Całkiem nowa era w reprezentacji. Era gwiazdorów

Są bezdyskusyjnie najważniejsi na boisku, chcą być najważniejsi w szatni. I wcale tego nie kryją. Tandemu o ambicjach Kuby Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego reprezentacja nie miała od lat. Relacja Z Czuba i na żywo z Polska - Mołdawia we wtorek od godz. 20:15 w Sport.pl.

Profil Sport.pl na Facebooku - 82 tysiące fanów. Plus jeden? 

Surowo recenzują innych kadrowiczów. Wskazują tych, których należy powołać. Atakują działaczy PZPN. Pouczają dziennikarzy. Rekomendują właściwe ustawienie drużyny. Oceniają taktykę reprezentacji, przygotowanie fizyczne, mentalne. Czasem selekcjonera wyręczają, a czasem brutalnie krytykują.

Błaszczykowski - kapitan! - podeptał w piątek zasadę, że wygrywa i przegrywa cała drużyna, a drażliwe kwestie wewnętrzne spowija tajemnica szatni. Winnego utraconych punktów w Czarnogórze - ukaranego czerwoną kartką Ludovica Obraniaka - wymienił z nazwiska, ogłaszając, że nie może na jego błąd "przymknąć oka". Lincz zamiast wstawiennictwa. Rozgrywający nie został z drużyną na wtorkowy mecz z Mołdawią. Odleciał do Francji.

Najpierw Błaszczykowski przypomniał, ile znaczy. "Gdyby nie ja, nie zdobylibyśmy na Euro nawet gola. To fakt, nie plotka" - wypalił w "Przeglądzie Sportowym". A na poprzednim zgrupowaniu ostro obsztorcował reportera, bo... zapomniał własnych słów wypowiedzianych kilka chwil wcześniej.

Lewandowski dziennikarzy ukarał w piątek. Zbiorowo. Odezwał się tylko do czarnogórskich, polscy bowiem ponoć nietrafnie zinterpretowali zdania wypowiedziane przez niego po porażce z Estonią. Na murawie w obu ostatnich meczach też gwałtowną gestykulacją manifestował irytację po nieudanych zagraniach kolegów.

Po Euro 2012 skopał trenera z brutalnością, jakiej w polskim futbolu nie pamiętam. Przygotowanie fizyczne? Fatalne, kadrowicze zostali zarżnięci. Przygotowanie taktyczne? Nie było wcale. Mentalne? Katastrofa, szef mógł zarażać podwładnych co najwyżej strachem. Charyzma? Żadnej, piłkarze sami ustalali, jak grać. Franciszek Smuda nie miał ułamka atutu, składał się z samych wad. Trenerskie zero. Jak teraz poznaliśmy winnego remisu w Czarnogórze, tak w lipcu poznaliśmy winnego klęski na Euro. Jedynego winnego.

Bohaterowie Borussii hałasowali w mediach już w 2011 roku. Zaobserwowali, że reprezentacji "brakuje ustawienia", i apelowali, by wreszcie dostosować je do predyspozycji zawodników. Potem dorzucali uwagi precyzyjniejsze, sugerując, że piłkę częściej powinni rozgrywać defensywni pomocnicy.

Wyobrażacie sobie, że podobny show dają w Dortmundzie? Błaszczykowski publicznie piętnuje Grosskreutza albo Reusa i mówi, że "musi zareagować"?

Tam nasi bohaterowie są jednymi z wielu, a niepodzielną władzę sprawuje Jürgen Klopp. W kadrze wyrastają ponad wszystkich, ich sportowej wartości przecenić nie sposób. W piątek wspólnie wypracowali pierwszą bramkę i napędzali całą drużynę. Podczas Euro strzelili oba polskie gole. Wcześniej rozstrzygali sparingi - fundamentalnego wpływu na wynik nie wywierali tylko wtedy, gdy nie grali.

Mają powody, by gwiazdorzyć. Lewandowski przykuwa uwagę potentatów, najlepszy rok w karierze przeżywa Błaszczykowski - w 30 meczach strzelił 11 goli, do których dołożył 13 asyst i mnóstwo kluczowych podań. Razem tworzą ofensywny tandem, jakiego polscy kibice nie podziwiali od ćwierćwiecza.

Kibice doceniają ich klasę, ale zarazem zaczynają dostrzegać skazy. Wielu naraził się zwłaszcza prawoskrzydłowy, który tuż po porażce z Czechami nie zamartwiał się klęską na Euro, lecz lamentował, że nie dostał wystarczającej liczby biletów dla bliskich. Słowem, mamy gwiazdorów w sensie ścisłym, ze wszystkimi atutami i wadami zjawiska. Wywołujących kontrowersje, chcących współrządzić z trenerem.

Wysokiego mniemania o sobie nie ukrywają, perorują przy świadkach, jakby chcieli uzmysłowić ostatnim niezorientowanym, że to oni wydają werdykty w sprawie szefa, zamiast potulnie wyczekiwać, aż szef ich oceni. Po oddaniu reprezentacji Waldemarowi Fornalikowi zdobyli się tylko na obietnicę, że pomogą mu się zaaklimatyzować. Osobistości z tak rozrośniętym ego nie rozpychały się w kadrze od lat. Artur Boruc był indywidualistą i rozrabiaką, ale w kompetencje selekcjonera nie wchodził, a jako lider przemawiał w liczbie mnogiej ("my spieprzyliśmy mundial").

Przed Fornalikiem nie lada wyzwanie. Zdarzało się, że trenerzy poświęcali wybitne jednostki dla przywrócenia równowagi w szatni - ze słynnym usunięciem Cantony i Ginoli, po którym Francuzi zdobyli złoto mundialu. To u nas nierealne, banicja dortmundczyków byłaby poddaniem eliminacji. Zdarzało się też, że ponadnormalne wpływy piłkarzy były tajemnicą poliszynela - ze słynną historią Chelsea, która do finału Ligi Mistrzów dotarła po zastąpieniu charyzmatycznego Mourinho niepozornym Grantem. Dróg do sukcesu w sporcie zespołowym jest nieskończenie wiele, zresztą Zbigniew Boniek już chyba wszystkim dziennikarzom w kraju opowiedział, że to on, a nie Antoni Piechniczek, prowadził kadrę na podium MŚ w 1982 roku.

Jeśli jednak drużyna nie umie zademonstrować integralności nawet na zewnątrz, tym trudniej będzie jej stworzyć wspólnotę wewnątrz. A samozwańczy przywódcy kadry dryfują na razie ku standardom reprezentacji afrykańskich, w których schodzący z boiska piłkarz zawraca tuż przed linią boczną - patrz głośny incydent z Kameruńczykiem Samuelem Eto'o - bo selekcjonerską decyzję ws. zmiany storpedował gwiazdor ataku.

Podyskutuj o sprawie na blogu Rafała Steca ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.