Adrian Mierzejewski dla Sport.pl: To jest moja chwila, chcę ją wykorzystać

Gram zdecydowanie bardziej ofensywnie, nabrałem pewności i może dlatego strzelam tyle bramek - mówi 26-letni rozgrywający tureckiego Trabzonsporu i reprezentacji. W środę o 20.45 zespół Waldemara Fornalika gra sparing z Irlandią w Dublinie. Relacja Zczuba i na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE.

Mierzejewski przyjechał na Wyspy w wybornej formie. W piętnastu meczach tego sezonu strzelił dziewięć bramek, od kilku tygodni zaczął regularnie grać w swoim tureckim klubie, gdzie na początku sezonu był tylko rezerwowym. Z Polski wyjechał latem 2011 roku jako najdroższy w historii ligowiec - półtora roku temu Trabzonspor zapłacił za niego Polonii Warszawa aż 5,25 mln euro.

Robert Błoński: Błyszczysz w Turcji, ale kontakt jest z tobą utrudniony.

Adrian Mierzejewski: Ostatnio skupiam się na grze, więc telefony leżą z boku. Różnie bywało, czasem pojawiały się niesprawdzone informacje na mój temat, więc teraz myślałem o tym, co na boisku i wychodziło mi na zdrowie. Lepiej grać niż udzielać wywiady. Rzeczywiście, w klubie mam teraz lepsze chwile i sporo szczęścia. Piłka spada akurat tam, gdzie jestem i dlatego strzelam gole. Ostatnio zmienił się trener, Senola Gunesa zastąpił Tolunay Kafkas [wcześniej prowadził Gaziantepspor m.in. latem 2011 roku w przegranym przez ten turecki klub dwumeczu z Legią Warszawa w eliminacjach Ligi Europejskiej - rb] i on na mnie postawił. Wierzy we mnie i liczę, że tak będzie cały czas.

Gunes był dla Trabzonsporu kimś więcej niż trenerem.

- Tak. To legenda, także miasta i były szkoleniowiec reprezentacji Turcji. Z Trabzonsporem wygrywał ligę, zdobywał Puchar kraju i Superpuchar, ale teraz nie miał wyjścia. Ostatnio graliśmy słabo, przegrywaliśmy i wreszcie po styczniowej porażce z beniaminkiem na wyjeździe Gunes wziął odpowiedzialność na siebie, zrezygnował. Klub był na to przygotowany, na razie zmiana wychodzi nam na dobre.

Także tobie. To jest forma, jakiej od siebie oczekujesz? W listopadzie przed meczem kadry z Urugwajem strzeliłeś w klubie dwa gole w trzech występach, a jednak gra w Gdańsku nie była najlepsza. Twoja i drużyny.

- Mecz z Urugwajem był słabszy w naszym wykonaniu, chcemy o nim zapomnieć. Mam nadzieję, że w Dublinie będzie lepiej. Trener Kafkas zmienił mi pozycję w klubie. Przesunął mnie do środka pomocy, a właściwie na pozycję numer dziesięć, za napastnikiem. Gram zdecydowanie bardziej ofensywnie, nabrałem pewności i może dlatego strzelam tyle bramek. Mam pozwolenie od trenera, by podłączać się do niemal każdej akcji ofensywnej, momentami pełnię rolę drugiego napastnika. Częściej jestem w polu karnym, piłka mnie szuka. W poprzednim sezonie zagrałem bodaj 50 meczów, ale skończyłem bez gola. Teraz zmieniłem nastawienie. Wtedy pomagałem drużynie, wracałem się, asekurowałem kolegów, a teraz gram zdecydowanie bardziej do przodu. W kadrze będzie pewnie inaczej, jesteśmy zespołem, który musi biegać, częściej się broni niż atakuje, więc trzeba też pomagać w obronie. Czasem do pola karnego mam 70-80 m.

W reprezentacji grasz także na skrzydle.

- Wymieniam się miejscem z Ludo Obraniakiem, a bywały też mecze, w których graliśmy obaj. Jestem w dobrej dyspozycji, chcę to przełożyć na występ w reprezentacji i znaleźć swoje miejsce na boisku. W marcowym meczu o punkty z Ukrainą nie zagra odsunięty za kartki Eugen Polański, więc jest kolejne wolne miejsce w środku pola.

Przyzwyczaiłeś się już do gry w Turcji?

- Miałem trudniejszy moment w Trabzonie. W pewnym momencie, sam nie wiem, dlaczego, zostałem odstrzelony od grania. Teraz też nie wiem, czemu nagle wróciłem do składu. Ale jakoś się tym nie martwię. Wykorzystałem szansę, choć nikt tak naprawdę do końca nie wie, czemu ją dostałem. To zdecydowanie szybsza liga niż polska. Po kilku udanych meczach wreszcie wróciła mi pewność, którą miałem, wyjeżdżając z Polonii. Strzeliłem ostatnio jedną bramkę, poprawiłem dwoma i już nie myślę o tym, co koledzy z boiska uważają po mojej stracie tylko czekam na kolejne podanie. Widzę, że mi ufają, podają i pomagają na boisku. Czysta głowa bardzo mi pomaga.

Irlandia to ostatni rywal przed marcowym meczem z Ukrainą w eliminacjach MŚ.

- Ciężki rywal, ale mamy szansę zatrzeć złe wrażenie po listopadowej porażce z Urugwajem. Słyszałem, że na stadionie będzie wielu rodaków i liczę, że tak jak oni będą mieli przewagę na trybunach, tak my na boisku. Chcemy dobrze zacząć rok. Potem jest mecz z Ukrainą, która jeśli z nami przegra, właściwie straci szanse na awans do MŚ. Wiemy, że po trzech meczach eliminacyjnych mamy pięć punktów. Mogło być lepiej, ale mogło być gorzej, więc sytuacja wyjściowa jest dobra. Fajnie byłoby wygrać oba marcowe mecze i z 11 punktami na półmetku eliminacji czekać na kolejne spotkania. Tym bardziej że dwa ostatnie gramy na Ukrainie i w Anglii, dobrze więc byłoby wygrać z Ukrainą i już teraz pożegnać jednego z rywali.

Trener przedstawił wam nowego kadrowicza?

- Nie. Artur Boruc nie wymaga przedstawiania. Byłem z nim w kadrze w Ameryce Północnej, kiedy później został wyrzucony z drużyny przez Franciszka Smudę. Teraz wszyscy oczekiwaliśmy tego powołania, Artur dobrze gra w Southampton, ma charakter, a że stary nie jest, może pomóc reprezentacji. Trener Fornalik nie boi się stawiać na młodych i bardziej doświadczonych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.