daum zdecydował się na ustawienie swoich podopiecznych w defensywnym 5-4-1 i liczenie na kontry. To ustawienie pozwoliło Rumunom na zdobycie punktu w ich poprzednim spotkaniu, po bezbramkowym remisie z Danią. W pierwszej fazie starcie z Polakami miało podobny przebieg. Dziesięciu zawodników gości nieustannie przesuwało się za linią piłki, podczas gdy zadaniem ich napastnika było wymuszanie zagrania do boku, gdzie defensywa jest łatwiejsza. Polacy mieli spore problemy ze sforsowaniem tych zasieków. Mało efektywnych w wyprowadzaniu piłki środkowych obrońców starał się wyręczać Mączyński, który w stosunku do czasu spędzonego na boisku miał najwięcej podań. Często jednak schodził on na tyle głęboko, że nadal przed nim znajdowała się cała rumuńska defensywa. Sytuacji nie ułatwiali też nisko grający boczni obrońcy. W efekcie nasi zawodnicy gdy próbowali zagrać atakujące podanie, mieli niewiele opcji. Dodatkowo w każdej strefie Rumuni dysponowali znaczącą przewagą liczebną.

Zieliński daje sygnał

Sytuacja uległa poprawie, gdy do rozgrywania włączył się Zieliński. O ile wcześniej nasi gracze rozpoczynając akcje unikali ryzyka, gracz Napoli z lekkością był w stanie stworzyć przewagę i przyspieszyć tempo gry. Przy szybszych przerzutach Rumuni mieli już większe kłopoty z dopasowywaniem ustawienia. Nie bez znaczenia był też fakt, że wyżej zaczęli grać boczni obrońcy i skrzydłowi, tym samym dając więcej opcji na zagranie atakującego podania. Wymusiło to też głębszą defensywę Rumunów. Dzięki temu znacznie lepiej w rozgrywaniu odnajdywał się Mączyński. Mając więcej czasu i miejsca bliżej pola karnego rywali był w stanie zagrać idealne prostopadłe podania, po których powstawały najlepsze w tym meczu sytuacje dla Polaków.

Wkrada się chaos

Druga połowa przyniosła zmiany w obu ekipach. Za poobijanego Mączyńskiego wszedł Krychowiak, Rumuni zaś przystąpili do bardziej aktywnej gry w defensywie. Zaczęli tym samym sprawiać więcej problemów Polakom przy stwarzaniu kolejnych sytuacji. Gospodarze jednak powiększyli swoje prowadzenie, ponownie dzięki stałym fragmentom. Wraz z kolejnymi zmianami na boisku, zwłaszcza po przejściu gospodarzy na grę z trójką napastników, to Rumuni stawali się stroną dominującą. W drugiej połowie udało im się aż 10 razy odzyskać piłkę na naszej połowie. Po zmianie Zielińskiego na Teodorczyka praktycznie przestała funkcjonować polska druga linia, co Rumuni skwapliwie wykorzystali. W ostatnim kwadransie oddali oni na naszą bramkę pięć strzałów, nam nie udało się odpowiedzieć ani jednym. Mało grający ostatnio Krychowiak nie był w stanie samemu zabezpieczyć całej środkowej strefy, przez co rywalom zostawało dużo miejsca. Było to o tyle groźne, że w drugiej połowie Rumuni odeszli od bardzo głębokiej defensywy, przechodząc na czwórkę z tyłu i zapewniając sobie więcej opcji rozegrania w pomocy.

Zobacz wideo

Dobry moment dla zmian

To wszystko miało jednak miejsce, kiedy Polacy prowadzili trzema bramkami. Choć być może pod względem taktycznym nie było to najlepsze spotkanie naszych reprezentantów, nadal w momentach kiedy nie idzie mogą liczyć na indywidualności. Kluczowy wpływ na wynik miało jednak umiejętne dopasowanie ustawienia przy rozgrywaniu po nieudanych pierwszych trzydziestu minutach. Od tego momentu podopieczni Adama Nawałki zaczęli niepodzielnie rządzić na boisku, mając szanse na podwyższenie prowadzenia. Stan też trwał aż do momentu niezbyt fortunnych tym razem zmian. Ciężko jednak mieć pretensje o testowanie nowych wariantów przy tak komfortowym prowadzeniu. Dzięki temu wiemy, żeby ich nie stosować w meczach, gdy wynik będzie mniej pewny.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.