Jakub Błaszczykowski: Faktycznie, nie ma co narzekać. Zaczęliśmy rundę bardzo przyzwoicie i to pokazuje, jaki potencjał drzemie w Borussi - w dwóch pierwszych spotkaniach graliśmy naprawdę dobrą piłkę i przeciwnicy nie byli w stanie nam zagrozić. Do swoich występów [dwa gole i dwie asysty - przyp. red.] podchodzę jednak z dystansem, bo to nie jest tak, że nagle po okresie przygotowawczym jestem w niesamowitej formie; forma była dawno, co udowadniałem w reprezentacji, ale w klubie nie było okazji tego zaprezentować.
Nie, bo tak samo kiedyś moja kontuzja pomogła mu wskoczyć do składu. Takie jest życie piłkarza, bo uprawiamy bardzo kontaktową dyscyplinę i kontuzję są w nią wkalkulowane. Poza tym uraz Mario to jedno, lecz przecież musiałem wejść na boisko i pokazać, że zasługuje na miejsce w podstawowym składzie i że mogą na mnie liczyć. Ale przecież po to ciężko pracowałem przez ostatnich kilka miesięcy.
To dla nas próba generalna, bo następne mecze reprezentacja zagra tuż przed samym Euro. Ostatnio graliśmy z drużynami o podobnej marce i raz wyglądało to lepiej, a raz gorzej. Postaramy się jednak, by otwarcie Stadionu Narodowego w Warszawie było prawdziwym otwarciem. Tak naprawdę nie patrzymy na to, że po drugiej stronie będzie np. Cristiano Ronaldo - musimy skupić się na sobie, abyśmy zagrali dobre i równe spotkanie.
Trudno powiedzieć, bo wtedy w Chorzowie graliśmy o punkty eliminacji mistrzostw Europy, a takie spotkania zawsze lepiej zapisują się w pamięci naszej czy kibiców. Teraz nawet jeśli wygramy, pewnie i tak nie przejdzie to do historii, a wtedy zwycięstwo miało szczególny smak.
Wydaje mi się, że przy każdej tego typu inwestycji są jakieś problemy, a dodatkowo jest to zbyt mocno rozdmuchane; każdy chciałby z tego zrobić aferę. Dlatego jestem spokojny o Stadion Narodowy i o mecz z Portugalią. Raczej ciężko wyobrazić sobie, że to spotkanie odbędzie się gdzie indziej, skoro za cztery miesiące mamy zagrać w Warszawie mecz otwarcia Euro 2012.