Artur Boruc: Wypadało pogodzić się z decyzją selekcjonera. Trudno mi jednak znosić rolę rezerwowego, nie jestem do niej przyzwyczajony. Cały czas walczę o koszulkę z numerem 1 i to się nie zmieni.
- Do mistrzostw Europy zostało jeszcze trochę czasu. Wierzę, że jesteśmy w stanie osiągnąć dużo. Zostało pięć meczów eliminacyjnych. Potem zobaczymy.
- Oczywiście.
- Tata się ucieszy. Obiecałem mu to kiedyś. Od debiutu minęło jedenaście lat, a ja jeszcze nie rozegrałem w kadrze 60 spotkań. Jeśli się uda, ucieszę się. Chcę się wywiązać z obietnicy danej tacie.
- Jeszcze nie skończyłem kariery. Gdybym zagrał z Niemcami, radość byłaby inna, bo kiedy jesteś na boisku, odczuwasz inaczej. Ale duma była taka sama.
- W piłce nic nie jest do końca jasne. Po części to jest naszą siłą - nikt nie wie, czego się spodziewać.
- Ostatnio w reprezentacji grało wiele osobowości i charakterów. Nie wiem, czemu bez sukcesów. Teraz jest kilka osób ze swoim "ja" i powinniśmy się cieszyć. Nic nie buduje reprezentacji bardziej niż indywidualności z silnym ego.
- Najważniejsze, ilu ma dobrych piłkarzy. Czasy, kiedy bycie grzecznym czy niegrzecznym miało znaczenie, skończyły się w latach 70. czy 80. Albo wcześniej.
Sport poszedł do przodu, dziś każdy detal jest ważny. Świadomość młodszych piłkarzy jest inna. Inny jest też status społeczny, który wiąże się z wysokim kontraktem w klubie. Kiedyś było inaczej. Nie łączyłem tego, że gram w piłkę z tym, że mogę być ważniejszy czy lepszy od innych. Podchodziłem do tego tak, że kocham to, co robię, i dążę do marzeń, ale nie było dla mnie problemem usiąść na krawężniku i napić się piwa. Dziś zdarza się to rzadziej. Rozpoznawalność i moc kontraktu są nieporównywalne, dziś znani są także 18-latkowie z polskiej ligi. Przeraża, że można stracić głowę w tak młodym wieku.
- I żałuję, że się wtedy nie nap....iłem jak świnia. Selekcjoner przynajmniej miałby jakieś podstawy. Ale nie mam do niego żalu, niech mu się wiedzie.
- Nie chciałbym tego robić. Trudno porównywać sukcesy, zobaczymy, jak będzie w Premier League. Awans to pierwszy krok, teraz trzeba się tam utrzymać. Ale to ważne osiągnięcie w mojej karierze.
- Nie chciałbym podnosić do nie wiadomo jakiej rangi mojego wpływu na zespół. To efekt tego, co wydarzyło się w Southampton, gdzie po przyjściu Ronalda Koemana straciłem miejsce w składzie. Lat mi nie ubywa, żeby grać w piłkę, muszę to robić na najwyższym poziomie.
Trochę jak w Transformersach. Ostatnia deska ratunku, albo lepiej - kuter rybacki przemienił się w piękny jacht.
- Na początku miałem problemy z motywacją. Gdy grasz na wielkich obiektach, kilkadziesiąt tysięcy widzów jest najlepszą motywacją, jaką można sobie wyobrazić. Pomogło to, że kiedyś pracowałem z psychologiem, potrafiłem sam sobie wszystko wytłumaczyć i samego siebie zmotywować.
- W tym sezonie mieszkałem w Southampton, dojeżdżałem na treningi 30 mil. Teraz się przeprowadziłem. Bournemouth to kurort, do którego przyjeżdża cały kraj, żeby odpocząć. Nawet palmy tam rosną.
- Nie było jasno nakreślonych celów. Poprzedni sezon zespół zaczął dobrze, ale skończył na 10. miejscu. Ale szło nam dobrze, aż w końcu każdy zdał sobie sprawę, że coś z tego może być.
- Żadnych. Tym bardziej że moje dzieci chodzą do szkoły niedaleko i są w takim wieku, gdy odczuwają każdą przeprowadzkę. Potrzebują przyjaciół, miejsca, w którym mogą się zadomowić. Miałem inne propozycje, ale nie ma dziś sensu o tym mówić.
- Po awansie powiedziałem mu, że Bournemouth będzie moim pierwszym wyborem. Chciałem tam zostać, znam ludzi, wiem, jak grają w piłkę, i jeszcze moja rodzina dobrze się tam czuje.
- W Anglii nikt w nas nie wierzy. Ale przecież nikt nie wierzył także w to, że awansujemy. A my kilka razy pokazaliśmy, że potrafimy grać i nie odstajemy od zespołów ze środka tabeli.
- Ja nie odczułem, bo z angielską prasą nie rozmawiam. Tylko z oficjalną stroną klubową. Obiecałem, że dam wywiad po awansie, więc w końcu musiałem porozmawiać.
- Trochę tak. Chciałbym, żeby ta bajka miała dobre zakończenie i Bournemouth utrzymało się w Premier League. Tam są warunki do gry w piłkę. Może nie pod względem liczby boisk treningowych - to trzeba poprawić. Ale czuć głód futbolu. Ludzie chcą przychodzić na mecze, jest tam na to zapotrzebowanie, jak pewnie w całej Anglii.
- Nie chcę tego robić. Trener wie, czego chce, wszystko, co robi, jest przemyślane. Analizuje to, co robi, i dobrze mu to wychodzi. Nie można powiedzieć złego słowa o szkoleniowcu, który wyprowadził klub z trzeciej ligi do pierwszej.
- Kiedy szedłem na wypożyczenie, nawet o tym nie myślałem. Najważniejsze było, bym zaczął regularnie grać. Tylko w ten sposób mogłem podtrzymać kondycję, samymi treningami nie da się tego osiągnąć.
- Taka sama. Zawsze grasz dla ludzi i o wynik. Nie ma znaczenia, ilu ludzi to ogląda.
- Mam nadzieję, że spotkamy się wcześniej. Cieszę się, że przedłużył kontrakt, bo na to zasłużył.
- Anglia jest hermetyczna. Wyspiarska wizja piłkarza z pola różni się od tej europejskiej. Jest bardzo duża selekcja, ale w polskiej piłce pojawia się coraz więcej talentów, więc z czasem będzie nas tam coraz więcej.
- Gwarancji nie mam. Kontrakt podpisał niedawno Australijczyk Adam Federici, więc będzie z kim walczyć.
- Jestem silniejszy mentalnie. Liczba meczów w II lidze jest mordercza. W sumie 46 kolejek, ja zagrałem tylko w 37, ale zdarzyła się seria spotkań wtorek-piątek-poniedziałek.
- To jest OK. Chodzi bardziej o to, że po meczu piątkowym trudno się spodziewać, że kolejny zagrasz w poniedziałek. O tyle dobrze, że nie ma wtedy czasu na treningi. Jeśli jesteś w gazie, łatwiej grać po tak krótkiej przerwie.
- W histerię nie popadłem. Szkoda, Legii nie przystoi robić takich rzeczy.
- Jestem po słowie z prezesem, ale nie wiem, kiedy i w jakim charakterze wrócę. Ale bardzo tego chcę.
- Miałem bardzo długi urlop, od 2 maja. Jestem szczęśliwy, że mogę się poruszać, choć - co w moim przypadku wyjątkowe - i tak się ruszałem. Starałem się biegać i prowadzić w miarę sportowy tryb życia. Mam 35 lat i muszę dbać o siebie. Po trzydziestce zmienia się metabolizm, trzeba bardziej przykładać się do rzeczy, które za małolata nie były ważne.
- Nie wiem, kiedy zaczną boleć mnie plecy.
- Puszczam balkonik i idę na całość.
źródło: Okazje.info