Obserwuj autora na twitterze @marcin_wesolek
Selekcjoner tylko pierwszych kilka minut meczu w Poznaniu wysiedział na ławce rezerwowych. Poderwał się z niej szybko, widząc jak Polacy radzą (lub raczej nie radzą) sobie w ofensywie. Energicznie zamachał rękoma, po czym próbował zarówno gestami, jak i okrzykami spowodować, by gra reprezentacji Polski w ataku była lepsza. Gdy po kilkunastu minutach meczu pomoc udzielana była jednemu z Irlandczyków, Polacy zbiegli do ławki rezerwowych i pili izotoniki, a trener wziął na bok kapitana zespołu Jakuba Błaszczykowskiego i starając się przekrzyczeć trybuny, instruował rozgrywającego kadry. Nawałka często wychodził poza pole przeznaczone dla trenerów, ale sędzia techniczny Daniel Stefański nie napominał selekcjonera zbyt często.
Selekcjoner przed przerwą na dobre zdenerwował się raz: gdy John O'Shea bezczelnym zagraniem ręką przerwał akcję Polaków i spowodował, że Robert Lewandowski nie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Irlandczyków.
W drugiej połowie meczu trener Nawałka grę zespołu próbował zmieniać, wymieniając piłkarzy. - Próbowaliśmy de facto gry dwoma napastnikami, bo Kuba Błaszczykowski przecież grał w sumie w ataku. Jestem zadowolony z zaangażowania graczy, lokomocja była lepsza niż w meczu ze Słowacją - powiedział szkoleniowiec, który wcześniej naszego piątkowego rywala nazwał... Słowenią.
Po meczu jeden z dziennikarzy pytał o to, kto jest bliższy pozycji bramkarza numer jeden: Artur Boruc czy Wojciech Szczęsny. - Bo tak się w sumie zastanawiamy... - powiedział.
- To proszę się zastanawiać dalej - odparł Nawałka.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone