Reprezentacja. Piłkarze - ostatni, którzy wierzą?

Jeśli w piątek kadra pokona Ukrainę w Charkowie, to w następny wtorek w Londynie zagra o awans do brazylijskich MŚ. Mecz o 20. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Być może jesteśmy ostatnimi, którzy w to wierzą. Ale kto ma wierzyć, jeśli nie my, piłkarze - uśmiechał się skrzydłowy Waldemar Sobota. W poniedziałek w Warszawie rozpoczęło się zgrupowanie przed decydującymi meczami eliminacji MŚ.

Najpierw kadra Waldemara Fornalika musi pokonać Ukrainę, czyli dokonać tego, co po raz ostatni udało się drużynie Leo Beenhakkera - wygrać na wyjeździe z drużyną teoretycznie lepszą lub o podobnych możliwościach. W listopadzie 2006 r. po golu Radosława Matusiaka Polacy wygrali 1:0 mecz o punkty w Brukseli z Belgią. Później tracili punkty m.in. z Armenią, ze Słowenią, z Finlandią, Serbią, Irlandią Północną, ze Słowacją, z Czarnogórą i Mołdawią. Od siedmiu lat wygrali tylko w Azerbejdżanie i z San Marino (dwa razy). - Na razie myślimy tylko o meczu na Ukrainie, nie ma sensu zastanawiać się, co może się wydarzyć w Londynie - mówił środkowy obrońca Kamil Glik.

W Anglii Polska o punkty nie wygrała nigdy, a dwa dni po meczu kadry Fornalika przypada 40. rocznica "zwycięskiego" remisu, który w 1973 r. wyspiarzy strącił do piłkarskiego czyśćca, a Polakom dał przepustkę do raju, czyli na mundial w RFN.

Jeśli wyjazdowe zwycięstwa z mocnymi rywalami są dla Polaków rarytasami, to dwie wygrane w eliminacjach na boiskach rywali byłyby aż dwoma białymi krukami złapanymi w odstępie paru dni. W XXI w. udało się to tylko raz - drużynie Pawła Janasa. W październiku 2004 r. wygrała w Wiedniu z Austrią 3:1 oraz cztery dni później w Cardiff z Walią 3:2. Ani wcześniej, ani później to się nie udało, choć np. w czerwcu 2007 r. drużyna Beenhakkera grała w Azerbejdżanie i Armenii.

Teraz skala trudności jest nieporównywalnie większa. Ale grupa ósma jest wyjątkowa, bo w bezpośrednich meczach faworyci... wygrywają na wyjazdach. Ukraina zdobyła trzy punkty w Podgoricy i Warszawie, ale przegrała u siebie z Czarnogórą. Pozostałe mecze u siebie czterech kandydatów do awansu kończyły się remisami. Polska straciła punkty w Mołdawii (1:1) i dlatego teraz zespół Waldemara Fornalika stoi nad przepaścią.

Dwie kolejki przed końcem eliminacji w najlepszej sytuacji wydają się Ukraińcy. Tylko drużyna Fornalika może im skomplikować drogę na mundial. Zespół Mychajły Fomenki ma 15 punktów, o dwa więcej od Polski, i w dniu, w którym biało-czerwoni wyjdą na murawę Wembley, zmierzy się z najsłabszym San Marino.

Dlatego dla Polski zwycięstwo w piątek jest obowiązkiem. - Skoro oni mogli wygrać u nas, dlaczego mamy nie wierzyć, że jesteśmy w stanie im się zrewanżować? Marcowy mecz w Warszawie był kuriozalny, po 10 minutach i własnych błędach przegrywaliśmy 0:2, teraz sami spróbujemy ich czymś zaskoczyć - mówił Glik, jedyny stały punkt polskiej defensywy, która w kwalifikacjach straciła aż osiem bramek. Więcej wbić pozwoliły sobie tylko Mołdawia i San Marino.

Na przedmeczowe zgrupowanie selekcjoner powołał aż 24 piłkarzy z klubów zagranicznych i czterech z polskiej ligi. Wszyscy przyjechali zdrowi, oprócz 23-letniego Grzegorza Krychowiaka z Reims. W ligowym meczu z Valenciennes defensywny pomocnik zszedł w 67. min z kontuzją kolana. Uraz nie wydaje się poważny. Strata najsolidniejszej tarczy selekcjonera - ustawianej przed murem obrońców w siedmiu z ośmiu meczów eliminacyjnych - byłaby ogromna.

W dwóch ostatnich spotkaniach o punkty selekcjoner prawdopodobnie wróci do gry z dwoma defensywnymi pomocnikami - z San Marino i Czarnogórą w Warszawie ustawiał zespół bardziej ofensywnie, z defensywnie grającym Krychowiakiem oraz bardziej ofensywnie grającymi Piotrem Zielińskim i Mateuszem Klichem. Z Ukrainą i Anglią jednego z nich zastąpi prawdopodobnie grający na co dzień w Sewastopolu 34-letni Mariusz Lewandowski, który wrócił do kadry po czterech latach przerwy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.