- Czy tylko mnie się wydaje, czy mecz Rosja - Czechy toczy się w innym tempie niż mecz Polski? - napisał na Twitterze piłkarz Legii Jakub Rzeźniczak, którego swego czasu powoływał do swojej drużyny Franciszek Smuda. Nie, nie tylko jemu tak się wydawało. Rosjanom i Czechom starczyło sił na 90 minut, biegali do samego końca, najbardziej zmęczeni dostali wsparcie od rezerwowych. A nasi piłkarze słaniali się na nogach w drugiej połowie.
Pytanie o przygotowanie fizyczne będzie roztrząsane jak przy okazji każdego poprzedniego turnieju. Wygląda na to, że nie umiemy przyjechać na mundial czy Euro silni, szybcy i mocni.
Tak było przed mundialami w Korei i Niemczech oraz Euro w Austrii. Za każdym razem za piłkarzy zabierali się inni fachowcy - najpierw była nasza polska myśl szkoleniowa, później holenderski fizjolog Mike Lindemann, teraz szkoła amerykańska (na wzór niemiecki) i fachowcy z Athlete's Performance. Wygląda jednak na to, że znowu się nie udało. W Lienz piłkarze trenowali bardzo ciężko i narzekali na to. Z każdej strony słyszeli jednak zapewnienia, że nie ma powodów do obaw. Mecz z Grecją pokazał, że są.
Brak sił w drugiej połowie meczu z Grecją to jedno, brak pomysłu na drugą połowę - to drugie. Pięć minut po meczu na schodach Stadionu Narodowego spotkałem Andrzeja Juskowiaka. Nigdy nie widziałem go tak zdenerwowanego. - Dlaczego po obronionym karnym Smuda nie zrobił zmian, przecież Grecy byli załamani. Zawiódł kapitan Karagounis, najbardziej doświadczony zawodnik, lider, przywódca, mistrz Europy sprzed ośmiu lat. Opuścili głowy i wtedy była szansa zepchnąć ich do obrony, strzelić drugiego gola. Zabrakło odwagi - mówił były król strzelców igrzysk w Barcelonie, teraz komentator TVP. Holenderski dziennikarz wprost pytał mnie później w biurze prasowym, czy nasz trener jest tchórzem, że nie dał drużynie nowego impulsu.
Przed turniejem Smuda miał mnóstwo szczęścia. Losowanie grupy było najlepsze z możliwych. Żaden z filarów nie doznał kontuzji, drużynę ominęły skandale i kłótnie z dziennikarzami. Można było mieć nadzieję, że trener nie przeszkodzi drużynie. I to będzie jego najbardziej wydatna pomoc.
Niestety. Mecz z Grecją pozbawił nas złudzeń.
Wygraj piłkę z meczu Polska-Grecja!
Smuda chciał dokonać zmiany przed rzutem karnym dla rywali. Do wejścia na boisko był już przygotowany Paweł Brożek, ale kiedy Wojciech Szczęsny wyleciał z boiska selekcjoner plany zmienił. Nie wiadomo, w jakim celu chciał wpuścić Kamila Grosickiego na ostatnie sekundy spotkania. Nie zdążył, bo sędzia skończył mecz.
Rosyjski rezerwowy Pawliuczenko strzelił pięknego, czwartego gola, asystował także przy trafieniu Dzagojewa. Grecki rezerwowy Salpingidis był najlepszy z Greków - trafił do naszej bramki, wywalczył karnego i jeszcze wbił kolejnego gola. Tyle, że ze spalonego. Portugalski trener Greków Fernando Santos miał pomysł na Polaków. Nie stracił głowy po czerwonej kartce Papastathopoulosa i od razu po przerwie wpuścił na boisko najszybszego z Greków Salpingidisa. A przecież parę minut wcześniej musiał zmienić kontuzjowanego Avraama Papadopoulosa! Mimo tylu nieszczęść: 0:1, kontuzja jednego obrońcy, czerwona kartka drugiego trener Santos trzymał się planu. Salpingidis odmienił Grekom mecz. Dziś grecka prasa wychwala swojego selekcjonera pod niebiosa, zmiany nazywa magicznymi. Na Smudę spadła zasłużona krytyka.
Nie pomógł drużynie, a i przed meczem z Rosją niewiele może zrobić. Raczej nie zmieni bloku defensywnego, nie ruszy Roberta Lewandowskiego. Jednym z najgorszych na boisku był w piątek Maciej Rybus. To jemu uciekł Torossidis przy wyrównującym golu. Alternatywą dla niego są Adrian Mierzejewski, który jednak słabo wyglądał w trakcie przygotowań i w ostatnich sparingach oraz szybki Kamil Grosicki. W niego z kolei Smuda nie za bardzo wierzy, bo uważa, że za mało pomaga w obronie. Ale może to jest pomysł, bo przeciwko Rosjanom Polacy będą mogli grać z kontry?
Siły szybko stracił Ludovik Obraniak, za niego mógł wejść na boisko Rafał Wolski. Przeciwko Rosji Smuda może jednak zdecydować się na wariant bardziej defensywny i jako trzeciego środkowego pomocnika - obok Rafała Murawskiego i Eugena Polańskiego - wystawić Dariusza Dudkę.
Selekcjoner ma niewielkie pole manewru. Odkąd powołał 23-osobową kadrę było wiadomo, że na turnieju zagra nie więcej niż 15 piłkarzy.
Remis z Grekami i siła jaką zademonstrowała we Wrocławiu Rosja, sprawia, że przed wtorkowym meczem Polaków trudno być optymistą. W przypadku naszej porażki i równoczesnej wygranej Greków z Czechami, awans piłkarzy Smudy nie będzie zależeć już tylko od ich wyniku w ostatnim meczu. Rosjanie będą już w ćwierćfinale, Grecy potrzebować będą do wyjścia z grupy punktu. Obie ekipy zmierzą się w sobotę w trzecim spotkaniu i to one będą rozdawać karty. Rosjanie mogą oszczędzać się przed fazą pucharową, Grecy nie będą chcieli ryzykować walki o pierwszą lokatę kosztem pewnej drugiej pozycji. Remis tych zespołów wyrzuci Polskę z turnieju, nawet, gdy pokonamy we Wrocławiu Czechów.
Jeśli Grecja nie wygra z Czechami, sobotni mecz Polaków z drużyną Michała Bilka we Wrocławiu będzie dla nas grą o ćwierćfinał. Może trenerowi uda się pomóc piłkarzom? W piątek drużyna nie dostała od niego wsparcia.
"Sam selekcjoner nie wie, kogo ma wpuścić" - eksperci po meczu Polska-Grecja ?