Jeszcze w czwartek Kamil Grosicki chodził po hotelu reprezentacji i tłumaczył dziennikarzom, dlaczego nie doszło do jego transferu do Burnley. Przypomnijmy, że w środę skrzydłowy francuskiego Rennes wyleciał z Warszawy do Manchesteru, by dopiąć szczegóły przejścia, ale na kilka minut przed zamknięciem okienka transferowego wszystko się zawaliło. - Na miejscu okazało się, że Rennes wycofuje się z obietnic, które mi dało. Jestem rozczarowany, gra w lidze angielskiej była moim marzeniem - mówił Grosicki.
Grosicki nie zagrał w ostatniej kolejce ligowej oficjalnie dlatego, że trener Rennes dał mu kilka dni na poukładanie spraw transferowych. W tym sezonie 28-letni skrzydłowy występował w Ligue 1 tylko przez 91 minut w dwóch meczach. O ile w oficjalnych wypowiedziach zapewniał, że nic mu nie dolega i dochodzi do pełni formy, o tyle poza kamerami narzekał na niewielki ból w okolicach pachwiny.
W piątek, niecałe dwie godziny przed wylotem reprezentacji do Astany na mecz z Kazachstanem, rzecznik reprezentacji Jakub Kwiatkowski poinformował, że uraz jest poważniejszy. - Zawodnik urazu mięśnia obręczy biodrowej nabawił się jeszcze podczas pobytu w klubie. Grosicki nie poleci z drużyną do Kazachstanu i od razu rozpoczyna leczenie. Po około tygodniu powinien wrócić do pełnego treningu - napisał na Twitterze Kwiatkowski.
Brak Grosickiego tylko pozornie komplikuje plany Adama Nawałki. Nie jest pewne, czy selekcjoner skorzystałby ze skrzydłowego Rennes nawet w pełni formy, ponieważ piłkarz był mocno załamany tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Nawałka ma dwa możliwe rozwiązania: na lewym skrzydle zagra albo Maciej Rybus, który w poprzednich eliminacjach był głównie bocznym obrońcą, albo Bartosz Kapustka, który do tej pory grał jedynie w rezerwach Leicester City.