Polska - Słowacja 0:2. Kadra jak za Fornalika

Gwizdami, buczeniem oraz ironią reagowali kibice na fatalną grę i porażkę 0:2 ze Słowacją we Wrocławiu.

Przyjemnie było tylko na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim. Trzy dni z nowym selekcjonerem nie natchnęły jednak piłkarzy do gry lepszej niż w przegranych niedawno eliminacjach MŚ. Spotkanie wyglądało jak najgorsze chwile, kiedy zespół prowadził Waldemar Fornalik. Gra była bez ładu, składu i pomysłu.

Tylko w pierwszym kwadransie Polacy ruszali się żywiołowo, po stracie piłki starali się ją odebrać, jak chce nowy selekcjoner Adam Nawałka. Do 15. minuty mieli cztery rzuty rożne oraz jeden wolny z pobliża pola karnego Słowaków. Jak u Fornalika żaden nie zakończył się nawet strzałem na bramkę rywala, a po dwóch kopnięciach rywale wyprowadzili kontry.

No ale Nawałka nie miał czasu na ćwiczenie stałych fragmentów, choć próbował ich w Grodzisku. Trzy treningi i jeden przedmeczowy rozruch to niewiele na zrozumienie filozofii nowego selekcjonera i zgranie formacji. Ale dużo więcej czasu nie będzie - eliminacyjne mecze we wrześniu poprzedzą cztery wiosenne sparingi.

W piątek w lepszej grze i wyniku miała pomóc świadomość debiutu nowego selekcjonera, a ligowców dodatkowo zmotywować walka o miejsce w składzie na kolejne spotkania. W porównaniu z meczem przeciwko Anglii na Wembley miesiąc temu nowy selekcjoner wystawił sześciu nowych zawodników: bramkarza, czterech obrońców i defensywnego pomocnika. Tylko ostatni, Tomasz Jodłowiec, zagrał przyzwoicie, odebrał kilka piłek, spróbował strzału z daleka, ale obrońca go zablokował, i nie bał się indywidualnych pojedynków w środku. Jeśli nie straci formy, powinien dostać powołanie na kolejne spotkania. Przyszłość reszty tak oczywista nie jest, choć trudno ich skreślać od razu po jednym meczu.

Przed przerwą Artur Boruc, choć puścił dwa gole, to i tak trzy razy ratował zespół z beznadziejnych opresji. Sam miał jedno nonszalanckie i niechlujne podanie, które skończyło się stratą piłki 30 m od bramki. Nawałka tego nie toleruje, ale akurat z całego bloku defensywnego do bramkarza Southampton pretensji można mieć najmniej.

Boczni obrońcy - absolutnie autorski pomysł selekcjonera - czyli debiutanci Rafał Kosznik i Paweł Olkowski, włożyli w mecz całe serce, umiejętności, ambicję i zaangażowanie. To było za mało. Olkowski trzy razy jak torpeda pruł prawą stroną i wywalczył rzut rożny. To wszystko po stronie zasług. Kosznik kopnął raz między nogami rywala, minął go, ale pożytku z tego nie było. Po przerwie z 16 m kopnął z całej siły wysoko w trybuny, czym ucieszył wyłącznie kilkuletniego brzdąca, który złapał piłkę. Na razie Nawałka lewego obrońcy nie znalazł, na prawą wróci po nowym roku Łukasz Piszczek, który już trenuje po operacji biodra.

Nawałka planował stabilizację na środku obrony, więc zamierzał stawiać na Artura Jędrzejczyka i Marcina Kamińskiego, ale to, co wyczyniali we Wrocławiu, wołało o pomstę do nieba. 21-letni Kamiński był łatwo ogrywany przy obu golach, Jędrzejczykowi skórę uratował Boruc, który ofiarną interwencją naprawił kardynalny błąd stopera.

Miodowe chwile nowego selekcjonera trwały pół godziny, potem Słowacy w siedem minut strzelili dwie bramki. Po pierwszej wypełniony niemal do ostatniego miejsca stadion we Wrocławiu umilkł, po drugim 40 tys. kibiców zaczęło gwizdać. Po przerwie krzyczeli: "Co wy robicie, Polacy, co wy robicie" i "Polska, grać, k...a mać". Później buczeli i wyli, a hymn "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało" zaśpiewali w 82. minucie. Stało się.

Obrona grała w nowym ustawieniu i popełniała stare grzechy, ale atakować mieli Mierzejewski, Błaszczykowski, Sobota i Lewandowski, czyli kwartet z Wembley sprzed miesiąca. Tam stwarzali okazje, snajper z Dortmundu był sam na sam z Hartem - we Wrocławiu przez 59 minut nie oddali celnego, groźnego strzału, po którym Kozacik musiałby się wysilić. Ostatecznie prób było pięć. Akcje były rwane i szarpane, większość opierała się na indywidualnych popisach. W sumie dobrze, bo podania kończyły się stratą.

A przecież rywalem nie był zespół klasy Hiszpanii, tylko raczej Czarnogóry. Słowacy to 65. zespół rankingu FIFA, Polska jest o cztery lokaty niżej. Od stycznia 2012 r. nasi sąsiedzi zmieniali selekcjonera dwa razy. Obecny, Jan Kozak, pracuje z kadrą od lipca. Jego poprzednik Stanislav Griga został zwolniony po czerwcowym remisie z Liechtensteinem w eliminacjach MŚ. Słowacy przepadli w nich tak jak Polska. Też zdobyli 13 punktów, wygrali trzy mecze, cztery zremisowali i trzy przegrali. Do piątku w tym roku z dziewięciu spotkań wygrali tylko jedno - z Bośnią.

Dla zespołu Nawałki to i tak były wysokie progi. Drużynie Fornalika bramki w tym roku nie strzeliło San Marino (w marcu w Warszawie) i Liechtenstein (w czerwcu w Krakowie). Mecz ze Słowacją był dziesiątym z dwunastu, w których rywal bramkę zdobył - znowu po fatalnych błędach. Dania pozostaje jedynym wartościowym rywalem, z którym Polska zdołała wygrać od stycznia. We wtorek smutny dla reprezentacji rok skończy sparing z Irlandią w Poznaniu. Trzy ostatnie mecze: z Ukrainą, Anglią i Słowacją biało-czerwoni przegrali do zera.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.