Reprezentacja. Zatrzymać ukraińskie serce

- Cenimy piątkowego rywala, ale mecz z Ukrainą nie będzie dla nas trudniejszy od spotkania z Anglią. Wyspiarzy pokonać się nie udało, dziś wierzę w trzy punkty - mówi Hubert Małowiejski, analityk polskiej kadry. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live od 20.45.

Trudno byłoby znaleźć drugą reprezentację, którą w kilka miesięcy opuściło dwóch zdobywców Złotej Piłki. Andrij Szewczenko (dostał ją w 2004 r.) zszedł z boiska po Euro 2012 i zostawił wielką wyrwę w ataku. Od ME Ukraińcy w sześciu meczach strzelili tylko cztery gole, ale ani razu nie trafił napastnik.

Jeszcze bardziej reprezentację zabolała ucieczka trenera Oleha Błochina (najlepszym piłkarzem został w 1975 r.), który po dwóch meczach eliminacji mundialu wybrał pracę w Dynamie Kijów. Gdy odchodził, jego zespół uchodził za drugiego po Anglikach faworyta grupy. We wrześniu był bliski zwycięstwa na Wembley, wyspiarze gola na 1:1 strzelili trzy minuty przed końcem, z rzutu karnego. Dziś Ukraina wyprzedza jedynie San Marino i tylko zwycięstwo w Warszawie pozwoli jej zachować nadzieję na mundial.

- Na Wembley Ukraińcy osiągnęli szczyt swoich możliwości. Lepiej zagrać nie mogli. Świetnie przechodzili z ataku do obrony, w wielu momentach dominowali. Gospodarze długo nie mogli się do nich dobrać. Po odejściu Błochina zespół został bez wodza. To ikona, rządząca reprezentacją silną ręką, mająca olbrzymi posłuch u zawodników. Bez niego Ukraińcy tylko zremisowali z Mołdawią i przegrali z Czarnogórą - mówi Małowiejski.

W tych spotkaniach reprezentację prowadzili selekcjonerzy tymczasowi, bo działacze nie potrafili znaleźć następcy Błochina. W końcu postawili na Mychajło Fomenkę, którego sukcesy na ławce trenerskiej ograniczają się do mistrzostwa i pucharu kraju z Dynamem Kijów z 1993 r., uchodzącego jednak za świetnego taktyka, potrafiącego utrzymać dyscyplinę w zespole. - Trudno powiedzieć, czym różnią się drużyny Fomenki od Błochina, to pokażą dopiero mecze o punkty. Ale z pewnością Ukraińcy najgorsze mają za sobą. Lutowy sparing z Norwegią, wygrany 2:0, pokazał, że wychodzą na prostą. Znów byli zdyscyplinowani w obronie i bardzo szybcy w ataku, znów zarządzał nimi trener z silną ręką. Oby tylko w piątek nie wrócili do formy z Wembley - mówi Małowiejski.

W Warszawie na pewno nie zagra strzelec gola z Londynu Jewhen Konopljanka, który uszkodził kolano. Zdaniem analityka polskiej kadry brak 23-letniego skrzydłowego Dnipro Dniepropetrowsk nie musi Ukraińców zaboleć. - To piłkarz przebojowy i świetny technicznie, ale mający duże wahania formy. Zdarzają się spotkania, w których zbyt często próbuje dryblingu i traci piłkę. Nie brakuje mu talentu, jest ważny dla reprezentacji, ale nie można nazwać go liderem. Zastąpi go pewnie Mykoła Moroziuk, na drugim skrzydle biega równie dobry, a może nawet lepszy od Konopljanki Andrij Jarmołenko - uważa Małowiejski.

Gra Ukraińców nie opiera się jednak na akcjach bocznych pomocników, ale na szczelnej i świetnie zorganizowanej grze obronnej. W sześciu ostatnich meczach stracili tylko dwa gole - tyle ile Polska z Irlandią w Dublinie. Małowiejski mówi, że kolejni selekcjonerzy Ukraińców, wybierając piłkarzy, zwracają uwagę zwłaszcza na ich umiejętności defensywne. Jewhen Sełezniow tylko raz w eliminacjach mundialu w Brazylii zasłużył na miejsce w pierwszej jedenastce, choć uchodzi za lepszego napastnika od Romana Zozuli. Ten drugi po stracie piłki zamienia się jednak w obrońcę, stara się uniemożliwić rywalom rozpoczęcie akcji. - Nie dziwię się, że czasami brakuje mu sił na wykańczanie sytuacji podbramkowych, skoro tak wiele pracy wkłada w grę w destrukcji. Priorytetem Ukraińców jest to, by cała drużyna angażowała się w defensywę. Gdy dopadają piłki, grają bardzo bezpiecznie. Potrafią długo się przy niej utrzymać, przez co rywale mają mało możliwości na skonstruowanie akcji. Bardzo dbają też o to, by nie narazić się na kontry. Sercem i centrum dowodzenia jest środek pola. Rusłan Rotan, a zwłaszcza Anatolij Tymoszczuk to ich najlepsi, najbardziej doświadczeni i najbardziej cwani zawodnicy - opowiada Małowiejski.

Rezerwowy w Bayernie Tymoszczuk zagrał w reprezentacji 125 meczów, po odejściu Szewczenki został liderem drużyny. Tak naprawdę pełni funkcję drugiego trenera, decydującego o sposobie gry. Naprawia też błędy kolegów, wykonuje rzuty wolne, jego podania najczęściej zaczynają kontrataki.

Gdybyśmy mieli wskazać najsłabszy punkt ukraińskiej defensywy, postawilibyśmy na lewą obronę. Zawieszonego za kartki Jewhena Selina zastąpi Wjaczesław Szewczuk, który w Szachtarze Donieck jest rezerwowym; w tym sezonie ani razu nie zagrał w Lidze Mistrzów. - Jednego sposobu na pokonanie Ukraińców nie ma. Oni nie stracili jeszcze w eliminacjach gola ze stałego fragmentu gry, ale to nie oznacza, że nie pokonamy Andrija Pjatowa w ten sposób. Mamy piłkarzy potrafiących wykonywać rzuty wolne i rożne. Wiele będzie zależało od skrzydłowych, bo jednym z pomysłów na rozbicie tak zorganizowanej obrony jest wygrywanie pojedynków jeden na jeden. Pamiętajmy też, że na Euro mierzyliśmy się z równie dobrą w defensywie Grecją, ale w pierwszych 20 minutach stworzyliśmy pięć szans na strzelenie gola. Decydująca może być skuteczność, to samo można zresztą powiedzieć o Ukraińcach. Oni, biorąc pod uwagę przebieg gry, powinni mieć więcej punktów. W meczach z Mołdawią i Czarnogórą zmarnowali mnóstwo szans na gole - kończy Małowiejski.

Ukraina prześwietlona

- Po każdej kolejce oglądam wszystkie mecze, w których występują wszyscy reprezentanci Polski. Mam dostęp do programu pozwalającego nawet na oglądanie spotkań drugiej ligi niemieckiej i angielskiej, w których występują Ariel Borysiuk i Radosław Majewski - mówi Hubert Małowiejski. Asystent Waldemara Fornalika obejrzał także komplet tegorocznych meczów Szachtara Donieck, Dynama Kijów, Metalista Charków i Dnipro Dniepropetrowsk, w których występuje większość piłkarzy powołanych na mecz z Polską. Na jego komputerze widzieliśmy filmy ze wszystkimi rzutami wolnymi i rożnymi (w ofensywie i defensywie) z meczów Ukrainy w ostatnich dwóch latach, a także wszystkimi akcjami zakończonymi strzałami na bramkę w meczach Ukrainy z ostatnich pięciu lat. - Każdy z tych filmów trwa przynajmniej godzinę, zawodnicy nie oglądają ich w całości, przekazuję im tylko niezbędne minimum. Ogląda je za to trener Fornalik - mówi Małowiejski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.