El. MŚ 2014. Juskowiak: Zieliński może pracować dla Lewandowskiego

- Jestem zdania, że starszyzna naszej kadry jest na tyle mądra, że każdego dobrego piłkarza przyjmie z otwartymi rękami - mówi Andrzej Juskowiak przed meczem eliminacji MŚ 2014 Mołdawia - Polska. Były napastnik reprezentacji uważa, że w Kiszyniowie zagrać powinni Bartosz Bereszyński i Piotr Zieliński. Król strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992 rok) nie wierzy w porażkę naszej drużyny przekreślającej jej szanse awansu na mundial w Brazylii. Mecz Mołdawia - Polska w piątek o godz. 20.15. Relacja na żywo w Sport.pl.

Łukasz Jachimiak: Po meczu z Liechtensteinem krytykował pan polskich piłkarzy za to, że grali niechlujnie, a chwalił Piotra Zielińskiego i Bartosza Bereszyńskiego za to, że wnieśli do drużyny jakość. Może pora postawić na młodzież, dać jej zdobywać doświadczenie w ostatnich meczach eliminacji mistrzostw świata i nie łudzić się, że słaba starszyzna może jeszcze powalczyć o awans na brazylijski mundial?

Andrzej Juskowiak: Jeżeli wygramy z Mołdawią, to na pewno nie będziemy mogli sobie odpuścić. Wtedy jeszcze szanse na awans będą. Kibice wierzą, trzeba grać poważnie do końca. Oczywiście z Liechtensteinem ci młodzi pokazali się z dobrej strony i oni na pewno będą powoli wypierać starszych. Myślę, że będą grać nie tylko z Liechtensteinem, ale też z Anglią.

Trener Waldemar Fornalik przed meczem z Mołdawią powtarza, że w eliminacjach nie może grać młodzieżowa reprezentacja Polski.

- Starsi piłkarze mają więcej występów w reprezentacji, są ograni, ale ci młodzi mają jakość. Dla mnie to najważniejsze kryterium. Trener nie może kierować się zasługami, tylko aktualną formą i przydatnością do gry w kadrze. Zieliński i Bereszyński pokazali, że mają umiejętności i nie pękają. Na nich można coś zbudować. Oczywiście w obu przypadkach wszystko poszło bardzo szybko, bo oni nie rozegrali jeszcze chociaż jednego meczu o punkty w reprezentacji młodzieżowej, a już wskoczyli na ten najwyższy poziom. Zieliński jest pewnie bardziej przygotowany, bo w kadrze przechodził wszystkie szczeble, był w różnych grupach wiekowych. Dla Bereszyńskiego ten sezon był szalony. Z drugiej strony widać, że on też jest przygotowany na poważne granie. Dlatego wierzę, że trener Fornalik nie będzie miał problemu, by w którymś meczu nawet od początku wkomponować tych zawodników w zespół. Pytanie tylko, jak oni w tym zespole będą funkcjonować. W meczu z Liechtensteinem i Zielińskiego, i Bereszyńskiego koledzy nie wykorzystywali do końca. Widać było, że nasi starsi piłkarze jeszcze nie mają do nich zaufania. Ciekawe dlaczego. Może za krótko z nimi trenowali, a może wszyscy widzą, jakie umiejętności ma ta dwójka? W kadrze nikt nie chce tracić miejsca. Chociaż jestem zdania, że starszyzna naszej kadry jest na tyle mądra, że każdego dobrego piłkarza przyjmie z otwartymi rękami.

Tak powinno być, a jak bywa?

- Czasami tak to wygląda tylko przez mecz czy dwa. W swojej karierze miałem taki problem, ale nie w reprezentacji, a w klubie. Starsi pozwalali sobie na więcej, trzeba było się napracować, żeby zasłużyć na ich szacunek. Pewne jest jedno - bez względu na okoliczności młody zawodnik powinien coś pokazać, przekonać tych bardziej doświadczonych, że im się przyda, że z nim będzie im się grało lepiej. Odmładzanie zespołu na siłę jest bez sensu. Przykład mamy w I lidze, gdzie w każdej drużynie w każdym meczu muszą grać młodzieżowcy, a nie ma dla nich miejsca, gdy ich zespół gra w Pucharze Polski, bo w tych rozgrywkach po prostu nie ma tego wymogu.

Po meczu z Liechtensteinem Zieliński cieszył się, że pochwalił go Robert Lewandowski, mówiąc, że lubi właśnie takie piłki, jakie zagrywa gracz Udinese.

- Takiego młodego chłopaka musiało to mocno podbudować. Byłem pewny, że w reprezentacji on się obroni swoimi umiejętnościami. Z Liechtensteinem nie pokazał nawet połowy swoich możliwości, ale już wiemy, że bardzo dużo widzi, ma olbrzymią swobodę uwalniania się spod opieki rywala. Na małej przestrzeni poradzi sobie z każdym, bardzo dobrze robi sobie miejsce do tego, żeby uderzyć na bramkę. Szwankuje jeszcze u niego skuteczność. Ale w klubie ma znakomitego nauczyciela, jeśli chodzi o pazerność na gole. Antonio Di Natale to facet, który potrafi strzelać bramki z niczego, jest na nie strasznie łakomy. Jak Zieliński trochę u niego podpatrzy, to stanie się rozgrywającym naszej reprezentacji na lata. Ten chłopak zawsze patrzy do przodu, technika pozwala mu mieć głowę w górze, kiedy przyjmuje piłkę. Mam nadzieję, że będziemy go oglądać w narodowych barwach jak najczęściej. I wierzę, że będzie potrafił współpracować z Lewandowskim. Wypowiedź Roberta jest zresztą bardzo mądra. Wie, że ten nowy zawodnik może mu tworzyć sytuacje strzeleckie, że może dla niego pracować.

Fornalik uwierzy w taki duet? Dariusz Dziekanowski na łamach "Przeglądu Sportowego" zarzucił trenerowi brak pozytywnych zaskoczeń.

- Wydaje mi się, że selekcjoner właśnie zrobił krok w dobrą stronę. Bereszyński i Zieliński dostali szansę. Trudno oczekiwać, że nagle Fornalik weźmie do drużyny nie dwóch, ale sześciu takich młodych piłkarzy. Przed tak ważnym meczem nie można wszystkiego zmienić totalnie. Nowych piłkarzy trzeba wprowadzać stopniowo. Jako człowiek współpracujący z kadrą U-21 mam kontakt z trenerem Fornalikiem. On często dopytuje, jak to u nas wygląda, który z piłkarzy jest przygotowany do gry w seniorskiej kadrze.

Wyobraża pan sobie, że sięgnie po piłkarzy z młodzieżówki odważniej, jeśli Polska nie wygra w Kiszyniowie?

- Nie wierzę, że nie wygramy z Mołdawią. Wydaje mi się, że mecz z Liechtensteinem ostrzegł naszą reprezentację, pokazał jej, ile trzeba z siebie dać, żeby wygrać nawet z przeciwnikiem w teorii zdecydowanie słabszym.

Z Ukrainą 0:0, z Czarnogórą 0:1 po golu straconym w końcówce. Te wyniki Mołdawii u siebie pokazują, że nie czeka nas spacerek.

- Za to Anglicy wygrali tam 5:0.

Z Anglikami mimo wszystko nie możemy się równać.

- Nie w tym rzecz. Oni grali szybko, dali więc pomysł na Mołdawię. Oczywiście to prawda, że łatwo nie będzie. Z Mołdawią męczyliśmy się już u siebie, kiedy wygraliśmy 2:0. To jest zespół, który na pewno nie jest słabeuszem, bo takich już nie ma. Teraz wszyscy stawiają opór, są coraz lepiej przygotowani, ustawieni, bo ich trenerzy jeżdżą na różne staże, wiedzą, jak wyselekcjonować najlepszych piłkarzy z tych, których mają do dyspozycji. Dziś z taką Mołdawią łatwo już się nie wygrywa.

Czyli na 3:0, które z Kiszyniowa Polska przywiozła po trzech pańskich golach w eliminacjach MŚ 1998, tym razem się pan nie nastawia?

- Tamten mecz wcale nie był dla nas łatwy, ale mieliśmy dobry dzień w defensywie, a z przodu pokazaliśmy konieczną skuteczność. Teraz trzeba przede wszystkim uprzykrzyć życie przeciwnikowi, zniechęcić go do atakowania i w końcu wykorzystać swoje okazje. To też jest nasz problem. Przecież nawet na Euro 2012 mieliśmy kilka sytuacji, a nie umieliśmy zamienić ich na bramki. W Kiszyniowie to będzie bardzo ważne. Trzeba zagrać tak jak w 1997 roku. Wtedy większość okazji wykorzystaliśmy.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.