Rafał Stec: Polska martwa natura

Trzy towarzyskie mecze w oficjalnym terminie FIFA rozegrali na razie piłkarze Adama Nawałki, w żadnym nie wbili gola. W środę wyzuci z idei Polacy ulegli 0:1 Szkotom, rywalom w eliminacjach Euro 2016

Stadion Narodowy staje się coraz bardziej pomnikiem naszych niespełnionych aspiracji. Ilekroć tutaj wchodzę, czuję się po europejsku, jak to na arenie, która przyćmiewa niemal wszystkie znane mi zagraniczne. A wychodzę otępiony futbolem prowincjonalnym, do natychmiastowego zapomnienia. Już dziewięć meczów polskiej reprezentacji, wygrane tylko z RPA i San Marino, czasem niedosyt, a czasem skandal z dachem. Nigdy pełnej satysfakcji.

Środowy wieczór długo przebiegał, jakby obaj rywale zawiązali spisek - wesprzemy wszystkich przekonujących, że sparingi drużyn narodowych straciły sens, i nawołujących, by je zlikwidować. Zwłaszcza przed przerwą gra miała tak minimalną intensywność, że ustępowała chyba nawet standardom polskiej ligi, a pojedyncze polskie strzały nie wieńczyły powtarzalnych zachowań drużyny, które pozwalałyby ją posądzać o wyćwiczenie jakichkolwiek ofensywnych schematów.

Szkoci usiłowali się wprawiać w preferowanej przez Gordona Strachana - jako trener Celticu był w 1/8 finału Ligi Mistrzów, próbuje natchnąć rodaków po czasach zapaści głębszej niż polska - grze kombinacyjnej, opartej na podaniach po ziemi. Ale terenu nie zdobywali. Nieuniknionemu, jak się zdawało, 0:0 zapobiegli dopiero na kwadrans przed końcem, dzięki skandalicznemu wybiciu piłki przez Łukasza Szukałę.

To był kolejny mecz, po którym nie zostają wspomnienia. Niebezpiecznie ich przybywa. Jeśli założymy, że sparingi służą Adamowi Nawałce stopniowemu zbliżaniu reprezentacji do jej ostatecznego kształtu, który zademonstruje w eliminacjach Euro 2016, to już wiadomo, że właściwie żaden nie spełni zadania. W listopadowych - ze Słowacją i Irlandią - selekcjoner pozwolił poudawać kadrowiczów zbyt wielu piłkarzom, na których już w ogóle nie spojrzy. Styczniowe - z Norwegią i Mołdawią - odbębnili kopacze głęboko rezerwowi, rekrutowani wyłącznie z boisk tzw. ekstraklasy. W środowym zabrakło kontuzjowanych Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, bez których ofensywa nie istnieje. W majowym z Niemcami zabraknie w ogóle wszystkich, i to po obu stronach, bowiem to sparing spoza oficjalnego kalendarza FIFA. Podobną "rangę" ma czerwcowa - tużprzedmundialowa, już wybitnie wakacyjna - gierka z Litwą, następnych już nie będzie.

Czyli jako selekcjoner pełnoprawnej reprezentacji Polski Nawałka zadebiutuje dopiero w kwalifikacjach Euro 2016.

Do selekcji negatywnej, owszem, miał okazję. W środę mógł np. dojść do niezbyt odkrywczego wniosku, że Sławomir Peszko wnosi ze sobą boiskową inteligencję na poziomie urągającym nawet reprezentacji na poziomie polskim. Ile jednak takich drobinek do analiz uzbierał? Milik wyglądał przyzwoicie, ale wiadomo, że w eliminacjach nie wyręczy światowca Lewandowskiego, napastnika szerokiego zasięgu - wciągającego w walkę kilku przeciwników i na ogromnych połaciach boiska. Wiadomo było też, że w takim sparingu nie dowiemy się, czym grozi niekompletność pary środkowych obrońców Glika i Szukały - obaj wyrośnięci, lecz niezbyt ruchliwi. Nawet Ludovic Obraniak do kadry wrócił w pewnym sensie połowicznie - jeśli istotnie nie było chemii między nim a obiema naszymi gwiazdami Borussii, to wszyscy ponownie przyzwyczajać się do siebie zaczną najwcześniej we wrześniu.

Na tym smętnym obrazku - gatunek: martwa natura - zadziwiają jedynie kibice. Czy Polacy tuż po pokazowo przerżniętych eliminacjach rozgrywają sparing ze Słowacją, czy kopią z anonimowymi Szkotami, na trybunach zjawia się 30-40 tys. ludzi. To daje średnią na ścisłą czołówkę w Europie, frekwencją bijemy np. mistrza świata Hiszpanię. A może to nadal turystyka stadionowa, może nadal nie wszyscy zwiedzili Narodowy, jedyny u nas stadion autentycznie monumentalny?

Ponury paradoks polega na tym, że najlepsze polskie mecze rozegrali tutaj - podczas Euro 2012 - piłkarze Franciszka Smudy, selekcjonera przepędzonego jako winny zawstydzającej klęski. Następcy dryfują między "średnio" a "beznadziejnie".

A w jubileuszowym, dziesiątym tutaj meczu Polacy podejmą w październiku Niemców.

Podyskutuj z autorem na jego blogu "A jednak się kręci"

Więcej o:
Copyright © Agora SA