W doliczonym czasie gry meczu z Czarnogórą Robert Lewandowski wywalczył na prawym skrzydle piłkę i po krótkim biegu wrzucił ją w pole karne. Tam jeden z obrońców odbił ją w taki sposób, że poszybowała w powietrze, a przewrotką postanowił ją uderzyć Łukasz Szukała.
W momencie gdy piłkarz Steauy dotykał piłki, był obok niego bramkarz, który w tej sytuacji wyznaczał linię spalonego. Za nim znajdował się już tylko jeden obrońca, obok którego stał Adrian Mierzejewski.
Pomocnik reprezentacji Polski był więc na spalonym. A że Mierzejewski dotknął piłki, próbując ją wbić do bramki (zablokował go obrońca), to, niestety, sędzia nie miał prawa uznać bramki. Chwilę później Jakub Błaszczykowski trafił do siatki, jednak szalona radość Polaków trwała bardzo krótko...