Co stało się w drugiej połowie? Dyskutuj na forum Sport.pl!
- Dach na Stadionie Narodowym będzie zasunięty. Gorąco było tam już rano, a co dopiero, kiedy zasiądzie koło 60 tys. kibiców - powiedział Sport.pl tuż przed meczem z Grecją były współpracownik Franciszka Smudy, fizjolog Ryszard Szul.
Fizjolog ostrzegał także, że w takich warunkach piłkarzy może dopaść hipoksja. - Po 70 minucie wyjdzie jak na dłoni, jak jesteśmy przygotowani. Jeśli dobrze, mięśnie naszych piłkarzy nie będą zakwaszone. Jeśli nie, zagrają na wysokim poziomie energetycznym, mogą za to zapłacić w końcówce. Obawiam się też, że Grecy prędzej zaadaptują się do takich warunków. Polakom może być trudniej, nieco wolniejsza będzie wtedy regeneracja przed następnym meczem - mówił Szul.
Niestety jego przewidywania się sprawdziły - Polacy po 60 minutach gry stracili dynamikę i szybkość z początku meczu. Po meczu Smuda tłumaczył zmiany obrazu gry stresem i tremą. Szul jest innego zdania.
- W drugiej połowie odcięło im prąd. Nie może być mowy o stresie, skoro przez pierwsze 20-30 minut żadnego stresu nie było widać. Na początku Polacy grali świetnie, wyglądali na szybkich, przynajmniej na tle Greków. Nie wiemy jak będzie na tle np. Rosjan. Brakło prądu, powietrze na Stadionie Narodowym stało - mówi Sport.pl Szul.
Jeszcze przed mistrzostwami UEFA zdecydowała, że Polacy wszystkie mecze na Stadionie Narodowym rozegrają pod zamkniętym dachem. Przed spotkaniem z Grecją pojawiły się jednak plotki o możliwym odsunięciu dachu. Nadal nie wiemy jak będzie podczas meczu z Rosją.
- W sztabie szkoleniowym są ludzie, którzy potrafią zmierzyć stopień zmęczenia zawodników, zmierzyć zmienność rytmu serca, poziom zmęczenia układu nerwowego i po tym pomiarach wybrać najbardziej zregenerowanych i wypoczętych piłkarzy. Myślę, że ci będą w stanie nawiązać walkę z Rosją - twierdzi fizjolog.