Igrzyska. Stracą medale za wpadki w Pekinie i Londynie?

Anita Włodarczyk może w tym roku zdobyć dwa złote medale igrzysk olimpijskich. Rosjanka, z którą przegrała w Londynie, była - według nieoficjalnych informacji - na dopingu.

Włodarczyk to liderka światowych list w rzucie młotem i zdecydowana faworytka do olimpijskiego złota w Rio de Janeiro. Cztery lata temu w Londynie przegrała złoto z Rosjanką Tatianą Łysenko. Ta sama zawodniczka wygrała w 2013 r. mistrzostwa świata w Moskwie, również wyprzedzając Polkę. Kilka dni temu pojawiła się informacja, na razie jeszcze nieoficjalna, że 33-letnia dziś Łysenko w czasie igrzysk była na dopingu.

Jak to możliwe, że niedozwolone wspomaganie wykryto dopiero teraz? Otóż próbki moczu pobrane podczas wielkich imprez po pierwszym badaniu są magazynowane przez osiem lat. Walczący z dopingiem czekają na pojawienie się nowych metod wykrywania zakazanych środków. W tym roku sprawdzani są uczestnicy igrzysk w Pekinie i Londynie. Już dziś wiadomo, że w kilkudziesięciu przypadkach wynik powtórnego badania jest pozytywny. Rosyjski komitet olimpijski najpierw potwierdził, że otrzymał informację o 14 sportowcach z tego kraju, którzy byli na dopingu w Pekinie. 11 z nich to lekkoatleci, a najbardziej znani to skoczkini wzwyż Anna Cziczerowa (brąz w Pekinie i złoto w Londynie), oszczepniczka Maria Abakumowa (srebro) oraz chodziarz Denis Niżegorodow (brąz).

Wśród 23 wykrytych przypadków dopingu z Londynu jest ponoć ośmioro Rosjan. - Ale żaden z nich nie jest kandydatem do startu w Rio de Janeiro - obwieścili działacze sportowi. Dodawali też z satysfakcją, że świadczy to o skuteczności walki z zabronionym wspomaganiem, bo przecież liczba złapanych się zmniejsza.

Listę dopingowiczów mamy poznać za kilka dni, po zbadaniu próbek B. Wśród nich ma być Łysenko (wpadła też na początku tego roku, zapewne z powodu meldonium). Łysenko już w 2007 r. została zdyskwalifikowana na dwa lata. Teraz straciłaby olimpijskie złoto na rzecz Włodarczyk, a Rosja - drugiego mistrza olimpijskiego. Na początku roku zwycięstwo odebrano Siergiejowi Kidriapkinowi, najlepszemu w chodzie na 50 km.

Rosyjskie media uważają, że pozytywne wyniki powtórnych badań nie byłyby możliwe bez pomocy Grigorija Rodczenkowa, byłego szefa moskiewskiego laboratorium antydopingowego, i jego zastępcy Timofieja Sobolewskiego. Obaj uciekli do USA i współpracują ze służbami antydopingowymi. Rodczenkow powiedział "NY Timesowi", że co najmniej 15 medalistów z Soczi przyjmowało niedozwolone wspomaganie. "Die Welt" niedawno napisał, że obaj uciekinierzy opracowali nową metodę wykrywania hormonu wzrostu, nawet po wielu latach.

Powtórne sprawdzanie próbek nie podoba się Witalijowi Mutce, ministrowi sportu w Rosji. - Igrzyska się skończyły. Nie pojmuję, dlaczego świat idzie w tym kierunku. Dlaczego stawiamy siebie w takim durnym położeniu. To jakaś głupota - stwierdził. Głos zabrał też Arkadij Dworkowicz, wicepremier rosyjskiej federacji, który twierdzi, że wszystkie kraje mają problem z dopingiem, ale rosyjskie przypadki są nagłaśniane najbardziej z powodu niechęci Zachodu do Rosji. W efekcie afery rosyjscy lekkoatleci mają zakaz startów i nie wiadomo, czy wystąpią na igrzyskach w Brazylii. Decyzja zapadnie 17 czerwca na kongresie IAAF. - Szanse są minimalne - uważa Walentin Bałachniczew, były szef federacji.

Niedawno Thomas Bach, przewodniczący MKOl, stwierdził, że jeśli rewelacje Rodczenkowa się potwierdzą, to od udziału w igrzyskach zostaną odsunięci nie tylko lekkoatleci, ale cała rosyjska reprezentacja.

Czy wierzysz w rozprawienie się z dopingiem w sporcie?
Więcej o:
Copyright © Agora SA