El. Euro 2016. Polacy, zagrajcie jak Słowacja z Hiszpanią!

W czwartek w Żylinie 40. w rankingu FIFA Słowacja pokonała Hiszpanię 2:1. Podopieczni Jana Kozaka nawet nie próbowali silić się na wyrafinowany futbol. Świadomi swoich niedoskonałości i klasy rywala postawili na wysoki pressing, agresywny odbiór piłki, dokładnie grane kontry i przemyślane stałe fragmenty gry. To wartościowe wskazówki dla podopiecznych Adama Nawałki w kontekście sobotniego boju z Niemcami. Mecz Polska - Niemcy w sobotę o 20.45. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Początkowo wydawało się, że faworyzowani Hiszpanie szybko obejmą prowadzenie. Goście natychmiast zagarnęli dla siebie futbolówkę, tradycyjnie wymieniając bezlik podań. Akcjom "La Roja" brakowało jednak płynności, bo Słowacy przerywali grę ostrymi faulami. Pierwszą żółtą kartkę "zarobili" już w 4. minucie meczu, kolejną pół godziny później. W terroryzowaniu Hiszpanów gospodarze nie ustawali aż do końca spotkania, jednak w ostatecznym rozrachunku częściej faulowali goście (17:13).

Okazało się bowiem, że po objęciu prowadzenia przez gospodarzy ekipa Vicente del Bosque - bezradna, zagubiona i schematyczna - popadła w zawstydzającą wręcz apatię, czego efektem były kolejne przewinienia Davida Silvy, Cesca Fabregasa i Diego Costy. Ten ostatni znów szarpał się z rywalami, raz po raz prowokując ich kolejnymi kuksańcami i obelgami. Ale z futbolem miało to niewiele wspólnego. Znów obejrzeliśmy boiskowego awanturnika, a nie klasowego snajpera, który błyskawicznie podbił serca kibiców Premier League.

Fabregas i dalej nic

Były piłkarz Atletico Madryt ciągle nie zdobył gola dla reprezentacji. Miał mu w tym pomóc Fabregas, który wykonał aż 6 kluczowych podań. Trudno jednak przypomnieć sobie wypracowaną przez 27-latka sytuację, po której Costa mógłby zdobyć gola. Bo jeśli "Fabs" otwierał swojemu klubowemu koledze przestrzeń, to raczej w bocznych sektorach boiskach, gdzie naturalizowany Brazylijczyk grał tyłem do bramki, bardzo często faulując w ofensywie. Fabregasowi brakowało wsparcia, bowiem Andres Iniesta i David Silva zanotowali bezbarwne, anonimowe wręcz występy. Zwłaszcza piłkarz Manchesteru City bladł na tle wybieganych, agresywnych Słowaków. Zaliczył tylko 48 podań i to na skuteczności wynoszącej raptem 77 procent. Iniesta był tylko nieco lepszy (87 zagrań, 80 procent).

Było to możliwe dzięki wspomnianej zadziorności Słowaków, którzy bronili niemal całym zespołem, do rzadkich kontr ruszając jedynie w trzyosobowych blokach. Do czwartkowego spotkania gospodarze byli doskonale przygotowani pod względem motorycznym i kondycyjnym. Kiedy najmniej wytrwałym zaczęło brakować sił, Jan Kozak wprowadził na boisko Michala Durisa i Miroslava Stocha. Pierwszy z nich zaliczył asystę przy golu drugiego, ponadto Stoch szarpał na lewym skrzydle w chwili, gdy Hiszpanie grali trójką w obronie, a ten sektor zabezpieczać miał Santi Cazorla.

Tu uwidacznia się kolejna jakościowa różnica na korzyść "Repry". Kozak wprowadził do gry lepszych zmienników, którzy potrafili "zrobić różnicę". Po drugiej stronie jedynie Paco Alcacer wniósł coś do gry "La Roja", choć trudno oprzeć się wrażeniu, że i tak niewiele, poza zdobytą ze spalonego bramką.

Krycie, odbiór i dyscyplina

Aktualni mistrzowie Europy dłużej posiadali piłkę (73 procent czasu), ale to Słowacy lepiej pracowali w jej odbiorze (warto wspomnieć również o bardzo skrupulatnym kryciu). 41. drużyna rankingu FIFA zanotowała w tym spotkaniu aż 27 udanych interwencji. Dla porównania Hiszpanie uzbierali ich raptem 13. To nie dziwne, zważywszy na fakt, że Sergio Busquets znów zagrał poniżej oczekiwań, podczas gdy Skrtel i spółka przypominali wygłodniałą sforę wilków.

Defensor Liverpoolu zaliczył 5 przechwytów i aż 12 wybić, podobne wyniki zanotowali Jan Durica (3 i 8) czy Petr Pekarik (3 i 5). W dodatku Durica dwukrotnie udanie dryblował, zaś Robert Mak, Marek Hamsik i Vladimir Weiss zanotowali po jednym kluczowym podaniu. Słowacja była zespołem ułożonym, o niezachwianej równowadze, rozsądnie grającym również wtedy, gdy tuż po przerwie Hiszpania stworzyła sobie kilka dobrych okazji.

Obrona stałych fragmentów i trochę szczęścia

Większość z nich wiązała się jednak ze stałymi fragmentami gry. Ekipa del Bosque miała ich aż 9, przy tylko jednym "Repry". Niewiele jednak z tego wynikało, bowiem wrzutki Fabregasa czy Silvy kazały podejrzewać tych znakomitych przecież piłkarzy o sabotaż względem własnej drużyny. Rośli stoperzy gości Raul Albiol i Gerard Pique, do których adresowane były niemal wszystkie dośrodkowania, nie oddali choćby jednego celnego strzału na bramkę Matusa Kozacika. W nielicznych sytuacjach alarmowych bramkarz Viktorii Pilzno bronił z dużym wyczuciem, ale i szczęściem.

Konsekwencja i chłodne głowy

Dokładnie odwrotnie spisał się Iker Casillas, który znów zanotował rozczarowujący występ. Przy bramce z rzutu wolnego Kucki z 17. minuty "zawalił" wręcz spektakularnie. Przy golu na 2:1 nie miał szans na interwencję. Dążąca do zdobycia bramki na wagę 3 punktów "La Roja" odkryła się i po juniorsku dopuściła do kontry gospodarzy. Ci tylko na to czekali, bo przez cały mecz konsekwentnie realizowali nakreślony wcześniej plan. Z chłodnymi głowami, bez ułańskich szarż, z dobrą asekuracją i wymiennością funkcji.

W ostatnich latach Słowacja lała "biało-czerwonych" bez litości - 2:0 w listopadzie 2013 roku, 1:0 w październiku 2009 roku i 2:1 w październiku 2008 roku. Nie dziwi więc, że w rankingu FIFA Polska znajduje się blisko 30 pozycji niżej. Nie zmienia to jednak faktu, że z dużymi turniejami obcowaliśmy w ostatnich latach niemal równo. Na słowackich asów, do których jeszcze do niedawna wzdychaliśmy (Skrtela, Weissa czy Stocha), odpowiadamy dziś Lewandowskim, Piszczkiem, Krychowiakiem czy Szczęsnym. Warto więc wziąć przykład z 5-milionowego raptem narodu i bez kompleksów zagrać z wyżej notowanym rywalem. Niech Słowacy będą dla ekipy Adama Nawałki najlepszą inspiracją.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.