Jakub Błaszczykowski w programie "Tomasz Lis na żywo": Zabójstwo matki mogło zaważyć na moim życiu

- Czas, który upłynął, nie jest w stanie zaleczyć ran. Człowiek im jest dojrzalszy, tym bardziej czuje, co stracił - mówił w programie "Tomasz Lis na żywo" Jakub Błaszczykowski. Piłkarz szczerze opowiadał o tym, co przeszedł po tym, jak jego ojciec zabił matkę.

Błaszczykowski był gościem Tomasza Lisa w związku z premierą książki "Kuba" napisaną wraz z Małgorzatą Domagalik. Zawodnik opisuje w niej zupełnie otwarcie swoje życie. - Minęło dużo czasu, zanim dojrzałem do tego, żeby to zrobić. Chcieliśmy pokazać człowieka - mówił

Gdy Błaszczykowski miał 11 lat, był świadkiem, jak jego ojciec zabił matkę. Zmarła na rękach chłopca. - Tragedia, która się wydarzyła, mogła zaważyć na moim życiu. Dla każdego najważniejszą osobą jest mama, i tak samo było ze mną - wspominał w programie. - W życiu mogłem iść w różne strony, niekoniecznie dobre. Dużo zawdzięczam bliskim, którzy pilnowali, bym był dobrym człowiekiem. To oni ściągali mnie z góry, gdy pompował się balonik z helem, Jurek [Brzęczek, wujek piłkarza - przyp. red.] czy babcia, która nauczyła mnie wszystkiego - powiedział.

"Jestem przez to jednak silniejszy"

Piłkarz Borussii Dortmund opowiadał o długich zmaganiach z emocjami. - Czas, który upłynął, nie jest w stanie zaleczyć ran. Człowiek im jest dojrzalszy, tym bardziej czuje, co stracił. Jestem przez to jednak silniejszy. Starałem to sobie tak tłumaczyć, że ona patrzy z góry i mi pomaga. Chciała, bym grał w piłkę, staram się spełniać także jej marzenia - mówił.

- Od kiedy zacząłem grać w piłkę, zacząłem bardziej wierzyć w siebie, wcześniej miałem z tym problem. Najcięższe w tym wszystkim było poradzenie sobie z samym sobą. Starałem się dać upust emocjom, nie zawsze w dobry sposób. Nie byłem grzecznym chłopakiem, teraz się tego wstydzę. Byłem z tymi swoimi emocjami sam, musiałem to przetrawić i iść do przodu - wspominał.

Na pytanie, czy przeszedł przez to wszystko zwycięsko, Błaszczykowski odpowiedział niejednoznacznie. - Osiągnąłem sukces, bo wygrałem siebie, nie zatraciłem się w tym wszystkim. Piłka dawała mi wolność i swobodę. Jednak nie mam poczucia, że wszystko już za mną. Wciąż staram się kontrolować.

"Strata opaski mnie zabolała"

Reprezentant Polski opowiadał Lisowi także o swojej piłkarskiej karierze. - Najwięcej emocji dał mi gol na Narodowym podczas Euro, ale każdy mecz w reprezentacji jest wyjątkowy. Bycie jej kapitanem to największe wyróżnienie, jakie może spotkać piłkarza. Ogromna odpowiedzialność za drużynę, duma człowieka rozpiera, gdy wyprowadza reprezentację na boisko - mówił.

Na czas kontuzji Błaszczykowskiego opaska kapitana trafiła do Roberta Lewandowskiego, który ma tę funkcję także po powrocie do zdrowia gracza Borussii. - Zabolało mnie to. Troszkę był przy tym problem z komunikacją. Jednak nie będziemy swoich indywidualnych celów przedkładać nad dobro reprezentacji. Nigdy nie mieliśmy problemów, żeby się dogadać. Nie mamy superkontaktów, ale to nie przeszkadza nam robić swoje na boisku - mówił Błaszczykowski o Lewandowskim.

Autorytety? "Beenhakker i Klopp"

Zapytany o najważniejszych trenerów, wymienił Juergena Kloppa i Leo Beenhakkera. - Z nimi pracowałem najdłużej. Trener to przede wszystkim autorytet. Beenhakker wprowadzał mnie do reprezentacji. Po pierwszym słabym meczu z Finlandią przyszedł i powiedział, że dalej będzie na mnie stawiał, to było dla mnie ważne. Siedem lat z Kloppem to był superokres. Sukcesy Borussii to w dużej mierze jego zasługa. To, że nasze nazwiska stały się znane, choć też nasza gra pracowała na jego markę. Jednak do każdego trenera mam szacunek. Z trenerem Nawałką też mimo wszystko nie mam takich złych kontaktów, jak pisano w prasie - zaznaczył.

Lis spytał swojego gościa także o sytuację opisaną w książce. Gdy Błaszczykowski był rezerwowym, Brzęczek przekonywał go, żeby po golu podbiegł do trenera i cieszył się z nim.

- Jestem niepokornym typem człowieka. Do radości z innymi ciężko mnie przekonać. W tym momencie nie grałem w pierwszym składzie, ale w tej sytuacji grałem już do końca sezonu.

Na koniec Błaszczykowski wyjaśnił, co oznacza gest, który wykonuje po każdym strzelonym golu. - Podnoszę palce w górę na parę sekund, by odciąć się od tego wszystkiego, co jest dookoła, i poświęcić kilka sekund na to, co jest dla mnie najważniejsze - powiedział.

Szadkowski: Wstrząsająca książka

"O tej książce nie można napisać, że dobrze się ją czyta. Piłkarz dzieli się epizodami, które uwierają i krępują, wydają się zbyt osobiste nawet na rodzinne spotkanie kryzysowe. Ale pozwalają lepiej go zrozumieć i - jak sam twierdzi - są dowodem na to, że w jakimś stopniu poradził sobie z przeszłością. Dla Adama Nawałki powinna być lekturą obowiązkową" - pisze o książce Błaszczykowskiego w Sport.pl Ekstra" Michał Szadkowski .

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.