Polska - Słowacja 0:2. Zachodny: Ligowcy zawodzą Nawałkę

Wiele mówiło się o zapisywaniu przez Adama Nawałkę i jego zespół czystej karty w tej niefortunnej ostatnio historii polskiego futbolu. Jednak reprezentacja szybko się podzieliła - na tych, którzy realizowali założenia nowego selekcjonera, i grupę, która, zwłaszcza po jakości gry obronnej, żadnej jakościowej zmiany nie przeszła - pisze Michał Zachodny, bloger, współpracownik m.in. Goal.com, scout i analityk InStat Football.

Wypracowywanie schematów

Mocny początek reprezentacji to przede wszystkim pokazanie tego, na co kibice czekali już ładnych parę lat - brak kreatywnego chaosu w ataku, a za to schematy krótkiego rozegrania akcji w bocznych sektorach.

Nie dziwił przy tym wybór Kosznika i Olkowskiego na bocznych obrońców w debiucie selekcjonera - im najłatwiej przyszło dostosowanie się do akcji, które przecież doskonale znali z Górnika Zabrze. Zarówno Kosznik, jak i Olkowski chętnie podłączali się do akcji przez pierwsze trzydzieści minut, a także na starcie drugiej połowy. Ten główny schemat polegał na nisko schodzących skrzydłowych, których obiegał duet ligowców, otrzymując zagrania od podchodzących środkowych pomocników.

Jednak problem następował po tym rozegraniu, gdy trzeba było odnaleźć Lewandowskiego w polu karnym albo pomocnika na linii "szesnastki" rywali. Brakowało też ostro bitych dośrodkowań z głębi pola, które choć nie są "firmowym" zagraniem trenerskim Nawałki, to mogłyby pozwolić napastnikowi na więcej miejsca w strefie podbramkowej.

Taki "zadaniowiec" to skarb?

Zaskoczeniem nie było też wybranie Tomasza Jodłowca w środku pomocy i to niekoniecznie przez wzgląd na jego dobrą formę w ostatnich meczach Legii. Jak mówił Adam Nawałka, piłkarz, który jest uniwersalny, potrafi szybko dostosować się do kilku pozycji i wypełnia powierzone mu zadania, to skarb.

Czy Jodłowiec już takim został? Początek, podobnie jak cały zespół, miał obiecujący, dobrze sobie radził z Hamsikiem, sprawnie asekurując obrońców i zwykle skutecznie, jeśli nie zbyt rzadko, podłączając się do ataków. Jednak z czasem i on zaczął gubić swoją pozycję, zbyt wiele miejsca zostawiając rywalom w kluczowej strefie. Mimo wszystko nie miał równych sobie, jeśli chodzi o "czytanie gry" i przechwytywanie podań Słowaków, co równie dobrze świadczy o nim, jak źle o innych zawodnikach reprezentacji.

Teczki na obrońców

Jeśli asystenci Adama Nawałki byli równie skrupulatni co w meczach Górnika Zabrze, to pod koniec debiutu selekcjonera zapisany materiał na temat gry stoperów reprezentacji mógł się zmieścić jedynie w najbardziej pojemnych teczkach.

Największym grzechem wcale jednak nie były te kiksy Jędrzejczyka czy złe wybory Kamińskiego - kluczowy za każdym razem był brak komunikacji między obrońcami. W pierwszej połowie wręcz notorycznie zdarzało się, że stoperzy schodzili nisko, by następnie wymienić się tą pozycją z Olkowskim i Kosznikiem. W atakach rywali trzymali między sobą odległości, które zwykle dopuszczalne są jedynie przy wyprowadzaniu piłki.

Złą współpracę obnażyło zdarzenie z drugiej połowy, gdy Robert Mak po raz kolejny zaatakował z głębi pola po prostopadłym podaniu. Wtedy to Kosznik z Kamińskim starali się łapać rywala na pozycji spalonej, gdy Jędrzejczyk z Olkowskim zbiegali w głąb własnej połowy.

Jeszcze więcej pretensji Nawałka miał do swoich stoperów przy rozegraniu piłki, a ich kolejne podania do Boruca z drugiej połowy frustrowały równie mocno kibiców co selekcjonera. Zwłaszcza dziwiło to, jak kiepski w tym elemencie był Kamiński, który w Lechu zwykle robi przewagę odważnymi wejściami na połowę przeciwnika. A może po prostu pokazuje to, jak daleko ligowcom do poziomu międzynarodowego, nawet mentalnie?

Dziura na "dziesiątce"

O ile obrońcy na pewno nie zapamiętają tego meczu zbyt dobrze, to fala krytyki nie powinna sięgać wyłącznie defensywy reprezentacji Polski. Jednym z najgorszych w drużynie był Adrian Mierzejewski, którego Nawałka miał zamiar wreszcie przestawić na rolę prawdziwego rozgrywającego. Jednak po czterdziestym pierwszym jego występie w kadrze wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie, co w zasadzie on może dać reprezentacji?

Ze Słowacją był mało aktywny, często znikając z pola gry, nie uczestnicząc w akcjach, a jeśli już, to podejmując głównie złe decyzje. W pierwszej połowie uderzał, zamiast szukać kolegów w polu karnym. W drugiej, gdy już znalazł więcej miejsca za linią obrony przeciwnika, spowalniał dobrze zapowiadający się atak, szybko eliminując wszystkie opcje rozegrania. Lista przewinień ciągnie się dalej - schodząc do gry w głąb pola, dublował pozycje Jodłowca czy Krychowiaka

Różnicę było widać zwłaszcza na tle efektywnego Hamsika, który nie grał spektakularnie, ale wystarczyło, że podejmował dobre decyzje. O tyle jednak polskiemu selekcjonerowi jest łatwiej, że w wypadku rozgrywającego odpowiedź na jego przydatność dał mu sam zawodnik. A po pierwszym zgrupowaniu Adam Nawałka obiecał wyjazd do Francji na mecz i rozmowę z "Ludo" Obraniakiem...

Klątwa trwa

Oczywiście to nie szczęścia brakowało dziś reprezentantom Polski, ale jakości, lecz Adama Nawałkę dosięgnął też los kilku poprzednich selekcjonerów, którzy przegrywali swoje debiuty. Nawet gdy w polu karnym Słowaków się kotłowało, piłka nigdy nie spadała pomyślnie pod nogi gospodarzy. Jednak rywale w swoich atakach przynajmniej szczęściu pomagali, pokazując wyższą jakość, pomimo równie miernych wyników w ostatnich kilkunastu meczach. Polska poległa z reprezentacją, która przecież niedawno zremisowała z Liechtensteinem.

Niech więc pierwszy mecz będzie dla nowego selekcjonera materiałem najbardziej wyrazistym z możliwych, przedstawiającym to, co w kadrze nie gra, czego brakuje i gdzie pracę należy rozpocząć najszybciej. Wciąż jest to blok obronny i gra defensywna całego zespołu, który i dziś często dzielił się na dwie kompletnie pozbawione spójności grupy. Nie tylko wynik pokazuje, za którą formację odpowiadali głównie piłkarze z ekstraklasy.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.