Stefan Majewski: W pierwszej kolejności wychowanie człowieka

- Belgowie czekali dekadę, z efektu cieszą się dopiero teraz. Jeżeli inwestujemy w 10-, 11- i 12-latków, to musi upłynąć czas, zanim przejdą ścieżkę szkolenia. Chcielibyśmy, aby efekty przyszły jak najszybciej - może już na mundialu w Rosji - mówi Stefan Majewski, dyrektor sportowy PZPN.

Michał Karbowiak: Ma pan chyba depresję, widząc, jak bardzo świat nam odjechał na mundialu.

Stefan Majewski: Nie mam depresji. Wiem, co zrobiliśmy jako PZPN w ostatnim czasie. Nie mamy się czego wstydzić. Inwestujemy w młodzież, zunifikowaliśmy rozgrywki młodzieżowe, powstała Centralna Liga Juniorów, jest Akademia Młodych Orłów. Zreformowaliśmy szkolenie młodych reprezentacji, stawiamy na kształcenie trenerów. Nic nie stanie się od razu - jeśli siejemy, to plony zbierzemy po jakimś czasie. Niemcy w swój system zainwestowali od 2002 roku ponad 500 mln euro, a dopiero teraz są mistrzami świata. Nie ma wyjścia, trzeba wytrwale pracować.

Wcześniej byli wicemistrzami Europy, zdobyli brąz na mundialu, byli w półfinale Euro 2012...

- Belgowie czekali dekadę, z efektu cieszą się dopiero teraz. Jeżeli inwestujemy w 10-, 11- i 12-latków, to musi upłynąć czas, zanim przejdą ścieżkę szkolenia. Chcielibyśmy, aby efekty przyszły jak najszybciej - może już na mundialu w Rosji. Poza tym nie może być tak, że PZPN jest sam w tym procesie. Chcielibyśmy na rzecz popularyzacji futbolu działać z ministerstwem, wójtami czy burmistrzami wsi i miast, ale także z mediami. Na razie nam nie pomagacie. Na wywiady dziennikarze chodzą do Roberta Warzychy i zwracają się do niego "panie trenerze", choć on nawet nie ma licencji na prowadzenie drużyny w ekstraklasie. Tymczasem powinniśmy działać we wspólnym interesie.

Tym interesem nie powinna być pierwsza reprezentacja Polski?

- Takie myślenie to błąd. Naszym interesem powinno być w pierwszej kolejności wychowanie człowieka. A zamiast tego chcemy wychowywać mistrzów - jesteśmy zorientowani tylko na wynik. To jest krótkowzroczne. Tak było kiedyś: podrabiano karty zawodników, oszukiwano. I co zostało? Spalona ziemia.

Nie powinniśmy się interesować wynikami pierwszej reprezentacji?

- Oczywiście, że powinniśmy. Ale trzeba też patrzeć realnie. W Polsce popadamy ze skrajności w skrajność. Raz pompujemy balon do granic możliwości, jak przed Euro 2012, innym razem pytamy, czy przegramy z Niemcami u siebie w eliminacjach 0:4, czy 0:7. Jak Argentyna zdobyła mistrzostwo w 1978 roku, to potem przegrała z Polską u siebie 1:2 w meczu towarzyskim.

Jako dyrektor sportowy PZPN czuje się pan odpowiedzialny za wyniki reprezentacji?

- Czuję się odpowiedzialny jako Polak, jako człowiek środowiska piłkarskiego. Wyniki kadry przeżywam. Ale kadra seniorów mi nie podlega. Zajmuję się reprezentacjami niższego szczebla i z tej pracy chciałbym być rozliczany. Nawet nie z tego, co ja zrobię, tylko z tego, co już zrobiłem. O reformie reprezentacji juniorskich wspominałem, kadra U-21 dawno nie była tak długo na pierwszym miejscu w grupie eliminacji ME 2015, dobrze wygląda praca w U-19 czy U-17. Czyli coś się dzieje.

A jak reaguje pan na słabe wyniki polskich klubów w pucharach?

- Zupełnie nie mam na nie wpływu. Nie mam wpływu na to, że zatrudnia się w nich wielu obcokrajowców, że nasi trenerzy mają mało pracy. Bierze się zagranicznych tylko dlatego, że nie pochodzą z Polski. A czy któryś z zagranicznych trenerów przepracował w klubie dwa lata? Skoro są tacy świetni, to powinni, a nie znajdziemy chyba żadnego takiego. Przede wszystkim trzeba zmienić sposób myślenia, a nie działać jak kiedyś, kiedy wszyscy koncentrowali się na wynikach, a zaniedbywano szkolenie młodzieży. To, co możemy robić jako PZPN, to inwestować w szkolenie trenerów, którzy w klubach potem pracują z młodzieżą. I to się dzieje. Kiedyś nawet 19-letni chłopak mógł w tydzień wyrobić papiery i bez żadnej praktyki rozpocząć kurs trenerski na licencję UEFA. Teraz to niemożliwe. Mamy szkołę trenerów w Białej Podlaskiej, szkoleniowcy muszą się stale dokształcać. Wierzymy, że to jest krok w dobrym kierunku i że zmierzamy w dobrą stronę. Z niektórych efektów rozliczajcie nas już teraz, na inne jeszcze trochę poczekajcie. Mamy swój plan, wiemy, co robić. Patrzymy na Niemców i kiedyś chcielibyśmy być na takim poziomie jak oni. To moja filozofia, w końcu spędziłem tam 17 lat.

Tak kibice na świecie oglądali mundial [WIELKA GALERIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.