W meczu rozegranym na warszawskim Stadionie Narodowym do przerwy 1:0 prowadzili goście, po bramce Wayne'a Rooneya. W drugiej połowie wyrównał Kamil Glik.
- Zdobyliśmy punkt w trudnym meczu, nie daliśmy Anglikom odskoczyć, ale co nam to da, pewnie przekonamy się dopiero na koniec eliminacji. Wygląda na to, że w naszej grupie będzie sporo remisów, więc nie jest źle. Choć trzeba powiedzieć, że Anglia była słaba, strzeliła nam bramkę i cofnęła się, nie miała argumentów. W jej grze było dużo błędów, niedokładnych podań, naprawdę mogliśmy pokusić się o zwycięstwo - ocenia Adamczuk, który w maju 1993 roku zdobył dla Polski gola w zremisowanym 1:1 spotkaniu z Anglią w eliminacjach mundialu '94.
Były zawodnik m.in. szkockiego Glasgow Rangers twierdzi, że drużynie Waldemara Fornalika do zwycięstwa zabrakło lepszej gry zawodników występujących na lewej obronie i na lewej pomocy.
- Zagraliśmy dobry mecz, ale nasza prawa a lewa strona to niebo a ziemia. Z lewej strony Jakub Wawrzyniak nie zrobił ani jednej akcji w stylu Łukasza Piszczka, który na prawym skrzydle wykonał ze cztery groźne dośrodkowania i oddał bodajże dwa niezłe strzały. On ciągnął grę. Wiem z własnego doświadczenia, że bocznemu pomocnikowi gra się dużo lepiej, kiedy pomaga mu boczny obrońca. Wtedy ten pomocnik ma mniej biegania, ma z kim współpracować. Dlatego też Kamil Grosicki bardzo dobrze wyglądał, mógł się skupić bardziej na grze ofensywnej, bo wiedział, że Piszczek go wspiera - komentuje Adamczuk.
Były reprezentant zwraca również uwagę na osamotnienie Roberta Lewandowskiego w ataku. - Po Lewandowskim widać było jego potencjał techniczny, kilka razy gdzieś bliżej środka boiska wkręcił Anglików w ziemię, miał też swoją szansę w pierwszej połowie, kiedy jeden z rywali tylko się od niego odbił. Szkoda, że po strzale Roberta piłka odkręcała się od bramki i nie wpadła do niej przy słupku. W każdym razie u Lewandowskiego widać dojrzałość, siłę, ale z przodu był osamotniony, a on najbardziej lubi małą grę. W Borussii Dortmund zagra piłkę do kolegi, wyjdzie na pozycję, w kadrze nie ma z kim tak pograć. Stara się, bierze na siebie grę, ale to nie to samo - analizuje Adamczuk. - W meczu z Anglią był solidny, ale nie był z naszych najlepszy - dodaje.
- Wyróżniam Piszczka, Grosickiego i Kamila Glika. W obronie poza kilkoma stałymi fragmentami dla Anglików graliśmy pewnie, a Glik wyróżnił się jeszcze golem, zapewnił nam punkt. Dobrze też, że nikt z naszych piłkarzy nie zagrał beznadziejnie, ale szkoda, że lewa strona nie działała jak prawa. Wtedy Anglicy mieliby bardzo trudny orzech do zgryzienia - podsumowuje Adamczuk.