Nawałka nowym selekcjonerem. To nie jest drugi Fornalik, zapiszcie to [KOMENTARZ]

Pytanie, czy to, co działało w szatni Górnika Zabrze, sprawdzi się również tam, gdzie zjadą się wielkie ego z Dortmundu, Londynu, Southampton. Spokój Fornalika nie działał, więc po wodzie serwujemy kadrze ogień - pisze o nominacji Adama Nawałki dziennikarz Sport.pl Paweł Wilkowicz.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Nie będzie fajerwerków, nie będzie "wow" na wejście - prezes Zbigniew Boniek jak zapowiedział, tak zrobił. Decyzję o zakończeniu współpracy z Waldemarem Fornalikiem ogłosił na stronie Pzpn.pl, nie czekając na zapowiedzianą konferencję prasową. Teraz mianowanie Adama Nawałki nowym selekcjonerem podał w podobny sposób. Emocje, jeśli jeszcze jakieś były, bo prezes nas na Nawałkę od kilku dni konsekwentnie naprowadzał, przygasną do wtorku, gdy nowy selekcjoner stanie pierwszy raz przed kamerami i mikrofonami w nowej roli.

Za wywiadami nie przepada

Za takimi wystąpieniami nie przepada, za wywiadami jeszcze bardziej, to wiemy z Górnika Zabrze. Nie jest to może najlepsza rekomendacja na trenera kadry, który powinien być też w jakiejś części ambasadorem. Ale wymarzony przez wielu Marcelo Bielsa też się mediom i publice nie kłaniał. Jako selekcjoner Chile całą swoją aktywność w mediach ograniczał do konferencji prasowych. Za to podczas nich był gotowy odpowiadać na pytania do upadłego. Podpatrzył to u niego Pep Guardiola, który poza konferencjami otwiera usta tylko za pieniądze. A nie przeszkadza mu to być w futbolu symbolem romantyzmu. Bo za niego i za Bielsę mówił futbol.

Jeśli Nawałce się to uda, niech milczy do Euro 2016, jeśli taki jego kaprys. Najważniejsze, żeby umiał rozmawiać z piłkarzami. Bo komunikacja w polskiej kadrze umarła za późnego Leo Beenhakkera. Potem było tylko gorzej. Ze Stefana Majewskiego piłkarze się śmiali; u Franciszka Smudy zachodzili w głowę, co trener ma na myśli; a to, co mówił Waldemar Fornalik i ludzie z jego sztabu, przelatywało im przez uszy. Lubili Fornalika, nawet żałowali, że mu się nie udaje, bo trener spokojny, nie wadził nikomu. Ale sprawić, że grupa mu się za to odwdzięczy i za nim pójdzie, nie potrafił. Nawałka ma to zmienić.

Boniek wybrał człowieka jak on sam

To nie jest drugi Waldemar Fornalik, już sam najsłynniejszy cytat z Nawałki trenera: "Faken, zapisz to" (szybko się trener od tego nie uwolni) - o tym świadczy. [Faken to jedno z ulubionych powiedzonek Nawałki, a "Zapisz to" woła co chwilę do Marcina Prasoła, analityka w sztabie trenerskim Górnika - przyp. red.]

 

Tu nie będzie jak na początku pracy Fornalika ciągnących się tygodniami dyskusji, czy trener ma charyzmę, czy jednak nie ma, czy kiedykolwiek podniósł głos, czy nie. Od Fornalika różni go też to, że jako piłkarz pływał w zupełnie innej wodzie. Wie, co to znaczy grać na mundialu, zna języki obce, zdobywał jako trener mistrzostwo Polski, nawet jeśli ten tytuł z Wisłą bardziej się wówczas należał zwolnionemu niedługo przed finiszem Orestowi Lenczykowi.

Tyle o tym, kim Nawałka nie jest. Kim jest, jeśli chodzi o materiał na selekcjonera, nie wiemy. Wątpliwości jest mnóstwo. Zbigniew Boniek, upraszczając nieco, wybrał do reprezentacji trenera takiego, jakim jest sam prezesem w PZPN. Kogoś, kto władzą dzieli się tylko z wybranym przez siebie gronem doradców, nie idzie za każdym podszeptem i nie lubi się tłumaczyć. Kogoś, kto będzie mówił: "postanowione, a jak się nie podoba, to trudno". A jednocześnie będzie potrafił zrobić coś, co się udało Jerzemu Engelowi, którego kiedyś Boniek kadrze wybrał. Trenera niedocenianego na starcie, bez tego wspomnianego "wow", któremu liczono minuty bez strzelonego gola w meczu reprezentacji, ale umiał konsekwentnie budować hierarchię w kadrze.

Engel miał swój słynny ranking piłkarzy. To był jeden z głównych zarzutów Bońka wobec Fornalika: że nie było w kadrze takiej hierarchii na poszczególnych pozycjach. Było łapanie każdego piłkarza, który się aktualnie wyróżniał.

Po wodzie serwujemy kadrze ogień

Pytanie, czy to, co działało w szatni Górnika Zabrze, sprawdzi się również tam, gdzie zjadą się wielkie ego z Dortmundu, Londynu, Southampton. Spokój Fornalika nie działał, więc po wodzie serwujemy kadrze ogień. Trenera z zagranicy, do którego wzdychaliśmy (my, bo jednak zwolennicy opcji polskiej byli w mniejszości), nie będzie. Prezes Boniek nawet się za nim szczególnie nie rozglądał, założył, że dobrego dostępnego kandydata nie ma.

Może i rzeczywiście teraz nie ma. Są za to zagraniczne sposoby na sukces, które można naśladować, a Adam Nawałka przyznał już, że od Beenhakkera nauczył się, będąc w jego sztabie, bardzo dużo. Jeśli będzie zarządzał gwiazdami jak Alejandro Sabella w Argentynie (też nie więcej niż dobry trener ligowy w chwili nominacji - choć wcześniej zdobył Copa Libertadores z Estudiantes - ale potrafił zapanować nad szatnią), połączy podzielonych wcześniej piłkarzy jak choćby Włoch Gianni De Biasi w Albanii, która długo była jednym z objawień ostatnich eliminacji, będzie uparcie piłował grę w obronie jak Lars Lagerback z Islandii (mającej, jak Polska, świetnych piłkarzy z przodu, ale pod własną bramką już nie), to może będą mogli za dwa lata powiedzieć razem ze Zbigniewem Bońkiem: "" Wow "nie było, ale awans jest".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.