Selekcjoner chciałby podążyć drogą Jürgena Klinsmanna. Jego kadra bez gwiazd, na mundialu organizowanym u siebie, niesiona wsparciem narodu nieoczekiwanie zajęła trzecie miejsce. Ten sukces inspiruje Smudę.
Klinsmann też wybrał na siedzibę stolicę. - Jeśli któregoś z piłkarzy znudzi mieszkanie w luksusach, może założyć na głowę bejsbolówkę i pojechać do fanów czy gdzie ma ochotę. Byle tylko był w łóżku przed północą. Może wyskoczyć z dziewczyną do restauracji. Nie musimy jadać wspólnie - uzasadniał decyzję.
Niemcy mieszkali jednak hotelu zamku zatopionym w ogrodach. Schlosshotel Grunewald był strzeżony jak warownia. Piłkarze nie opuszczali rezydencji mimo zachęt trenera, bo wszystko mieli na miejscu.
Hyatt to po prostu dobry hotel w centrum ruchliwego miasta. W Warszawie jest ich kilka. Stoi przy zbiegu trzech zwykle zakorkowanych ulic i na Trakcie Królewskim, którym mają poruszać się tabuny gości na Euro 2012. Hotel będzie funkcjonował normalnie, a dla piłkarzy wynajęto piętro. Nie jest jeszcze jasne, czy działać będzie kasyno. Kto wie, czy dziennikarze tabloidów już nie wynajęli pokoi piętro wyżej lub niżej.
Smuda zastrzegł, że zawodnicy nie będą chodzić na kawę na Nowy Świat, bo turniej to za poważna sprawa.
Widzę dwa argumenty za tym wyborem. Piłkarze będą mieli stąd bliżej do kibiców i na stadion Polonii, gdzie mają trenować. Drugi argument piłkarzom nie pomoże. Z redakcji na konferencje będę miał pięć minut piechotą.