El. Euro 2016. Polska - Szkocja. Oślizło: Glik i Milik muszą zdać poważny egzamin

- Szkoci będą chcieli wygrać swoją siłą. Nie powiem, że będzie nam z nimi łatwiej niż z Niemcami, ale też nie powiem, że ten mecz przegramy - mówi w rozmowie ze Sport.pl Stanisław Oślizło. Legendarny stoper reprezentacji Polski i Górnika Zabrze uważa, że wtorkowy mecz będzie egzaminem m.in. dla Kamila Glika i Arkadiusza Milika, których wyróżnia po zwycięstwie nad mistrzami świata. I zapowiada, że czekają nas emocje, jak niemal dokładnie 49 lat temu. Relacja na żywo z meczu Polska - Szkocja na Stadionie Narodowym w Warszawie we wtorek w Sport.pl o godz. 20.45.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Łukasz Jachimiak: Z ośmiu meczów, jakie Polska rozegrała ze Szkocją, wystąpił pan w dwóch, w tym w najbardziej dramatycznym. Jak pan wspomina spotkanie eliminacji MŚ 1966 z Glasgow, z 13 października 1965 roku?

Stanisław Oślizło: Musieliśmy ten mecz wygrać, a szybko straciliśmy gola i nie potrafiliśmy odrobić straty. W 85. minucie uratował nas niezawodny Ernest Pohl. On szczególnie dał się Szkotom we znaki, bo przecież w 1960 roku strzelił im taką bombę, którą starsi kibice na pewno nadal pamiętają. Przez lata mówiło się w naszej kadrze, że po uderzeniu Ernesta na 3:2 [takim wynikiem zakończył się mecz z 1960 roku] bramka w Glasgow cały czas się trzęsie. Bo Pohl trafił od poprzeczki. Wtedy to był mecz towarzyski, a w naszej grze o przedłużenie szans na awans do angielskich mistrzostw świata minutę po golu Pohla zdobyliśmy jeszcze jednego [jego autorem był Jerzy Sadek] i wygraliśmy 2:1. Dzięki temu byliśmy w grze o mistrzostwa, szkoda tylko, że później nie wykorzystaliśmy szansy, jaką sobie w Szkocji wywalczyliśmy.

Myśli pan, że we wtorek czekają nas równie duże emocje?

- Szkoci nie mają już w składzie takich zawodników jak Denis Law, który w połowie lat 60. XX wieku był najlepszym piłkarzem Europy. Ale przez te lata jedno się nie zmieniło. Większość reprezentantów Szkocji gra, jak wtedy, w lidze angielskiej. Wiadomo, że tam słabo przygotowany zawodnik nie ma czego szukać. Oni są waleczni, silni, wybiegani. Trzeba się spodziewać trudnego meczu dla moich młodszych kolegów.

A może chociaż trochę Szkoci wystraszą się Polaków po naszym zwycięstwie nad Niemcami? Szkockie media podkreślają, że ich zespół zmierzy się "z rywalem pełnym pewności siebie".

- Nie wiem, czy w sporcie istnieje strach. Jest trochę respektu, docenianie klasy rywala, ale strach? Nie, ja go nie czułem, nasi reprezentanci też go nie czuli, bo inaczej nie pokonaliby wielkich Niemców, a teraz nie boją się Szkoci. Jak się jest sportowcem już jakiś czas, a piłkarze reprezentacji to ludzie w większości doświadczeni, to się zna dużo przykładów na to, że maluczki może ograć wielkiego. Pierwszy raz zrozumiałem to w 1954 roku, gdy Węgrzy przegrali finał mistrzostw świata z Niemcami. "Złota jedenastka" była niepokonana od czterech lat, w tym finale była wielkim faworytem, prowadziła 2:0, a jednak przegrała 2:3. To trwa. Spójrzmy, co się dzieje w eliminacjach Euro 2016. Rosja tylko zremisowała na własnym boisku z Mołdawią, Hiszpania przegrała ze Słowacją, Portugalia z Albanią. Każdy szuka swojej szansy. Szkoci też jej poszukają. Na pewno zagrają z większą adrenaliną, bo rzadko ktokolwiek ogrywa Niemców, a myśmy zdobyli na nich cenne punkty, których Szkoci na razie za mecz z nimi nie mają, bo przegrali w Dortmundzie 1:2. Niemcy nie mogą się odnaleźć po mistrzostwach świata, które wygrali, ale pewnie wkrótce się odbudują i trudno będzie ich pokonywać. My swoją szansę wykorzystaliśmy, mamy sześć punktów, ładny stosunek bramkowy, a Szkoci zrobią wszystko, żeby nam ten bilans popsuć. Trzeba będzie rzucić na szalę wszystko. Znów walczyć jak w sobotę. Ale z tego, co słyszę, nie trzeba ani ludziom ze sztabu szkoleniowego, ani zawodnikom tłumaczyć, że nie wygramy 3:0 czy 4:1, że tu trzeba nastawić się na bardzo trudny mecz. Chyba wszyscy się co do tego zgadzamy, eksperci też tak przewidują [bukmacher Fortuna za najbardziej prawdopodobne uważa wyniki 1:0 i 1:1]. Dlatego bardzo podoba mi się, kiedy Wojciech Szczęsny mówi, że po meczu z Niemcami można się napić wody gazowanej, a na piwo można sobie pozwolić dopiero, jak się pokona Szkotów. Dobrze, że w zespole pamiętano o maksymalnej koncentracji.

Wszyscy nasi zawodnicy i trener Nawałka już w pierwszych wypowiedziach po zwycięstwie nad Niemcami podkreślali, że naprawdę dużo będzie ono znaczyło, dopiero jeśli dodana do niego zostanie wygrana nad Szkocją. Pan też liczy punkty, myśląc o grze kadry na Euro 2016?

- Przede wszystkim cieszę się, że lepsza zrobiła się atmosfera wokół piłki, że po sobocie wszyscy zastanawiamy się, czy reprezentacja wywalczy awans, choć niedawno wielu z nas w to nie wierzyło. Łukasz Podolski powiedział, że Niemcy awansują z pierwszego, a my z drugiego miejsca, a teraz człowiek tak się cieszy, że nawet chciałby korygować bardzo korzystną przecież dla nas prognozę. Oczywiście to nie jest ważne, z którego miejsca, liczy się promocja. My musimy wrócić na wielkie imprezy, podnosić się w światowym rankingu z 70. miejsca, grać częściej tak, żeby świat o nas mówił, żeby nas doceniał. I, patrząc z tej perspektywy, mecz ze Szkocją jest tak ważny. Trzeba wygrać i mieć zapas punktowy, bo w tych eliminacjach będzie dużo trudnych chwil. Przyjdą wyjazdy, choćby do Niemiec i do Szkocji, tam nie będzie łatwo o punkty.

A co, jeśli we wtorek górą będzie rywal? Trzeba uczciwie powiedzieć, że w meczu z Niemcami mieliśmy dużo szczęścia. Jeśli tym razem nam nie dopisze i przegramy, to co nam zostanie po tym październikowym dwumeczu?

- Szczęsny to bardzo dobry bramkarz, dlatego nas ratował, ale przecież sam nie wygrał. Popatrzmy na środek obrony, na to jak tam rządził Kamil Glik. Bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, że to jest jego prawdziwy, wielki początek w reprezentacji. To jest sprawny zawodnik, teraz już wszyscy wiemy, że w dobrej drużynie, jaką jest Torino, nie przez przypadek jest kapitanem. Podobnie patrzę na Arkadiusza Milika. Młody chłopak [ma 20 lat] miał jedną sytuację i ją wykorzystał. Zagrał lepiej niż Mario Goetze czy inni mistrzowie świata. To go musi podbudować. A teraz oczywiście obaj będą musieli zdać poważny egzamin. Obu czeka twarda walka ze Szkotami, którzy będą chcieli wygrać swoją siłą i rządzić w pojedynkach powietrznych. Ale nie wyobrażam sobie, żeby chłopcy nie przeciwstawili się Szkotom. Nie powiem, że będzie nam z nimi łatwiej niż z Niemcami, ale też nie powiem, że ten mecz przegramy.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.