El. MŚ. Polska - Rumunia. Emanuel Rosu: Każdy kolejny mecz eliminacji Rumunia musi traktować jak ostatni. Spotkanie z Polską jest pierwszym z nich

- Nasza sytuacja w grupie jest trudna, każde kolejne spotkanie musimy traktować tak, jakby było już ostatnim. I po prostu wygrywać. Przegrana w Warszawie może oznaczać dla nas koniec marzeń o wyjeździe do Rosji - mówi w rozmowie ze Sport.pl Emanuel Rosu, rumuński dziennikarz współpracujący m.in. z BBC czy Guardianem.

W pięciu meczach tych eliminacji wasza reprezentacja zdobyła raptem pięć punktów. Jaki nastrój panuje w Rumunii przed spotkaniem z Polakami?

Emanuel Rosu: Atmosfera jest bardzo napięta, bo swoją postawą w Warszawie, drużyna Christopha Dauma odpowie nam na kilka pytań. Tylko dobry rezultat utrzyma nas w walce o awans na mistrzostwa świata, więc chcielibyśmy mieć nadzieję na dobrą grę naszej reprezentacji. Chcielibyśmy, ale przed meczem z Polakami nie mamy jednak wielu powodów do optymizmu.

Dla Rumunów mecz w Warszawie jest spotkaniem o być albo nie być na mundialu?

- Każdy pozostały mecz w tych eliminacjach taki będzie. Nasza sytuacja w grupie jest trudna, każde kolejne spotkanie musimy traktować tak, jakby było już ostatnim. I po prostu wygrywać. Starcie w Warszawie jest pierwszym z tej kategorii. Przegrana może oznaczać dla nas koniec marzeń o wyjeździe do Rosji.

W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Daum "cudem" określił szanse Rumunii na remis z Polską.

- Daum jest pierwszym człowiekiem, który musi mierzyć się z problemami naszej obecnej generacji. Poza tym, ani dla niego, ani dla jego sztabu i piłkarzy, nie jest to łatwa praca z uwagi na presję z zewnątrz. W rumuńskiej piłce trwa wojna domowa, która tylko krzywdzi reprezentację. Jedni ludzie chcą przejąć władzę w federacji, inni bronią swojej pozycji. Drużyna Dauma jest gdzieś pośrodku tej kłótni i jest jej ofiarą.
Dlatego pesymizm Niemca bardzo mnie nie dziwi. Po pierwsze nie ma do dyspozycji tak dobrych piłkarzy jak Polacy, po drugie sam nie ma całkowitego wpływu na prowadzoną przez siebie drużynę.

Ponadto w Warszawie nie zagrają Denis Alibec, Cosmin Moti i Dragos Grigore. Jak bardzo utrudnia to sytuację waszego selekcjonera?

- Praktycznie wcale. Trzeba zacząć od tego, że nieobecność Motiego i Grigore to w zasadzie żadne osłabienie. Trochę inaczej sprawa ma się w przypadku Alibca, ale to i tak zawodnik, który błyszczy głównie w lidze rumuńskiej, a w kadrze raczej zawodzi. Ponadto, spodziewam się, że nasza reprezentacja w Warszawie zagra z tylko jednym napastnikiem w podstawowym składzie. Nim najprawdopodobniej będzie Florin Andone, więc Alibec spotkanie i tak zacząłby na ławce.

Kogo Polacy powinni obawiać się najbardziej w drużynie Dauma?

- Właśnie Andone. W sezonie 2016/17 w La Liga napastnik Deportivo La Coruna strzelił 12 goli w 42 meczach. Mamy nadzieję, że w reprezentacji zacznie wreszcie grać na miarę oczekiwań i własnych umiejętności. Mamy nadzieję, że stanie się liderem drużyny narodowej.

A kogo obawiają się Rumuni, komu poświęcają najwięcej uwagi w mediach?

- To bardzo proste - Robertowi Lewandowskiemu. To marka, która jest synonimem geniuszu. Tu nie potrzeba więcej słów.

Daum planuje zaskoczyć czymś Polaków?

- Trudno powiedzieć. Nawet nie mam przekonania czy to on będzie odpowiadał za przygotowanie zespołu na spotkanie z Polakami. Najprawdopodobniej zaczniemy mecz z trójką obrońców. Reszta sekretów? Nie wiem czy w obecnej sytuacji w naszej piłce ktokolwiek je zna.

Do końca eliminacji pozostało pięć spotkań. Do Polaków tracicie aż siedem punktów, ale do drugiego - barażowego - miejsca zaledwie jeden. Wciąż wierzysz w awans Rumunii na mundial?

- Z marzeniami nie wybiegałbym bardzo daleko, ale oczywiście mam nadzieję, że drużynie Dauma uda się odwrócić niekorzystną sytuację. Zostawiając z boku racjonalizm, myśląc jako kibic wierzę, że gdzieś być może jest coś, co pozwoli naszej drużynie grać lepiej. Nie wiem co to może być, ale naprawdę chciałbym wierzyć, że to istnieje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.