Milton Keynes to jedno z najmłodszych miast w Anglii i... takie mało angielskie. Bez kamienic pościskanych przy wąskich uliczkach, ale z otwartymi, zielonymi przestrzeniami i wieloma osiedlami. Sypialnia Londynu, miejscowość, do której w skandalicznych okolicznościach "przeniesiono" w 2002 roku klub Wimbledon FC i przemianowano na MK Dons. Dla Piotra Sadowskiego to też idealna baza wypadowa na kolejne misje szpiegowskie w służbie PZPN - Milton Keynes jest położone tuż przy autostradzie M1 łączącej południe Anglii z północą.
"Może wygląda niepozornie, ale Piotr Sadowski jest na misji szukania utalentowanych piłkarzy urodzonych w Anglii, którzy woleliby grać dla Polski" - tak przedstawiano Sadowskiego w ostatnim wydaniu brytyjskiej wersji popularnego miesięcznika "FourFourTwo". Sam uśmiecha się na pytanie o artykuł - bo praca skauta przecież nie polega na pościgach, podsłuchiwaniu czy zdobywaniu informacji na niekoniecznie legalne sposoby. No, a przynajmniej nie praca tego skauta czy - oficjalnie - koordynatora skautingu zagranicznego PZPN w Wielkiej Brytanii.
Sadowski sam podkreśla, że to, co on robi, różni się od działań "szperaczy talentów" z angielskich klubów. Choćby z książki "The Nowhere Man" autorstwa Michaela Calvina można poznać dogłębnie całą kulturę starszych panów w beretach, którzy chodzą na okoliczne mecze, szukając następnego Wayne'a Rooneya lub Raheema Sterlinga. Tymczasem Sadowski w Wielkiej Brytanii szuka kolejnego Roberta Lewandowskiego - choć, biorąc pod uwagę ilu w notesie ma młodych, utalentowanych bramkarzy, bardziej odpowiednie wydawałoby się nawiązanie do Szczęsnego, Fabiańskiego lub Boruca.
- My teoretycznie mamy ułatwione zadanie. Nie wyławiamy chłopaków z parków, nie szukamy ich po wiejskich rozgrywkach, ale dostajemy konkretne zgłoszenia od ich rodziców, którzy chcą, by w przyszłości ich pociechy reprezentowały Polskę, nie Anglię - tłumaczy Sadowski. Do tego stopnia, że na jego adres e-mailowy przychodziły powiadomienia nie tylko od nastolatków na początku drogi do wielkiej kariery, ale np. od 21-latka, który grał na poziomie amatorskim. Gdy jednak informacja jest ciekawsza, a zawodnik bardziej perspektywiczny, to Sadowski wsiada w auto i jedzie go oglądać, zawsze też stara się porozmawiać z trenerami oraz rodzicami. Niektórzy trafiają do bazy w celu dalszej obserwacji nawet, jeśli póki co nie są jeszcze w kręgu zainteresowania najmłodszej (U-15) reprezentacji narodowej.
Czasem musi grzecznie wytłumaczyć, że to jeszcze nie ten poziom, i podziękować za zgłoszenie. Jednak rodzice nie zawsze kupują taką ocenę, dla nich ich pociechy są przyszłością polskiego futbolu. - Wtedy trzeba powiedzieć wprost, że gdyby chłopak był dobry, to dawno grałby w czołowej akademii, a nie jakimś wiejskim klubie - przyznaje Sadowski i dodaje, że chociaż zgłoszeń nie brakuje, to lista realnych, przyszłościowych tematów w kontekście reprezentacji ogranicza się do mniej więcej tuzina nazwisk. W ich gromadzeniu pomaga mu drugi skaut, który zajmuje się północą, chociaż to dopiero początek szpiegowskiej inwazji PZPN na Wielką Brytanię i Irlandię.
Jeszcze zanim Irlandia zagrała z Polską i zanim większość kibiców w ogóle wstała po "przedmeczowych przygotowaniach", na sali restauracyjnej jednego z hoteli w tętniącej życiem dzielnicy Dublina Temple Bar spotkało się kilkanaście osób. Wśród nich był Maciej Chorążyk, szef sekcji skautingu zagranicznego PZPN, który od kilku tygodni selekcjonował zgłoszenia nie młodych talentów, ale dorosłych Polaków mieszkających na Zielonej Wyspie. Wybierał osoby z przeszłością piłkarską, ludzi rozumiejących futbol i przede wszystkim chętnych do bycia częścią sporej rozmiarów siatki - takiej, jaką nie może pochwalić się spora większość z klubów ekstraklasy. Biorąc pod uwagę fakt, że w Irlandii żyje pięć milionów ludzi, skala działań sekcji musi imponować.
Według oficjalnych danych na Wyspach żyje milion Polaków, a nieoficjalnie nawet pięćset tysięcy więcej. - Nie można oczekiwać, że już teraz znajdziemy pośród nich talenty, ale za pięć-dziesięć lat powinniśmy mieć pierwsze znaczące efekty - zaznacza Chorążyk. - O polskich talentach chcemy wiedzieć, jeszcze zanim trafią do mocniejszych angielskich klubów - dodaje. Już po spotkaniu, wprowadzeniu wolontariuszy w szczegóły oraz systematykę pracy wraz z Sadowskim zgodnie zaznaczają, że młodzi Polacy szkolący się w na Wyspach będą mieli trudniej niż chłopcy trenujący w Niemczech. - Wszystko przez to, że przez lata szkolenie np. w Anglii leżało odłogiem, dopiero w ostatnich kilku latach starają się poprawić w tym temacie - tłumaczy Chorążyk.
W przypadku sprawdzanych piłkarzy często jest tak, że wielka nazwa klubu nie gwarantuje jakości - także dlatego sekcja jest poszerzana o kolejnych skautów, by dokładnie oceniać możliwości i talent. - W Niemczech mamy spokojną sytuację, wszystko jest doskonale rozpracowane przez Tomka Rybickiego, na zgrupowania kadr młodzieżowych dostajemy jak na ten wiek świetnie przygotowanych profesjonalistów. A na Wyspach póki co jest więcej hurraoptymizmu - mówi Chorążyk. Krótko mówiąc: teraz nie ma zawodników na kadrę, ale na pewno tacy się pojawią. To oczywiste, biorąc pod uwagę, ilu Polaków tam jest.
Warto przypomnieć, że Chorążyk jest też pomysłodawcą samej sekcji szukania utalentowanych polskich zawodników za granicą jeszcze z czasów prezesury Michała Listkiewicza. Jednak dopiero od momentu uzyskania Marka Koźmińskiego pojawiły się większe perspektywy działania, wreszcie też stworzono budżet. To znacznie ułatwiło pracę ludziom Chorążyka. Teraz korzystają ze specjalnego portalu, na którym dodają raporty, materiały wideo i uwagi o sprawdzonych oraz oglądanych piłkarzach. Wszystkie szablony oceniające umiejętności zawodników zostały stworzone przez selekcjonerów młodzieżowych reprezentacji i mają odzwierciedlać poziom międzynarodowy. - Poszczególne aspekty gry są oceniane w skali 1-6, gdzie ta najwyższa szóstka oznacza poziom piłkarza już grającego w kadrze - tłumaczy Chorążyk. Dlatego skauci oglądają mecze młodzieżówek Polski, by mieć odpowiedni punkt odniesienia.
Wypełnienie formularza to jednak tylko część etapu oceny czy procesu zauważenia i ewentualnego powołania zawodnika do kadry. Bardzo istotna jest rola samego piłkarza, który musi zarejestrować się w specjalnym portalu (Gramydlapolski.pl). - Już mamy prawie 140 nazwisk z dobrych lub bardzo dobrych klubów europejskich, takich, które szkolenie mają na odpowiednim poziomie - dodaje Chorążyk. Stronę prowadzi Rybicki, także wolontariusz. Sporo zgłoszeń to efekt artykułów w zagranicznej lub polonijnej prasie. - Strona dała nam dużego kopa - twierdzi szef sekcji.
Chorążyk nie zdradza, jak spory jest budżet, ale przyznaje, że jego sekcji daleko do tego, czym dysponują podobne komórki w federacji szkockiej czy tureckiej. O tej pierwszej mówi, że działają na bardzo podobnych zasadach, dzielą się wiedzą i spostrzeżeniami - nawet chcieli, by część ich zadań wykonywał Sadowski. Z kolei Turcy mają możliwości idące w wydawanie milionów euro, w Niemczech mają swoje biura i operują na zupełnie innym poziomie. Skauci PZPN działają za darmo, raz w roku dostają sprzęt sportowy od federacji i gadżety, które rozdają kandydatom. Sporo kosztuje też organizacja większych spotkań jak to w konsulacie w Kolonii, gdzie trenerzy, byli reprezentanci spotykają się z młodymi piłkarzami, tłumacząc im, co oznacza granie dla Polski.
Chorążyk pracuje również jako kierownik reprezentacji szesnastolatków, tej najmłodszej - on widzi, jak juniorzy z zagranicy są wprowadzani, odpowiada za ich aklimatyzację. - Wiele było przypadków, że przyjeżdżali chłopcy nieprzekonani, ale wyjeżdżali już pewni, że chcą grać dla Polski, chcą jak najszybciej wrócić - opowiada. Także dlatego, że na zgrupowaniach mówi się wyłącznie po polsku, wszyscy są pomieszani w pokojach, atmosfera jest dużo lepsza. - Bardziej współpracy niż rywalizacji - mówi Chorążyk. Niektórzy z nich podkreślają, że to spora różnica w porównaniu do zgrupowań młodzieżówek innych krajów.
Jako kierownik jest tym "złym policjantem" - sprawdza, czy chłopcy dobrze uczą się w szkołach, jak zachowują się na treningach i interweniuje, gdy... wrzucają niestosowne dla reprezentanta kraju treści na platformy typu Facebook czy Twitter. Najbardziej denerwuje go, że wystarczy, że osoby postronne wystarczy zobaczą obco brzmiące imię lub nazwisko, by wyciągnąć wnioski i... artylerię. - Wystarczy spojrzeć po meczach naszych młodzieżówek na komentarze na 90minut.pl. Co tam się dzieje! Czasem chłopcy widzą ten hejt, czasem się do nich dostaje. Rozmawiamy i tłumaczymy, by tymi frustracjami anonimów się nie przejmowali - dodaje Chorążyk.
Może wręcz należy się przyzwyczaić? Emigracja jest silnie związana z krajem, coraz częściej młodzi chłopcy rozwijają swoją tożsamość narodową, a liczba zgłoszeń od rodziców pokazuje, że w większości przypadków nie ma wątpliwości, dla której kadry chcą grać. Chorążyk i Sadowski nie mówią, na jakie kolejne kraje chcą rozwijać skauting, ale zapewniają, że niezależnie od kraju zgłoszenia robią wszystko, by zweryfikować umiejętności piłkarzy. Zdradzają też, że za miesiąc kolejne spotkanie rekrutacyjne - w Londynie, więc PZPN atakuje Anglię. O efektach mówią ostrożnie, ale przy tak szeroko zakrojonych działaniach można optymistycznie założyć, że do mundialu w Katarze w 2022 roku dla reprezentacji Polski zdąży zagrać piłkarz urodzony na Wyspach.
Pamiętacie Tima Wiesego? Niedawno bramkarz, dziś - zapaśnik [ZDJĘCIA]
NIKE Koszulka Polska 578322
w okazje.info