Relacja z meczu z Ukrainą od 20 w Sport.pl i aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone
Mychajło Fomenko przejmował w grudniu reprezentację, której brakowało dyscypliny na boisku i poza nim. Zespół, który miał grać ofensywnie i z polotem, wciąż nie był w stanie strzelać odpowiedniej liczby goli - po zorganizowanej imprezie w pięciu kolejnych meczach Ukraińcy aż trzykrotnie nie potrafili trafić do bramki rywali. Dobry mecz na Wembley i wywieziony z Anglii remis lekko fałszował obraz drużyny, która w trzech spotkaniach eliminacyjnych ugrała ledwie dwa punkty. W kolejnych pięciu po przejęciu sterów przez Fomenkę stracili, wyłącznie remisując bezbramkowo z drużyną Roya Hodgsona.
Fomence udało się szybko odwrócić ten negatywny trend, bo zaczął od budowania podstaw - defensywy, która pozwoliłaby na składniejsze i bardziej zabójcze ataki. Nowy selekcjoner wiedział, że wiarę w sukces najłatwiej jest stworzyć na solidności i zamknięciu przeciwnikowi opcji pod własnym polem karnym, dopiero następnie skupiając się na kreowaniu gry. Niech o tym, że jego praca przynosi efekty, świadczy fakt, że Andrij Pjatow już od pięciu meczów jest niepokonany, a jego koledzy w tym czasie dopuścili do zaledwie 12 celnych strzałów. Można zaryzykować stwierdzenie, że w ponad rok po Euro 2012 Polska chciałaby być na miejscu Ukrainy.
Odkryciem nowego selekcjonera jest Edmar, 33-letni Brazylijczyk, który zadebiutował w barwach nowego kraju w 2011 roku i jeszcze do czerwca był to jego jedyny występ w kadrze. Tymczasem Fomenko wygrzebał pomocnika Metalista Charków i dał mu kluczową rolę - nie tylko bycia odpowiedzialnym za destrukcję, ale też prowadzenia pressingu. Nie będąc graczem spektakularnym, Edmar świetnie odbiera piłki, ustawia się na boisku, a jego dynamika i mobilność pozwala skrzydłowym na nieznaczne spóźnianie swoich powrotów z akcji ofensywnych, bo wiedzą, że asekuracja jest im zapewniona. Brazylijczyk tylko swoim ruchem daje Ukrainie przewagę w strefach bezpośredniego zagrożenia dla rywala.
W ataku również odgrywa on kluczową rolę - to przerzuty Edmara pozwalają Ukrainie na szybkie przeniesienie ciężaru gry, to on prostopadłymi zagraniami stara się ominąć drugą linię rywala. Istotnym aspektem jest więc wyciągnięcie wniosków z pierwszego przegranego spotkania, gdzie w pierwszej połowie Polacy pozwolili rywalom na wszystko to, w czym są mocni. Mariusz Lewandowski ma dać pewność, że przed stoperami zawsze będzie jeszcze jeden piłkarz zabezpieczający środkową strefę, gdy to rolą Krychowiaka będzie asekurowanie skrzydeł i zamykanie wolnych stref, które Konopljanka i Jarmolenko na pewno będą starali się wykorzystać.
Dla Kamila Glika Łukasz Szukała to czwarty partner w środku obrony w tych eliminacjach. Waldemar Fornalik otwarcie przyznaje o możliwym braku zrozumienia i trudnościach w budowie tej więzi, a jednocześnie zmarnował mecz z San Marino na eksperymentalne ustawienie, którego już na pewno nie powtórzy. Tymczasem Fomenko nie kombinuje nawet z tak słabym rywalem i przed Anglią wykorzystał tych samych piłkarzy do powstrzymywania Selvy, co kilka dni później do dzielnej walki z Rickym Lambertem.
W Polskiej kadrze trudno mówić o uzupełnianiu się na boisku, gdy Glik z Szukałą to w gruncie rzeczy piłkarze o bardzo podobnej charakterystyce - mocni w grze w powietrzu, potrafiący uratować sytuację wślizgiem, dobrze radzący sobie z dośrodkowaniami. Problem pojawia się przy inteligentnym rywalu, który wykorzystuje te momenty niepewności przy wyjściach jednego ze stoperów za ruchliwym napastnikiem. Ich kolejną wadą jest słaba gra w odbiorze. Polakom kłopoty sprawia nie tylko asekurowanie całej formacji defensywnej, ale przede wszystkim trzymanie linii oraz odpowiednich odległości między poszczególnymi pozycjami. Bez poprawy tych elementów nie ma na co liczyć na pozytywny wynik w Charkowie i za te aspekty będą odpowiedzialni stoperzy. Boczni obrońcy mają tym razem pamiętać o charakterystycznym ruchu skrzydłowych rywali, nie pozwalając im na ścinanie akcji do środka pola. Już wystarczyło, że takimi ruchami Boruca zaskoczyli Jarmolenko i Gusiew.
Polska drużyna przede wszystkim nie może wyjść na rywala wysokim pressingiem - jeśli faktycznie sztab Fornalika przyglądał się poprzednim spotkaniom Ukrainy, to należy skopiować plan reprezentacji Anglii z ich meczu w Kijowie. Przede wszystkim oddanie inicjatywy gospodarzom było kontrolowane, a dobrze zablokowane boczne strefy nie pozwalały gospodarzom na rozwinięcie skrzydeł. W efekcie Anglia nie wyjechała z kompletem punktów, ale też zagrożenie zostało zminimalizowane do zaledwie jednego celnego strzału Ukrainy. Biorąc pod uwagę fakt, że w grze ofensywnej charakterystyka potencjału, jakim dysponują Roy Hodgson i Waldemar Fornalik, jest różna, zabezpieczanie tyłów nie musi się równać bezsensownym wykopom na jedynego napastnika, jak to wyglądało w wypadku następnych rywali Polski.
Nie można pominąć też faktu, że w spotkaniu w Warszawie zespół Fornalika sprawił Ukrainie najwięcej problemów ze wszystkich rywali w 2013 roku. Kluczowym aspektem była współpraca Piszczka z Błaszczykowskim, lecz trudno liczyć na to samo w wypadku Jędrzejczyka czy Wojtkowiaka, którzy raczej skupią się na zabezpieczaniu tyłów niż ofensywnych szarżach. Tym więcej będzie zależało od tego, ile pojedynków indywidualnych wygrają skrzydłowi. Na pewno jednak ani Sobota, ani Błaszczykowski nie powinni ścinać akcji do środka, gdyż linie obrony i pomocy Ukrainy grają bardzo blisko siebie, sprawiając wrażenie muru ustawionego przed Pjatowem, który najszczelniejszy jest właśnie w środkowej strefie. Jeśli szukać szans, to właśnie w zrywach do samej linii końcowej i odegraniach na wchodzących środkowych pomocników - niech przykładem będzie akcja z meczu z Danią, gdy gola zdobył Mateusz Klich.
Wciąż jednak największym problemem drużyny Fornalika może być odizolowanie Lewandowskiego od jego kolegów. W tym kontekście może dziwić zapowiadana zmiana selekcjonera, który w roli "dziesiątki" wystawi Mateusza Klicha - przecież Piotr Zieliński nie tylko imponował dojrzałością w rozegraniu, ale przede wszystkim ruchem bez piłki pozwalał na płynną wymianę pozycji ze skrzydłowymi, co kilkukrotnie gubiło rywala i stwarzało Polsce szanse. Wyciągając defensywnych pomocników z ich pozycji, również dawał pole do popisu jedynemu klasowemu napastnikowi w kadrze Fornalika. Teraz ten obowiązek spadnie bardziej na Lewandowskiego, lecz pojawia się pytanie, kto w takim razie będzie odpowiedzialny za wykańczanie akcji w polu karnym rywala.
W ostatnich dniach przed meczem w Charkowie Waldemar Fornalik poświęcił sporo czasu w swoich wypowiedziach na zapewnienie narodu, że błędy z pierwszego meczu się nie powtórzą. Jedną z największych obaw dotyczących piątkowego spotkania będzie cierpliwość i dyscyplina jego drużyny przy przeciwniku, który potrafi i chce utrzymywać się przy piłce, dochodząc z ataku pozycyjnego do groźnych sytuacji. Z drugiej strony od dekad mówi się, że kontrataki to najbardziej charakterystyczna z broni każdej reprezentacji Polski - jak więc w momencie zapotrzebowania na ten największy, podwójny cud w Charkowie i Londynie nie zaufać tej największej dumie polskiej myśli szkoleniowej?